Tusk ma problem! Nic mu nie pomoże
Doprawdy trudno jest ruszyć z posad bryłę gabinetu Donalda Tuska. Jakie by kataklizmy nie nadeszły, jak ostro by rządu nie atakowała opozycja badania pokazują, że generalnie... nic się nie zmienia. Potwierdzają to wyniki ostatniego sondażu dla Wirtualnej Polski.
Spójrzmy na fakty. Premiera dobrze ocenia 35% badanych (spadek o 1 punkt procentowy), źle - 54% (wzrost o 3 punkty). Rząd dobre oceny ma u 27% badanych (bez zmian), złe u 63% (wzrost o 1 punkt procentowy). Oczywiście nadal są to wskazania fatalne, ale od pewnego już czasu się nie zmieniają. W dodatku w innym sondażu - CBOS w ciągu miesiąca zaufanie do premiera wzrosło o 5 punktów procentowych (do 51%), co wywindowało go w tym rankingu na trzecie miejsce!
Jak widać nie zmietli rządu "kibole", choć stojąc przed zamkniętymi za namową Tuska stadionami solennie mu to obiecali. Nie pogorszyły sytuacji kolejne wnioski o odwołanie ministrów - ja zresztą sądzę, że wręcz premierowi pomogły. Liderzy opozycji zgłosili bowiem swoje wota nieufności, na sejmową dyskusję jednak nie raczyli przyjść, oddając głos premierowi i jego ministrom, za co panom Kaczyńskiemu i Napieralskiemu Donald Tusk powinien przesłać flaszkę dobrego alkoholu. Nie zaszkodzili profesorowie Balcerowicz, Rybiński i Krasnodębski. A nawet pani minister Pitera. Rząd się trzyma dzielnie, choć zapewne nawet pan premier nie wie dlaczego.
Nieco inaczej jest w notowaniach partyjnych. Wprawdzie i tu wahania nie są wielkie, ale prowadzą do pewnych konsekwencji. PO nadal na czele (25%), straciła jednak w porównaniu do poprzedniego badania 2 punkty procentowe. Dwa punkty zyskało za to PiS (15%), trzy - SLD (20%). Niby zmiany są niewielkie, ale efekt tych trwających od pewnego czasu spadków widać w zaprezentowanym przez WP przeliczeniu procentów na mandaty. Platforma Obywatelska znów traci bezwzględną większość w sejmie, czyli posiadanie ponad połowy mandatów - tym razem ma ich tylko 205. A to już oznacza konieczność szykowania się do nowych sojuszy, szukania koalicyjnego partnera. Łatwo nie będzie. Z PiS wiadomo: jest między nimi - jak pisał pewien poeta - rów nie do zasypania, żadnej współpracy nie będzie, choćby nawet Platformersi przyszli do prezesa na kolanach i w workach pokutnych. Z SLD też może być trudno, bo podbieranie komukolwiek sreber rodowych (Arłukowicz i inni) nie przysparza sympatii.
Warto się jednak zastanowić, dlaczego przy wszystkich dotykających PO i jej rząd klęskach, opozycyjnych kanonadach, własnych wpadkach oraz zwykłych błędach w rządzeniu partia ta niezmiennie pozostaje na pozycji lidera. Opozycja zaś nie potrafi nawet zbliżyć się do czoła peletonu.
Myślę, że powód jest prosty - w naszej plastikowej polityce, w której nie liczą się nie tylko idee, ale nawet oczekiwania wyborców, opozycja skupia się na sprawach dla nas (wyborców właśnie) obojętnych. Oto w ostatnim wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Jarosław Kaczyński mówi o ograniczaniu praw opozycji "aż do prób cenzury"; rosnącej sile lobby rosyjskiego i niemieckiego; "sprawie smoleńskiej" i aferze hazardowej. Czy to są tematy na których można zbudować wyborcze zwycięstwo? Wątpię!
Może dobrze by było, gdyby główne partie opozycyjne przyjrzały się wynikom niedawnych hiszpańskich wyborów samorządowych. Rządzący krajem socjaliści padli nie na problemach historycznych czy obyczajowych. Przegrali - zdaniem wielu komentatorów - po prostu z kryzysem. I to jest rzecz najważniejsza. Jeśli dzisiejsza opozycja nie zacznie stawiać pytania o to, kto ma zapłacić koszty kryzysu, to opozycją pozostanie po wsze czasy. Czego ani jej, ani nam wszystkim nie życzę.
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski