"Tusk nigdy nie był tak silny. PO ma pole do popisu"
Tak silny Donald Tusk jeszcze nie był! Afera taśmowa stała się swoistym kneblem założonym na PSL, którego ostatnie ambicje do podkreślania swojej tożsamości jako koalicjanta, zostały skutecznie przytemperowane, wskutek czego Platforma zyskała nieograniczone pole do popisu.
- To stabilizacja koalicji przemocą – ocenia politolog dr Rafał Chwedoruk. Oczywiście cios wymierzony w PSL to swoisty samobój, który zdaniem Chwedoruka odegra znaczną rolę w procesie umacniania pozycji Donalda Tuska jako premiera i polityka. - PO potwierdza swoją przewagę nad koalicjantem i lepszej sytuacji PO już mieć nie może – mówi politolog. Chwedoruk zwraca uwagę, że uwikłany w aferę PSL obecnie będzie wyłącznie myśleć jak przetrwać nadchodzące miesiące. A jak lepiej to zrobić, niż przy boku PO? Można więc przypuszczać, że sytuacja rodzi nieograniczoną swobodę działania dla PO, której PSL w imię swojego "być albo nie być", powinien przyklasnąć nawet tak niepopularnym dla ludowców sprawom jak reforma KRUS, czy też dofinansowanie straży pożarnej. Pytanie tylko, czy tę swobodę wykorzysta.
To gra warta świeczki, nawet za cenę ochrony "tego złego”, bo w tej sytuacji PO może więcej, PSL mniej. Oczywiście, Platforma mogłaby umyć od wszystkiego ręce zmieniając koalicjanta, ale to po prostu się nie opłaca. - Wejście w alianse z kimkolwiek innym byłoby nieracjonalne dla Donalda Tuska – uważa dr Chwedoruk. - Koalicja z SLD byłaby nie do przyjęcia dla znacznej części wyborców, jak i parlamentarzystów PO. Z kolei formalna koalicja z Ruchem Palikota, bo de facto taka istnieje obecnie, jest niekorzystna ze względu na sposób uprawiania polityki przez Janusza Palikota – tłumaczy Chwedoruk.
Również profesor Ireneusz Krzemiński uważa, że afera nie zagrozi stabilności koalicji. Nikomu do głowy nie przyjdą jakiekolwiek przetasowania, choćby dlatego, że według profesora ta afera to "żadna rewelacja”. - Mam takie wrażenie, ze ten wrzask, który nagle się odbywa jest skutkiem sezonu urlopowego. To jest jak z bajki: dziecko krzyczy, że król jest nagi, a przecież wszyscy to wiedzieli od dawna – mówi.
Czy mamy rozumieć, że ta afera to chleb powszedni? - Oczywiście, że tak, to nic nowego – uważa Krzemiński. Zdaniem profesora, jedynym wnioskiem, który powinien być mocno podkreślany i wymuszany przez dziennikarzy, to dążenie do zmian strukturalnych. - Należałoby to potraktować jako bodziec do tego by zacząć pracować nad strukturalnymi zmianami w instytucjach państwowych, by partyjno rodzinne układy zostały zlikwidowane – podkreśla.
Koalicja przetrwa, ale co z samym PSL? Będzie biernym koalicjantem, który zrobi „prawie” wszystko by tylko dotrwać do następnych wyborów? A może i w konsekwencji przekonać się, że to utrzymywanie się na powierzchni to było tylko złudzenie? Zdaniem naszych rozmówców to nie tylko złudzenie. PSL przetrwa, a za jakiś czas już nikt nie będzie pamiętał o aferze. - Ludowcy mogą liczyć, że wyborcy obciążeni kryzysem gospodarczym, zapomną o tej historii, a jeśli Sawickiemu prokuratura nie postawi zarzutów, to jeszcze wróci do gry – przewiduje Chwedoruk. Profesor Krzemiński również nie widzi poważniejszego zagrożenia dla PSL-u. Na pytanie, czy Stronnictwo będzie miało problemy z przekroczeniem progu wyborczego, odpowiada "ee tam!”. - Nie ulega wątpliwości, że cała ta afera jest skutkiem wojny, jaka toczy się przede wszystkim w samym Stronnictwie Ludowym. Jak widać, wojna o przywództwo w tej partii jest bezwzględna – mówi profesor.
Wewnętrzne wybory w PSL dopiero na jesieni, więc możliwe, że to dopiero rozgrzewka przed decydującym starciem i znaczenie słowa "bezwzględna” dopiero poznamy za jakiś czas.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska