Tylko nie piszcie kryminałów!

W Norwegii znają go wszyscy. Kto jakimś cudem nie przeczytał cyklu książek o policjancie Harrym Hole, ten czytał artykuły Jo w prasie lub słuchał jego piosenek pisanych dla zespołu Di Derre. Ostatnio Norwegia pokochała go za gest, który trafił na czołówki gazet. Pisarz postanowił przekazać wszystkie wpływy ze sprzedaży nowej książki "Headhunters" na rzecz fundacji walczącej z analfabetyzmem wśród dzieci trzeciego świata. I nie trzeba proroka, by przewidzieć, że już za kilka tygodni powieść stanie się w Norwegii bestsellerem roku.

Tylko nie piszcie kryminałów!
Źródło zdjęć: © www.jonesbo.com

27.06.2008 | aktual.: 27.06.2008 12:33

Polscy czytelnicy znają 4 z 8 powieści Jo Nesbø – "Człowieka nietoperza" oraz tak zwaną trylogię z Oslo, w skład której wchodzą "Czerwone gardło", "Trzeci klucz" oraz "Pentagram". Wydawnictwo Dolnośląskie zakupiło już prawa do "Frelseren", powieść ma zostać wydana w 2009 roku. Trwają negocjacje dotyczące zakupu praw do "Snømannen".

Bohater twoich książek, policjant z Oslo Harry Hole, to skomplikowana postać. Z jednej strony śledczy geniusz, z drugiej alkoholik, który co chwila ryzykuje wyrzuceniem z pracy. Lubisz go?

- Tak, na ogół. Czasami na takiej zasadzie, jak lubi się przyjaciół ze szkoły. Bywacie już sobą zmęczeni, wasze drogi się rozchodzą, ale ciągle ten kupel to ktoś, z kim spędziłeś mnóstwo czasu i świetnie się bawiłeś. Znacie się jak łyse konie. Możesz sobie dokładnie przypomnieć moment, w którym go poznałeś. Ja stworzyłem postać Harrego w samolocie z Oslo do Sydney. Leciałem do Australii, zaczynając półroczną przerwę w pracy muzyka. Byłem już diabelnie zmęczony koncertami i nocnym życiem. Lekarstwem na wypalenie miały być wakacje. Zabrałem ze sobą laptopa, mając napisać coś zupełnie innego, ale nagle pojawił się Harry. Gdy tylko wypadłem z taksówki do hotelu, zacząłem pisać, chociaż był środek nocy. Wracając z Australii do Norwegii miałem już gotową książkę.

Nie masz czasami ochoty solidnie potrząsnąć Harrym i krzyknąć – przestań się wreszcie nad sobą użalać i zabieraj do roboty?!

- Nawet nie wiesz, jak często.

Jak wiele w Harrym jest z ciebie?

- Trudno powiedzieć. Początkowo myślałem, że nie mamy ze sobą nic wspólnego. Im dłużej o nim pisałem, tym częściej łapałem się na tym, że lubimy te same filmy i piosenki, myślimy tak samo, podobnie reagujemy. Dziś, gdy widzę, ile kobiet się w nim podkochuje, mam wrażenie, że jesteśmy jednojajowymi bliźniętami (śmiech).

Zdradzisz nam, co się dalej stanie z Harrym? Oczywiście zanim do rąk polskich czytelników trafi książka, którą teraz piszesz, minie kilka lat, ale wiele osób czytuje angielskie przekłady twoich powieści.

- Zdradzę. Przyszłość Harrego nie wygląda różowo. Potem będzie gorzej. Kiedy będziecie już myśleli, że jest naprawdę okropnie, dopiero rozpęta się piekło. Dokładnie w tym momencie Harry leży na materacu w jakimś obskurnym pokoiku w Cunking Mansjon w Hong Kongu i słucha wody kapiącej z dachu.

Przyjaźnicie się? Zdarza ci się rozmyślać o swoim bohaterze, gdy na przykład prowadzisz samochód albo robisz śniadanie, czy też pisanie powieści to dla ciebie tylko praca, którą kończysz po południu i zapominasz?

- Jeśli się przyjaźnimy, to uczucie bardzo jednostronne, bo Harry nie ma pojęcia o moim istnieniu. Ja z kolei myślę o nim zawsze i wszędzie. Najwięcej, gdy się budzę, biorę prysznic, albo udaję tam, gdzie król piechotą chadza. Każdy z nas ma ulubione miejsca na myślenie.

Umiesz sobie wyobrazić śmierć Harrego i zakończenie opowieści?

- Tak, jak najbardziej. Brrr, zabrzmiało strasznie. Chyba nie chcę cię dalej pytać o zakończenie cyklu. Twoje książki świetnie nadają się do ekranizacji. Czemu nie powstał jeszcze film o policjantach z Oslo?

- Miałem już kilka propozycji, ale dokąd snuję tę opowieść, nie zgodzę się na ekranizację. Film to niesamowicie sugestywne medium i nie jestem pewien, czy dla mnie nie zmieniłby sposobu patrzenia na bohaterów. Kiedy postawię ostatnią kropkę, wtedy zacznę rozważać ewentualne propozycje. Jeśli pojawi się coś rozsądnego, nie odmówię. Na razie trudno mi sobie wyobrazić, kto mógłby zagrać główną rolę. Harvey Keitel z czasów filmu "Taksówkarz"? Tylko jak by go tu odmłodzić o 30 lat?

Każdy pisarz wychował się na jakiejś literaturze. Kogo ty lubisz czytać najbardziej?

- Norweskiego noblistę Knuta Hamsuna, Władimira Nabokova i Jima Thomsona.

Czy jest taka książka, w której zmieniłbyś zakończenie, gdybyś mógł?

- O, dobre pytanie! Wszystkie dobre książki mają dobre zakończenia, w innym wypadku po zamknięciu pozostaje niesmak lub niedosyt i nie mają szansy trafić na osobistą listę bestsellerów. Jednak... Lubię powieści amerykańskiego pisarza Dennisa Lehane. Nie wiem, czy są dostępne w Polsce, ale wiele osób zna tego autora, bo na podstawie "Rzeki tajemnic" Clint Eastwood nakręcił świetny film. Powieść "Shutter Island" (polskie wydanie z 2004 r. nosi tytuł "Wyspa skazańców") opowiada o śledztwie w sprawie zaginionej pacjentki szpitala psychiatrycznego. Kobieta zniknęła z oddziału dla niebezpiecznych kryminalistów. Autor niebywale gmatwa zakończenie, niemal przewraca wszystko od podszewki. I powiem, że... ja bym zagmatwał jeszcze bardziej (śmiech).

Porozmawiajmy chwilę o Tobie. Jesteś z wykształcenia ekonomistą, a poza tym muzykiem, dziennikarzem, pisarzem. Norweska prasa mówi, że każdy twój pomysł zamienia się w złoto. Który ze swoich zawodów lubisz najbardziej?

- Norweska prasa przesadza. Zauważ, że nikt nie pisze o setkach projektów, które mi się nie powiodły, bo też i nie ma jak się o nich dowiedzieć. Zrozumiałem już, że najbardziej lubię pisać. To ciężka i uczciwa praca. Poza tym doceniana.

I to jak doceniana! Można cię już nazwać kolekcjonerem nagród na norweskim rynku wydawniczym. Niemal co roku wyróżnienie za najlepszą powieść.

- Słuchaj, to jest mój pierwszy wywiad dla polskich mediów! Nie chcę, żeby Polacy pomyśleli, że jestem jakimś nadętym facetem, który zbiera wyróżnienia. Cieszę się oczywiście, że książki się podobają i dobrze sprzedają, ale nie piszę ich po to, żeby się pojawić na uroczystej gali. Piszę, bo lubię.

A gdzie pisze ci się najlepiej?

- Na lotniskach. W kafejkach. W lobby hotelowym. Dziwne miejsca, wiem, ale potrafię się odciąć od tego, co się dzieje wokół. Hałas w tle paradoksalnie pozwala mi się skupić.

Dużo podróżujesz. Dokąd najchętniej wracasz? O którym miejscu myślisz: "dom"?

- Oslo, to jest moje miejsce na ziemi.

Dla Polaków twoje książki nie są typowo norweskie. Nie ma fiordów ani białych niedźwiedzi, zamkniętych społeczności ani odciętych od świata wysp. Akcja powieści mogłaby się rozgrywać właściwie w każdym europejskim mieście. Umiesz nam udowodnić, że Harry jest Norwegiem?

- Ależ Harry jest do cna norweski! Cechuje do totalna szczerość i naiwna wiara, że ludzie będą tak samo szczerzy wobec niego. W dodatku w całym swoim jestestwie jest socjaldemokratą. Lubi ciszę i spokój. Wszystko poświęci, żeby czuć się wolnym. Skłaniasz mnie do refleksji, co jest prawdziwie norweskie… Właśnie szczerość i wrodzona nieśmiałość. Ty sam jesteś aktywnym socjaldemokratą. Kiedy zdecydowałeś przekazać dochód z książki na rzecz walki z analfabetyzmem, co tobą kierowało?

- Przekonanie, że zdolność do czytania, a więc zdobywania wiedzy, to klucz do demokracji. Tam, gdzie ludzie nie mają przez niemożność czytania możliwości oddzielania prawdy od fałszu, jeszcze długo nie będzie wolnego świata. Mogłem w tej sprawie coś zrobić i to wszystko. Pieniędzy na życie mi wystarczy.

Pamiętam wypowiedź twórcy horrorów, że to wspaniale mieć przyjaciół, do których można zadzwonić w środku nocy w związku z kolejną książką i zapytać, czy bohater mógłby w całości połknąć żywego kota i takie doświadczenie przeżyć. Masz do kogo zadzwonić w środku nocy, jeśli jakiś problem nie daje ci spać?

- Nie...

Zapytam cię o Polskę, choć dla wielu obcokrajowców to bywa kłopotliwe pytanie. Co ci przychodzi do głowy na dźwięk słowa "Polska"?

- Pierwsze skojarzenie to Grzegorz Lato. Nie dziw się, jako młody chłopak byłem zapalonym piłkarzem. Pamiętam występ waszej reprezentacji na mistrzostwach świata w 1974 i tego niewiarygodnego króla strzelców. Drugie skojarzenie to plakat Solidarności, który długo wisiał w moim pokoju. To było wezwanie do strajku generalnego, które moja mama będąc w Warszawie zerwała ze słupa ogłoszeniowego, zwinęła w rulon i przemyciła dla mnie.

Na koniec chcę od ciebie rady. Tysiące ludzi marzą o napisaniu książki. Zbierają opowieści i czekają na wystarczająco długi urlop lub emeryturę, żeby wreszcie przelać je na papier. Co możesz im powiedzieć?

- Nie piszcie kryminału! Nas, łowców sensacji, jest już zbyt wielu (śmiech). Nie rywalizujcie z nami. Wszystkie siedzenia już zajęte, proszę, idźcie do innego wagonu!!!

Rozmawiała Sylwia Skorstad
Z Trondheim dla polonia.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)