TVN (na razie) kończy z polityką
Zapowiedź wyrzucenia z ramówki TVN programów „Teraz My” i „Kawa na ławę” wywołały spore zamieszanie wśród pracowników stacji. Jak ustaliła „Gazeta Polska”, zmiana linii programowej TVN to zarówno próba sprostania rynkowej konkurencji, jak i efekt nowej strategii kierownictwa.
„Rzeczywiście od czerwca nie będzie nas w TVN i zastanawiamy się, co dalej ze sobą zrobić” – powiedział w rozmowie z dziennikiem „Polska. Times” Andrzej Morozowski. Decyzję o zdjęciu z anteny „Teraz My”, prowadzonego przez Morozowskiego wspólnie z Tomaszem Sekielskim, ogłosił autorom programu sam Piotr Walter, dyrektor generalny TVN.
Walter pozazdrościł Solorzowi
„Teraz My” – jeden z najpopularniejszych programów publicystycznych w polskiej telewizji – a także „Kawa na ławę” Bogdana Rymanowskiego mają być, według zapowiedzi kierownictwa stacji, przeniesione do kanału TVN24. Dzięki temu zarysować ma się wyraźniejszy podział na rozrywkowy, „plebejski” TVN i poważny informacyjno-publicystyczny TVN24, przeznaczony dla „elity”.
Jak dowiedziała się „Gazeta Polska”, na pomysł ten wpadli Piotr Walter i Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Chodzi o to, by w kanale ogólnym zrobić więcej miejsca dla kolejnych dochodowych seriali i programów rozrywkowych, a TVN24, który w ubiegłym roku zanotował spadek udziału w rynku (w porównaniu z rokiem 2008), wzmocnić nazwiskami znanych dziennikarzy. Jedyny problem w tym, że oglądalność TVN24 – a co za tym idzie: budżet i warunki finansowe – nie mogą równać się z tym, co oferuje TVN. Albo więc autorzy „Teraz My” przełkną gorzką pigułkę, albo będą musieli rozstać się z ITI.
– Za Sekielskim i Morozowskim nikt nie będzie płakać, bo po pierwsze: pozycja TVN24 wśród stacji informacyjnych jest na razie niezagrożona, a po drugie: ich przejście do TVN24 oznaczałoby, że ktoś, kogo miejsce zajęliby w ramówce, musiałby pożegnać się z dotychczasową pracą – mówi nam jeden z pracowników telewizji Piotra Waltera. Poza tym, dodaje nasz rozmówca, priorytetem jest teraz nie prestiż i telewizja informacyjna, lecz pieniądze i rozrywka. Powód? Kłopoty finansowe ITI i rosnąca presja konkurencji, zwłaszcza Polsatu.
To właśnie bowiem spółka Zygmunta Solorza może czuć się zwycięzcą nieoficjalnej rywalizacji telewizji komercyjnych w roku 2009. Mimo kryzysu Polsat zdobył 17,38 proc. (drugie miejsce po TVP1) udziałów w rynku w grupie widzów 16–49 (najatrakcyjniejszej dla reklamodawców), wyprzedzając TVN (16,91 proc.), TVP2 (14,3 proc.), TV4 (2,46 proc.) i TVN Siedem (2,04 proc.). Kierownictwo TVN mocno musiała także zaboleć porażka w noc sylwestrową, gdy na zorganizowanej przez tę stację imprezie w Warszawie bawiło się zaledwie 20 tys. ludzi. Dla porównania: Sylwester z TVP2 zgromadził we Wrocławiu 100 tys. osób, a impreza Polsatu, która odbyła się w Krakowie – aż 200 tys. Liczba uczestników przełożyła się na wyniki oglądalności: sylwestrowy koncert w Polsacie przyciągnął 3 mln widzów, a w TVN – 1,5 mln. Dystans dzielący Polsat News od TVN24 Zygmunt Solorz skutecznie nadrobił wielkim sukcesem Polsatu Sport (zdecydowany lider wśród kanałów sportowych) i coraz mocniejszą pozycją rynkową emitowanych w głównym Polsacie
„Wydarzeń”.
TVN: fiasko politycznego romansu
Strategia programowa Polsatu jest prosta: główny, sztandarowy kanał spółki dostarcza rozrywkę, Polsat Sport relacjonuje najważniejsze wydarzenie sportowe, a Polsat News to kanał informacyjny. Solorz unika przy tym doraźnego angażowania się w politykę, tak widocznego w programach publicystycznych, informacyjnych, a nawet rozrywkowych w TVN. Unika – i wyraźnie na tym zyskuje.
