Ty pytasz, ja kopię
W biały dzień nastolatka pobiła kobietę na ruchliwej ulicy - pisze dziennik "Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska".
07.12.2006 | aktual.: 07.12.2006 09:49
Przepraszam, czy będziesz teraz wysiadała? – Za takie pytanie drobna, rudowłosa dziewczyna w ciemnej kurtce wymierzyła kilka kopniaków pani Domagale. Był poniedziałek, kwadrans przed ósmą rano, autobus linii 130 jechał z Sołtysowic w stronę ul. Kamieńskiego.
– Przed przystankiem przy Kasprowicza pani z dzieckiem ustawiła się do wyjścia – opowiada Jadwiga Perwenis, świadek zdarzenia. – Grzecznie spytała stojącą przed nią dziewczynę, czy będzie wysiadała. Ta zaczęła coś krzyczeć. Dziewczyna się uspokoiła. Ale nie na długo. Gdy kobieta z dzieckiem wysiadała, kopnęła ją. Wyskoczyła na ulicę i kopała dalej. Okładała ją też pięściami.
Nigdy wcześniej nie widziałam podobnej agresji u tak młodej osoby – pani Jadwiga jest wstrząśnięta. – Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że chyba kopnęła mnie już przy wychodzeniu. Gdybym wtedy to wiedziała, zaraz zaalarmowałabym kierowcę – mówi. Po ataku dziewczyna uciekła w stronę ul. Żmigrodzkiej.
– Dlaczego kierowca nie zareagował? – nie może nadziwić się Antoni Domagała, teść poszkodowanej. – Przecież to się działo w pierwszych drzwiach autobusu. On ma tam lusterka, powinien wszystko widzieć i wezwać policję.
Janusz Rajces z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego tłumaczy, że kierowca na pewno zadzwoniłby po policję, gdyby ktoś z podróżnych mu powiedział o sytuacji w zatłoczonym autobusie. Tymczasem najprawdopodobniej skupił się na manewrowaniu w korku. Pobita kobieta jest przerażona. W poniedziałek po południu złożyła w komisariacie przy pl. Piłsudskiego zawiadomienie, że została napadnięta. Dostała skierowanie na obdukcję lekarską. Boli ją kręgosłup. Lekarz wypisał jej zwolnienie do wtorku.
– To niesamowity akt zezwierzęcenia – uważa jej mąż Marek Domagała. – Mało brakowało, żeby nasze dziecko wpadło pod autobus.
Agresywna dziewczyna może być uczennicą pobliskiego zespołu szkół przy ul. Pieszej. Jest tam Gimnazjum nr 32 oraz X Liceum Ogólnokształcące. – Dla mnie to niewyobrażalne, żeby młoda osoba uderzyła matkę z dzieckiem – denerwuje się Bożena Koronkiewicz, dyrektorka zespołu szkół.
– Jeżeli okaże się, że to nasza uczennica, zajmiemy się tą sprawą. Nie ma znaczenia, że do zdarzenia doszło poza szkołą. Jeśli agresorka nie skończyła 17 lat, czeka ją sąd rodzinny. Może dostać kuratora sądowego albo trafić do ośrodka wychowawczego. Jeśli jest dorosła, będzie odpowiadała za naruszenie nietykalności cielesnej. Za uszkodzenie ciała, nawet w lekkim stopniu, grozi do dwóch lat więzienia. Wszystko zależy od wyników obdukcji. Jeśli okaże się, że nastąpiło uszkodzenie ciała do 7 dni, pobita będzie mogła wystąpić z oskarżeniem jedynie z powództwa cywilnego. – Na pewno wystąpimy – zapowiada Marek Domagała.
Skąd w nastolatce tyle agresji?
– Wiem z rozmów z młodzieżą, że bardzo nie lubią, gdy dorośli zwracają im uwagę w autobusie. Drażni ich, gdy starsze panie oczekują, że ustąpią im miejsca. Myślą sobie: „Dlaczego mam to zrobić, skoro cały dzień ciężko pracowałem w szkole, a starsza pani niczym się nie zmęczyła?”. Dlatego potrafią odburknąć nieprzyjemnie na takie uwagi.
Ale tu kobieta z dzieckiem grzecznie zapytała, czy dziewczyna wysiada. I została pobita.
– Taki niekontrolowany wybuch agresji u młodej osoby to bardzo niebezpieczne. Może to wyrażać złość na cały świat dorosłych: i rodziców, i tych w szkole. Być może na co dzień nie poświęcają jej tyle uwagi, ile by chciała. Tu dorosły czegoś od niej chciał. Nieważne, że w grzeczny sposób. Na nią nie zwraca się uwagi, dlaczego ona miałaby to robić?
Jak wychowywać dzieci, by potem nie zdarzały się takie sytuacje?
– Tak naprawdę dziecko można wychować do 12–14 roku życia. Później można je tylko odciągać od pewnych zachowań. Najważniejsze jest przedszkole i nauczyciel w nim. Dziecko zawsze potrzebuje uwagi dorosłego. Jeśli ma jej za mało, będzie rozrabiało. Trzeba dowiedzieć się, w czym tkwi problem. I pomóc go rozwiązać. Z czasem dziecko będzie sobie radziło ze swoimi kłopotami coraz bardziej samodzielnie.
Anna Gabińska