Tutaj w sobotę nie włączyli syren alarmowych. "Dopiero się przygotowujemy"
W sobotę w Krasnymstawie powinny były wyć syreny alarmowe. Nie zostały włączone, bo dyżur akurat miał pracownik jeszcze nieprzeszkolony - dowiaduje się WP. Cicho było też w małych gminach objętych alertem RCB, nawet takich, które mają strażackie syreny. Powód? Odpowiedni system dopiero tam powstaje.
- Sprawa syren alarmowych to są lata zaniechań, nikt o tym nie myślał do tej pory. Nie jesteśmy przygotowani. Dopiero się przygotowujemy - nie owija w bawełnę starosta krasnostawski Janusz Szpak. To właśnie w jego powiecie w sobotę doszło do największej wpadki z użyciem syren alarmowych.
Rzecznik wojewody lubelskiego informuje WP, że w sobotę system alarmowania i ostrzegania na szczeblu samorządu został uruchomiony w powiatach: chełmskim, włodawskim, świdnickim oraz łęczyńskim. A gdzie procedura nie zadziałała?
W chwili kiedy mieszkańcy Chełma, Świdnika czy Łęcznej dziwili się, z jakiego powodu w ich miastach wyją syreny alarmowe, w Krasnymstawie panowała zupełna cisza. Mieszkańcy tego miasta dostali wprawdzie alerty RCB o "zagrożeniu atakiem z powietrza", ale syren tam nie włączono.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Francuskie myśliwce nad Polską. Nagranie Rafali w ramach misji NATO
- System nie został uruchomiony w powiecie krasnostawskim. Z informacji przekazanych Lubelskiemu Urzędowi Wojewódzkiemu wynika, że przyczyną takiego stanu rzeczy były problemy komunikacyjne pomiędzy starostwem a urzędem miasta - informuje Marcin Bubicz, rzecznik wojewody lubelskiego.
Starosta krasnostawski Janusz Szpak precyzuje, że na sytuację w jego powiecie nałożyły się dwa problemy. Pierwszy z nich to zwykły błąd ludzki.
- Ustanowiliśmy w zarządzaniu kryzysowym dyżury przez pełne 24 godziny, ale tam pracują tylko dwie osoby. Żeby uzupełnić te dyżury, musiałem pobrać ludzi na przykład z wydziału kultury - nieprzeszkolonych, zupełnie niemających pojęcia. I najprawdopodobniej coś się zadziało, on się pomylił czy coś i nie włączył tej syreny. Rzeczywiście tak było, ale co można zrobić? - rozkłada ręce starosta Janusz Szpak.
Kiedy do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego dotarła informacja o wpadce z Krasnegostawu, starosta musiał się tłumaczyć.
- Do tej pory nic się na ten temat nie mówiło, w całej Polsce było rozluźnienie. Kto mówił o jakichś syrenach? Ja do niedawna miałem tylko jednego pracownika w wydziale zarządzania kryzysowego, teraz mam dwóch. Ale w sytuacji kiedy musimy mieć 24-godzinne dyżury to i tak za mało. Już wydałem rozkaz, żeby jeszcze trzech pracowników dokooptować - mówi Janusz Szpak.
Dodaje, że odbędą się też odpowiednie szkolenia, żeby sytuacja z soboty się nie powtórzyła.
- Zabiorę ludzi z innych wydziałów, zrobię im przeszkolenie i muszą przejść do tego wydziału - zapowiada samorządowiec.
Różne syreny, różne dźwięki
Błąd pracownika starostwa dotyczył syren, które znajdowały się na terenie miasta Krasnystaw. Jest ich tam zamontowanych siedem. Można je włączyć automatycznie. Należą one do systemu wczesnego alarmowania i ostrzegania. Na terenie województwa lubelskiego jest blisko 250 takich syren. Jak dowiaduje się WP, około 30 z nich jest niesprawnych, a kolejne 190 to zwykłe syreny analogowe. Tylko około 30 z nich to syreny sterowane elektronicznie, które można uruchamiać zdalnie. To osobny system, który częściowo zadziałał w sobotę.
Drugim, zupełnie osobnym systemem są syreny będące w dyspozycji straży pożarnej: państwowej i ochotniczej. Takie syreny, które informują o tym, żeby strażacy ochotnicy ruszyli do gaszenia pożaru, albo na pomoc ofiarom wypadku drogowego.
Takie syreny są we wszystkich gminach, gdzie są jednostki OSP. Tak jest np. w Siedliszczach w powiecie chełmskim. Ten rejon również był w sobotę zagrożony potencjalnym atakiem z powietrza.
- Syrena alarmowa w sobotę nie została włączona, były tylko SMS-y z RCB. Być może były jakieś procedury, które spowodowały, że u nas te syreny nie zawyły - przypuszcza sekretarz gminy Siedliszcze Tomasz Szczepaniak.
Jak wyjaśnia, syrenę w Siedliszczu uruchamiają strażacy z Chełma. Jedna z nich włączana jest automatycznie. Są jeszcze trzy inne na pozostałych remizach w gminie. Ale gdyby chcieć uruchomić każdą z nich, to ktoś musiałby najpierw zawiadomić strażaka, a on następnie musiałby pobiec do remizy i załączyć ją ręcznie.
Ale podstawowy problem z tymi syrenami jest w tej chwili taki, że nie są w ogóle przystosowane do emisji trzyminutowego, modulowanego dźwięku o alarmie powietrznym, a także tak samo długiego alarmu ciągłego kończącego alarm.
- Ten system służy alarmowaniu jednostek OSP i jest aktualnie modernizowany - przyznaje w odpowiedzi na pytania WP st. bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej.
Dodaje, że w przyszłości system alarmowania OSP będzie mógł być dostosowany do zarówno do alarmowania jednostek straży pożarnej, jak i ostrzegania ludności. Pod warunkiem, że samorządy przeznaczą na ten cel pieniądze. Wreszcie będą jednak miały taką możliwość.
Dopiero powstaje duży system. 4060 lokalizacji nowych syren
W tej chwili Komenda Główna PSP na zlecenie MSWiA realizuje także projekt, który ujednolici system ostrzegania i alarmowania w całym kraju.
- W każdej gminie w powiecie, w jednostce ochotniczej straży pożarnej będącej w Krajowym Systemie Ratownictwa Gaśniczego jest już zamontowany system ostrzegania i alarmowania ludności, ale on jeszcze nie jest do końca wdrożony - mówi WP ogniomistrz Damian Misiura z KM PSP w Chełmie.
Odbiory urządzeń zostały przeprowadzone, ale trwa jeszcze przetarg na dostarczenie kart SIM, dzięki którym będzie się odbywała łączność z syrenami. W samym województwie lubelskim będą 164 lokalizacje nowych syren. Zostaną one uruchomione jednak prawdopodobnie dopiero w 2026 roku.
- Oprócz tego, jako Lubelski Urząd Wojewódzki, rozpisujemy przetarg na kolejne 460 syren. Jak to wszystko będziemy mieli gotowe, to w 2026 roku będziemy mieć 100 proc. pokrycia zapotrzebowania dla woj. lubelskiego - zapowiada w rozmowie z WP wojewoda lubelski Krzysztof Komorski.
W całej Polsce nowy system obejmie 4 060 lokalizacji. Na ten cel przeznaczono 175 mln zł ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl