Twarze Lichenia
Licheń nie miał możnych sponsorów. Sanktuarium, a potem bazylikę budowano z datków wiernych. Określenie "kicz" przychodzi na myśl najczęściej, kiedy ogląda się tutejsze figurki, obrazy i kapliczki. Jednak ktoś, kto w ten sposób próbowałby patrzeć na Licheń, niewiele z niego zrozumie To pielgrzymom, a nie znawcom sztuki, miała się podobać. W minioną sobotę nuncjusz abp Józef Kowalczyk konsekrował największą w Polsce świątynię – pisze w ostatnim numerze „Tygodnik Powszechny”.
16.06.2004 | aktual.: 16.06.2004 11:31
W księdze łask prowadzonej w Licheniu są dziesiątki zapisów uzdrowień. To jeden z powodów, dla których sanktuarium maryjne we wsi pod Koninem odwiedza rocznie 1,5 miliona wiernych. W soboty i niedziele, kiedy pielgrzymów jest najwięcej, spowiedź trwa od 6 do 22. Być może właśnie przy konfesjonałach dokonuje się najwięcej cudów. – „A przyjeżdżają czasem z bardzo poważnymi sprawami” - mówi ks. Eugeniusz Makulski, od 37 lat licheński proboszcz, kustosz sanktuarium i budowniczy bazyliki. Dokonał rzeczy, którą także można rozpatrywać w kategoriach cudu: w ciągu dziewięciu lat zbudował w szczerym polu, wyłącznie z pieniędzy pielgrzymów, ogromny kościół.
Bazylika robi wrażenie: największa w Polsce, siódma w Europie, jedenasta na świecie. Ma najwyższą (103 m) wieżę i największy (19 ton wraz z jarzmem), odlany we włoskiej ludwisarni dzwon Maryi Bogurodzicy.
O lokalizacji bazyliki zadecydowało objawienie, jakie miał w połowie XIX w. miejscowy pastuch, Mikołaj Sikacz. Mimo początkowych oporów władz duchownych (objawienie do tej pory nie jest uznane przez Kościół), miejsce w którym miała ukazać się Matka Boża przyciągało coraz więcej wiernych. 15 sierpnia 1967 r. odbyła się koronacja obrazu Matki Bożej Bolesnej. Dokonał jej prymas Wyszyński, a na uroczystość zjechało 20 biskupów i 200 tysięcy wiernych. Prace na terenie sanktuarium ruszyły po koronacji. Rok później w Licheniu pojawiają się trzy pierwsze dzwony, a nad brzegiem pobliskiego jeziora kustosz ustawia figurę Matki Bożej Licheńskiej. Każda kolejna budowa okupiona jest kolegiami karnymi, a potem sprawami sądowymi – przypomina „Tygodnik”.
W III RP ruszyła budowa kościoła. Kustosz zbierał na nią pieniądze od połowy lat 80. - każdy, kto przesłał nawet najdrobniejszy dar, otrzymywał serdeczny list od kustosza z przedstawieniem stanu budowy, zamierzeń i potrzeb, wraz z błogosławieństwem dla całej rodziny. Tych listów wysłano miliony i nie bez powodu ks. Makulskiego uważa się za prekursora marketingu bezpośredniego w Polsce. Kustosz osobiście podejmował wszystkie decyzje, przez jego ręce przechodziły ogromne sumy: sam kontrakt z Budimexem opiewał na ponad 100 milionów zł. Mniej więcej drugie tyle pochłonął wystrój wnętrza.
Świątynia jednak większości się podoba, choć onieśmiela wielkością i przepychem – opisuje dziennikarz „TP”. Znacznie lepiej pielgrzymi czują się w ciasnym kościele z wizerunkiem Maryi i na licheńskich alejkach, gdzie można pospacerować, odpocząć. Największym przeżyciem jest pewnie Golgota, usypana z kamieni według pomysłu kustosza w latach 70. Kolejne kaplice na drodze krzyżowej: przebłagania za grzech pijaństwa, jaskinia zdrady, jaskinia nienarodzonego dziecka. Schodami pokutnymi schodzi się na kolanach (sklepienie jest tak niskie, że w innej pozycji zejście byłoby niemożliwe), obok “maszkaronów” przedstawiających największych grzeszników: Hitlera, Stalina i Jerzego Urbana.
Ostatnio Licheń staje się modny. Termin ślubu trzeba ustalać na wiele miesięcy naprzód, po ślubie obowiązkowe zdjęcie na “moście zakochanych”. Stanowi też idealne połączenie miejsca sakralnego i miejsca wypoczynku: w weekendy mieszkańcy Konina przyjeżdżają tu na spacery. Ale późnym wieczorem na terenie ogrodzonego szarym murem sanktuarium jest już tylko modlitwa – pisze „Tygodnik”. Ks. Kumala prowadzi procesję z kościoła św. Doroty do bazyliki. Kilometrową trasę kilka tysięcy wiernych pokonuje oświetlając drogę świecami. Przez całą noc trwa adoracja cudownego obrazu. Szepty modlitw wznoszą się ku rozgwieżdżonemu niebu.