Tusk ostrzega: wszyscy spodziewają potężniejszej fali
Premier Donald Tusk powiedział w sobotę, że nie może teraz "przechwalać się", że za dwa tygodnie samodzielnie ułoży rząd, bo wiele wskazuje na to, że nowy gabinet PO będzie z kimś współtworzyć. Według niego, po wyborach, w nowym rządzie potrzebne jest "odświeżenie" i "nowa energia". Jako premier, który uchronił swój kraj przed pierwszą falą kryzysu mam obowiązek, tu w Krakowie, powiedzieć, że wszyscy wkoło spodziewają się drugiej, potężniejszej fali, a PO daje gwarancję stabilnego rządzenia - mówił Tusk.
Najważniejsze w wyborach jest to, czy wybierzemy bezpieczny wariant rządzenia, gdy wokół świat chwieje się w posadach - mówił w niedzielę w Krakowie premier Donald Tusk. PO daje gwarancje odpowiedzialnego i stabilnego rządzenia - podkreślał.
- W tej kampanii naprawdę chodzi o to, czy wybierzemy na kolejne cztery lata bezpieczny wariant rządzenia. Wokół nas świat gospodarczy i finansowy chwieje się w posadach. Po tych czterech latach jako premier, który uchronił swój kraj przed pierwszą falą kryzysu mam obowiązek, tu w Krakowie, powiedzieć, że wszyscy wkoło spodziewają się drugiej, potężniejszej fali - mówił Tusk na spotkaniu zorganizowanym na krakowskim Rynku Podgórskim.
Dlatego - według premiera - tak ważne jest, żeby w Polsce rządzili ci, którzy potrafią uchronić kraj od niebezpieczeństw związanych z europejskim i światowym kryzysem gospodarczym. - Niektóre państwa nie wytrzymały. Całe narodowe gospodarki zostały zmiecione przez ten kryzys. Mówi się dziś o możliwym bankructwie najpotężniejszych państw - wyliczał szef rządu.
Dodał, że PO powinna ubiegać się w tych wyborach o władzę z całą determinacją i przekonaniem, bo daje gwarancje stabilnego, odpowiedzialnego rządzenia. - U nas przez cztery lata nie trzeba było jak w wielu krajach, i to bogatszych, obcinać pensji i emerytur. Uniknęliśmy masowych zwolnień i bankructwa wielu firm, ale to się nie dzieje przypadkiem - stwierdził Tusk.
Myślałem, że w Polsce można więcej osiągnąć
Polska dzisiaj potrzebuje pozytywnej energii, bo właśnie ta pozytywna energia Polaków była być może główną tarczą przed kryzysem; nie wybierajmy tych, dla których narzekanie jest główną filozofią a odwet główną motywacją - mówił w niedzielę w Krakowie premier Donald Tusk.
- Wśród kandydatów są także tacy, którzy szukają w polityce odwetu, którzy szukają w polityce szansy na powrót ich złych emocji - powiedział Tusk podczas spotkania na Rynku Podgórskim.
- Nie dajmy zabrać sobie tej wiary we własne siły, w to, że Polska może naprawdę być jednym z liderów w Europie. Nie wybierajmy tych, dla których narzekanie jest główną filozofią, niewiara jest podstawą działania, a odwet główną motywacją - apelował Tusk.
Premier mówił, że te wybory to także festiwal obietnic, które sięgają nawet setek miliardów złotych.
- Ja cztery lata temu też myślałem, że w Polsce można więcej osiągnąć. Nie przewidziałem kryzysu. Pamiętam, że cztery lata temu być może powiedziałem za wiele - przyznał Donald Tusk. - To jest powód, dla którego przestrzegam PO, siebie samego każdego dnia, ale przede wszystkim naszych konkurentów, aby ważyli słowa - dodał.
Lider PO podkreślił, że "odpowiedzialna polska polityka musi polegać na mówieniu ludziom prawdy prosto w oczy", a nie na "chowaniu się w studiach telewizyjnych, nie na unikaniu debaty twarzą w twarz". - Trzeba ludziom powiedzieć, co jest możliwe, na co nas stać - zaznaczył.
- Dziękuję bardzo za wasze wsparcie. Wasza siła będzie bardzo potrzebna w tych ostatnich dniach. Nikt nie zwolni nas z obowiązku, aby zadbać o Polskę przez następne cztery lata - mówił Tusk do zgromadzonych.
Na Rynku Podgórskim, gdzie odbywało się spotkanie, PO zorganizowała "Białą niedzielę" - w rozstawionych tam namiotach można było skorzystać z bezpłatnych badań i konsultacji lekarskich. - Ja w Krakowie, myśląc także o chorych i tych, którzy niosą pomoc, myślę także o tym, ile siły potrzeba, a ja czuje tą siłę i w sobie i w was, ile siły trzeba, żeby kolejne cztery lata Polskę przed złem uchronić - powiedział premier. Swoje poparcie dla PO ogłosił podczas spotkania aktor Andrzej Grabowski.
"Typowanie wam pozostawiam"
Tygodnik "Newsweek" poinformował w niedzielę, że w wywiadzie - którego pełna wersja ukaże się w poniedziałek - premier Tusk mówi m.in.: "Nowe wybory oznaczają nowy rząd. I choć wysoko oceniam swoich ministrów, nie sądzę, by więcej niż pięcioro z nich kontynuowało swoją pracę. Także z tego powodu, że w niektórych dziedzinach trzeba postawić na nowe priorytety".
Premier, który w niedzielę odwiedza Kraków, pytany przez dziennikarzy o tę wypowiedź i o to, którzy z obecnych ministrów mają szansę zachować stanowiska w nowym gabinecie odpowiedział: "Typowanie wam pozostawiam".
Dopytywany, czy to prawda, że w przyszłym rządzie - jeśli PO wygra - będzie tylko 5 ministrów z obecnego stwierdził, że "bardzo dużo zależy też od wyniku wyborczego". "Platforma będzie miała tylu ministrów, ile dostanie głosów, znaczy mówię o proporcjach" - powiedział premier.
- Ja dziś nie mogę się przechwalać, że ułożę za dwa tygodnie nowy gabinet samodzielnie, bo wiele na to wskazuje, że będziemy to robili z kimś. I ten ktoś będzie miał na pewno jakieś oczekiwania. Więc ja staram się odpowiedzialnie do tego podchodzić, ale na pewno niektórzy swoją robotę wykonywali tak dobrze, jak tylko potrafili, ale trzeba nowej energii, zawsze trzeba nowej energii - powiedział Tusk.
- Tak jak były zmiany w trakcie kadencji, to tym bardziej po wyborach potrzebne są zmiany, odświeżenie, taka młodzieńcza determinacja. Nic dziwnego, że niektórzy po 4 latach mogą mieć też dosyć - powiedział.
Tusk dopytywany po raz kolejny o to, którzy z obecnych ministrów mogą pozostać w nowym rządzie, powiedział, że byłoby nieuczciwością z jego strony "wypowiadanie słów, które mogłoby kogoś przesadnie osłabić, a kogoś przesadnie wzmocnić". - Bo na ostatniej prostej przed metą ja się uważam za przyzwoitego człowieka i nikogo nie będę krzywdził w ten sposób - powiedział. Ale - dodał premier - "oczywiście nowy rząd będzie nowym rządem i tych nowych będzie na pewno więcej niż tych starych".