TYBET: Rogge i Hipokrates
Jacques Rogge jest lekarzem, przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Twierdzi, że decyzja przyznania prawa do organizacji igrzysk tak dużemu państwu, jakim są Chiny, jest logiczna i w pełni uzasadniona. I że nie ma uzasadnienia dla bojkotu olimpiady.
03.04.2008 13:10
Panie Doktorze Rogge:
Przez wieki państwo tybetańskie funkcjonowało bezpiecznie nie dzięki sile militarnej, ale dlatego, że w tym regionie świata budziło respekt swoją siłą duchową i intelektualną. Żyło w pokoju także z Chinami, które nie potrafiły obejść się bez opieki Tybetu właśnie w tym względzie. W 1949 r. zwyciężyła w Chinach rewolucja komunistyczna. Nastał czas barbarzyńców – wspieranych przez ZSRR – nieznanych kulturze Dalekiego Wschodu. Rok później "ludowe" Chiny zaatakowały Tybet: wymordowano do dzisiaj ponad połowę Tybetańczyków, morduje się ich nadal w chińskich katowniach. ChRL kolonizuje i niszczy kulturę, która jest starsza niż cywilizacja Zachodu, kulturę, która ma większy dorobek niż nasza.
Jest Pan nie tylko szefem MKOL – jest Pan także lekarzem. Powinny być Panu bliskie nie tylko ideały olimpijskie, ale również te, które wyraźnie określa dla ludzi Pańskiej profesji przysięga Hipokratesa (być może Panu nieznana). Przypomnę więc, że nakazuje ona przede wszystkim nie szkodzić.
Może pamięta Pan zbrodnię władz chińskich na placu Tien An Men, ale to przecież drobiazg w porównaniu z interesami, które reprezentuje MKOL. A zresztą to tylko polityka! Być może nie wie Pan o tym, że Rewolucja Kulturalna Mao Tse-Tunga pochłonęła ponad 80 mln istnień ludzkich. To też polityka?
Sposób działania ChRL nie jest inny niż przed laty: mordowani są także Chińczycy. Nie wie Pan pewnie np. o losach Mongołów w części Mongolii zaanektowanej przez ChRL – to przecież nie może Pana obchodzić. Współczesna "idea" olimpijska jest przecież najważniejsza. Ta idea rzekomo nieuwikłana w politykę...
Podziw dla współczesnej wielkości i potęgi ChRL każe Panu zamykać oczy na rażące łamanie praw człowieka. Cóż, gospodarze olimpiady z pewnością zadbają o zmycie krwi z ulic, którymi przebiegnie sztafeta ze zniczem. I o wygłuszenie cel, by nie słychać było krzyków torturowanych. Tak, olimpiada będzie sukcesem. To przecież taki piękny wkład w budowanie pokoju na świecie.
Panie Doktorze, trzeba zadać pytania, być może z Pańskiego punktu widzenia głupie i naiwne: czy w myśl interesu, w którym także uczestniczy MKOL, można zaakceptować zbrodnię na Tybetańczykach? Kogo w końcu obowiązują szlachetne idee olimpiady, jeśli wykluczają najbardziej pokrzywdzonych: bitych i zabijanych niewinnych ludzi? Jaki to pokój i ład ufundowany zostanie światu w oparciu o tę hipokryzję, której Pan jest dzisiaj czołowym rzecznikiem?
Piotr Bielawski