Gdy ITI po początkowym sukcesie TVN, a potem TVN24, zaczynał dokonywać dziwnych operacji finansowych i przejawiać coraz większe ambicje w kształtowaniu sceny politycznej (po aferze Rywina koncern Wejcherta i Waltera stał się w miejsce Agory głównym medialnym rozgrywającym III RP), telewizja Solorza, kojarzona dotąd z siermiężnymi „hitami Polsatu” i lansowaniem muzyki disco polo, systematycznie pracowała nad zmianą wizerunku. Inwestycje w nowocześniejszy image, połączone z rozbudowywaniem oferty (telewizja cyfrowa, kanały tematyczne) i dyscypliną biznesową, sprawiły, że jedno z najmłodszych „dzieci” Solorza – spółka Cyfrowy Polsat – ma doskonałe notowania na giełdzie. Tymczasem ITI – który dziś ma ogromne zadłużenie i musi radzić sobie z ryzykowną inwestycją w platformę cyfrową „n” – wdał się w 2005 r. w polityczno-medialny romans z Platformą Obywatelską. Najpierw TVN i TVN24 wyraźnie wspierały Donalda Tuska i jego partię w wyborach, potem – głównie poprzez dobór i prezentowanie informacji w „Faktach” oraz
publicystykę (Monika Olejnik, „Teraz My”, „Szkło kontaktowe”) – bezpardonowo atakowały rząd PiS, aby wreszcie po wyborach w 2007 r. zyskać w niektórych kręgach takie przydomki jak WSI24 czy „Tusk Vision Network”.
Politycy PO nie pozostawali oczywiście dłużni. Wyjątkowa przychylność Hanny Gronkiewicz-Waltz wobec ITI w sprawie stadionu Legii, olbrzymi kredyt udzielony w 2007 r. koncernowi przez Pekao SA (gdy szefem tego banku był Jan Krzysztof Bielecki) i próba zniszczenia przez Platformę mediów publicznych – to tylko najważniejsze elementy tej „współpracy”.
W 2009 r. wszystko zaczęło się jednak nagle psuć i okazało się, że „polityczna” strategia TVN może skończyć się fiaskiem. Najpierw – w wyniku kryzysu – opłacalność budowy stadionu Legii stanęła pod znakiem zapytania, potem Platforma skompromitowała się licznymi aferami, a ze stanowiska prezesa Pekao SA zrezygnował związany z PO Jan Krzysztof Bielecki. Jednocześnie stało się również jasne, że w tej kadencji parlamentu partii Tuska nie uda się przeprowadzić skutecznie ani likwidacji, ani fragmentaryzacji mediów publicznych.
Rozczarowani Tuskiem i Platformą
Według naszych informacji właśnie to ostatnie „niedociągnięcie” Platformy zadecydowało o czasowym zawieszeniu nieformalnej przyjaźni między partią Tuska a TVN. Prywatyzacja lub upadek finansowy telewizji publicznej byłaby bowiem dla ITI wybawieniem od wielu kłopotów; oznaczałaby m.in. zniknięcie jednego z dwu głównych konkurentów, zażegnanie niebezpieczeństwa powstania bezpłatnej publicznej platformy cyfrowej, a także uzyskanie dostępu do setek tysięcy filmów i audycji zarchiwizowanych w TVP.
Przypomnijmy, że Platforma Obywatelska od początku swoich rządów przymierzała się do osłabienia mediów publicznych. Słynny plan przekazania regionalnych ośrodków radia i telewizji samorządom (którego konsekwencją byłaby m.in. likwidacja TVP Info, głównego rywala TVN24), osłabiający pozycję mediów publicznych projekt ustawy medialnej czy sztuczne podsycanie atmosfery niepewności i chaosu wokół TVP były – świadomym lub nie – działaniem na korzyść koncernu ITI. Jak jednak wiadomo, wskutek niespodziewanie solidarnego oporu partii opozycyjnych oraz protestu twórców plan dekompozycji mediów publicznych powiódł się tylko częściowo. Bo choć znacząco spadły m.in. wpływy z abonamentu, a kasa TVP (a także radia, np. Programu 3) świeci dziś pustkami, to struktura własnościowa pozostała niezmieniona, a widzowie i słuchacze wcale się od mediów publicznych nie odwrócili. Dla przykładu: według najnowszego opracowania „Main News Europe EBU” główny serwis informacyjny TVP1, czyli od dawna skazywane na śmierć „Wiadomości”, był
w 2009 r. najlepiej oglądanym programem informacyjnym w Polsce i w kontynentalnej Europie Zachodniej!
Okazało się więc, że po niepowodzeniach Platformy na odcinku mediów publicznych i po odejściu z Pekao SA Bieleckiego (jeszcze raz przypomnijmy: ITI zadłużone jest w konsorcjum pod przewodnictwem tego banku aż na 320 mln euro) Donald Tusk i jego wpływy przestały być już w zasadzie dyrektorom TVN przydatne. Analiza rynku – na którym triumfy święci „apolityczny” Polsat – doprowadziła zaś kierownictwo stacji (ze Szwajcarem Markusem Tellenbachem na czele) do wniosku, że nadmierne angażowanie się w rozgrywki polityczne jest po prostu zbędnym balastem. Czy to już zatem koniec polityki w TVN?
Tego akurat przesądzić nie można. Niewykluczone bowiem, że skreślani dziś przez Piotra Waltera dziennikarze „Teraz My”, jak również autorzy innych zepchniętych na boczny tor programów publicystycznych, wrócą w razie wyjątkowych okoliczności politycznych do łask swoich pracodawców. Komentując decyzję o przeniesieniu duetu Sekielski–Morozowski do TVN24, Edward Miszczak, jedna z najbardziej wpływowych osób w TVN, zapowiedział: „To jest rok wyborczy, może zdarzyć się wiele, i być może odwleczemy tę decyzję”.
Magdalena Nowak