"Tylko Palikot może sprowadzić Kościół na drogę cnoty"
Bez zaproszeń na debaty, bez dotacji z budżetu państwa i bez drogiej kampanii wyborczej, przy sondażach dających jeszcze miesiąc temu 1-2% poparcia - tak Janusz Palikot stworzył trzecią siłę polityczną w Polsce. Nawet jego przeciwnicy muszą przyznać, że to niesamowity sukces wyborczy. Co teraz zrobią ludzie Palikota?
10.10.2011 | aktual.: 05.06.2012 15:25
Zobacz relację ze sztabu wyborczego Ruchu Palikota
- Udowodniliśmy, że bez dotacji, spotów, plakatów, można w Polsce uprawiać politykę. To jest wielka nadzieja dla wszystkich - mówi o swoim sukcesie Janusz Palikot. Jak kontrowersyjnemu posłowi udało się osiągnąć tak dobry wynik? - To jest słodką tajemnicą - mówi Piotr Tymochowicz. Według niego, tak duże poparcie to przede wszystkim zasługa charyzmy Janusza Palikota i atmosfery, którą udało się wytworzyć wokół jego projektu. - Aura była fantastyczna, powiedziałbym, że wręcz rewolucyjna. Mamy świadomość, że pierwszy raz od tysiąca lat mamy możliwość prowadzenia rewolucji świeckiej - twierdzi Tymochowicz. Za triumf Ruchu można uznać nie tylko osiągnięcie trzeciego wyniku w wyborach, ale także wyprzedzenie SLD, które skutkowało m.in. rezygnacją Grzegorza Napieralskiego z funkcji szefa partii, a także osób od początku popierających lewicę, jak Jerzy Urban.
Kandydaci startujący z list Ruchu skarżą się, że w porównaniu z innymi partiami mieli utrudnione zadanie, nie tylko przez konieczność szybkiego organizowania partyjnych struktur, dzięki którym zebrano podpisy niezbędne, aby zarejestrować wszystkie listy wyborcze. - Byliśmy lekceważeni, dopiero w końcówce zauważono nas i nasz program. Janusz wykonał tytaniczną pracę spotykając się w ponad 300 miejscach z wyborcami, ale nie widziano nas, dopiero na trzy tygodnie przed wyborami zostaliśmy zauważeni. Pamiętam rozbawienie dziennikarzy, gdy Palikot mówił, że nie wierzy w sondaże i że będziemy mieli dwucyfrowy wynik - mówi Eugeniusz Skóra, kandydat startujący z drugiej pozycji w Rybniku.
"Palikot sprowadzi Kościół na drogę cnoty"
Zarówno Palikot, jak i Tymochowicz przyznają, że wynik to m.in. rezultat sprzeciwu wobec dużej roli Kościoła w życiu publicznych. - Jest też ze mną moja mama - prawdziwa katoliczka, jest co tydzień w kościele. Głosowała na Ruch Palikota, bo wie, że tylko Ruch Palikota może sprowadzić Kościół na drogę cnoty - dziękował podczas wieczoru wyborczego Palikot. Tymochowicz zastrzega, aby nie nazywać haseł RP antyklerykalizmem. Przyznaje jednak, że w osiągnięciu wyborczego sukcesu pomogły postulaty zmniejszenia roli Kościoła. - Rozdział państwa od Kościoła nie jest antyklerykalizmem, wręcz przeciwnie. Paradoksalnie, to działanie dla dobra Kościoła. Wyprowadzenie religii ze szkół wcale nie musi działać przeciw Kościołowi, tylko sam Kościół musi to z czasem zrozumieć - wyjaśnia Tymochowicz.
Opinię Piotra Tymochowicza potwierdza dr Tomasz Godlewski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niego, o sukcesie Palikota przesądziły dwa czynniki. - Po pierwsze było to bardzo silne osobiste zaangażowanie Janusza Palikota, który postawił wszystko na jedną kartę. Mógł sobie na to pozwolić, ponieważ ma prywatne zaplecze biznesowe. Drugi czynnik, podejrzewam, że kluczowy, to media. Bez mediów Palikot nie istnieje, lider RP wpisał się w swoją kampanią to, co media preferują, a mianowicie w krzykliwe, komunikatywne, przyciągające uwagę widzów show. Proszę zwrócić uwagę, że zanim media nie zaczęły relacjonować różnych poczynań Janusza Palikota, jego poparcie sondażowe oscylowało w okolicach jednego punktu procentowego. Po rozpoczęciu przez RP happeningów, różnych niekonwencjonalnych działań relacjonowanych przez media, poparcie systematycznie zaczęło wzrastać. W momencie, kiedy zaczęło oscylować w granicy czterech punktów procentowych, ludzie zaczęli orientować się, że głos oddany na Janusza Palikota,
nie jest głosem straconym. W tym momencie poparcie znacząco wzrosło. Warto w tym miejscu wspomnieć także o specyfice elektoratu Palikota. Znaczna jego część to ludzie bardzo młodzi. RP jawi się jako partia protestu i zmiany, może nie tyle stylu rządzenia, ale raczej sposobu komunikacji. Ludzi młodych porywają takie hasła, są nastawieni promodernistycznie, dlatego skłonni są zagłosować na Janusza Palikota - wyjaśnia dr Godlewski.
Kto stoi za Palikotem?
Poza Januszem Palikotem, w przyszli posłowie Ruchu to osoby nieznane szerszej publiczności, dotyczy to nawet kandydujących z pierwszego miejsca na listach. Nikt nie potrafi przewidzieć, czego można się po nich spodziewać. - Naszym celem jest przekonywanie wszystkich w sejmie co do słuszności naszych idei i pomysłów, o właściwej drodze do poprawy naszego państwa i stosunków społecznych - odpowiada Eugeniusz Skóra, kandydat startujący z drugiej pozycji w Rybniku. Kandydujący z list Palikota nie chcą na razie mówić, co dokładnie zamierzają zrobić, gdyby znaleźli się w koalicji rządzącej Polską. Nie dali namówić się na konkretne deklaracje. - "Stop obłudzie" jest hasłem tak ogólnym, ale tak precyzyjnym. To jest jednym z nadrzędnych celi, jaki sobie wyznaczyliśmy. Prawda i tylko prawda i wtedy można rozmawiać o wszystkim - mówi kandydat na posła z Rybnika. Na pytanie: "co dalej", każdy z kandydatów pytany indywidualnie, udzielał innej odpowiedzi.
Do możliwości realizacji programu sceptycznie odnosi się również dr Tomasz Godlewski. - Pamiętajmy, że po pierwsze RP jest w swojej strukturze dość specyficzny. Tak naprawdę ruch ten jest swoistego rodzaju drużyną wodza. Wyborcy głosowali na Palikota, a nie na jego ludzi. W związku z tym nie wydaje mi się realne, nie ma takiej woli politycznej i nie ma takiej większości, aby wchodzić w ostry spór z Kościołem i zmieniać obecny stan rzeczy. Myślę, że dla Palikota będzie to dość wygodne. Będzie przez cały czas zwoływał konferencje prasowe, zgłaszał kolejne inicjatywy bez widocznego efektu. W ten sposób ma dość wygodną wymówkę do nic nie robienia: "chcieliśmy, ale nie mamy większości" - wyjaśnia dr Godlewski.
Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska