Tusk nie chce ugody w "aferze billboardowej"?
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczęła się prawdopodobnie ostatnia już rozprawa w sprawie tak zwanej "afery billboardowej". W tym procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych, który wytoczył Donald Tusk i Platforma Obywatelska, pozwanym jest poseł PiS Jacek Kurski. Sąd zapytał przewodniczącego PO, czy jest skłonny zawrzeć ugodę. Tusk odpowiedział, że nie.
27.03.2007 | aktual.: 27.03.2007 12:32
Na rozprawę stawili się obaj politycy: lider Platformy oraz polityk Prawa i Sprawiedliwości. Sąd zapowiedział na ostatniej rozprawie, że właśnie dziś po raz ostatni już przesłucha polityków w związku z "aferą billboardową". Prawdopodobnie jeszcze dziś odbędą się mowy końcowe w procesie, a następnie sąd zamknie przewód sądowy. Wyrok mógłby zostać ogłoszony na początku kwietnia.
Przed wejściem na salę rozpraw Jacek Kurski mówił, że "w polityce zdarzają się oskarżenia wypowiadane przez poważne osoby wobec poważnych ludzi, które czasami się nie potwierdzają, i tak też było w tym przypadku". Powiedział, że jest w stanie przyznać się do błędu i przeprosić Donalda Tuska. Tak też uczynił na sali rozpraw, kiedy rozpoczęło się ostatnie przesłuchanie posła PiS.
Kurski zaznaczył, że w czerwcu ubiegłego roku, w programie TVN, mówiąc o swoich podejrzeniach co do nielegalnego finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska, miał podstawy do tego, by wysuwać takie tezy. Dodał, że liczy na sprawiedliwy wyrok sądu.
Toczący się przed warszawskim sądem proces w sprawie "afery billboardowej" dotyczy naruszenia dóbr osobistych. Wytoczył go posłowi Jackowi Kurskiemu lider PO Donald Tusk, który poczuł się urażony wypowiedziami Kurskiego z czerwca ubiegłego roku. Poseł Kurski oskarżył wtedy Platformę, że podczas prezydenckiej kampanii wyborczej korzystała z finansowego wsparcia PZU. Według Jacka Kurskiego, który o swych podejrzeniach poinformował w programie "Teraz My" telewizji TVN, PZU miało odsprzedać Platformie Obywatelskiej miejsce na billboardach po kampanii "Stop wariatom drogowym" warte kilkadziesiąt milionów złotych za 3% ich wartości.
Platforma Obywatelska i Donald Tusk twierdzą, że oskarżenia Kurskiego są bezpodstawne i żądają od posła PiS za jego wypowiedzi publicznych przeprosin oraz wpłaty 100 tysięcy złotych na konto Caritas Polska. Jacek Kurski podczas całego procesu przekonywał, że o swoich podejrzeniach informował publicznie w dobrej wierze i "w interesie społecznym". Tłumaczył, że o rzekomym nielegalnym finansowaniu kampanii Tuska mówiły mu "ważne, wiarygodne i wysoko postawione osoby pracujące w PZU", i dlatego - jak twierdzi - miał on prawo poinformować o całej sprawie.