Tusk kontra Rokita
Po wymuszonym wycofaniu się z Platformy
Obywatelskiej Zyty Gilowskiej zaostrzy się konfrontacja między
Donaldem Tuskiem i Janem Rokitą. Jeśli przed wyborami
parlamentarnymi Tusk nie wykończy Rokity, to po przegranych
niechybnie przez Tuska wyborach prezydenckich Rokita wykończy jego
- pisze w "Trybunie" Krzysztof Pilawski.
25.05.2005 | aktual.: 25.05.2005 14:42
A było tak dobrze. Sondażowej klęsce SLD towarzyszyło przenoszenie sympatii wyborców na Platformę Obywatelską. W marcu ubiegłego roku, gdy - według CBOS - PO mogła liczyć w wyborach na 28.5% głosów, Jan Rokita ogłosił nową strategię partii. Głównym wrogiem dla niej nie była już lewica, lecz także ostro zwyżkująca w sondażach Samoobrona - zaznacza publicysta "T".
Platforma ukryła swój liberalny charakter za populistycznymi hasłami. Nie mówiła o podatku liniowym i innych formach wspierania najbogatszych, lecz - w ramach wielkiej akcji promocyjnej "4 razy TAK dla Polski" - przekonywała, że rozwój kraju zależy od zniesienia Senatu, zmniejszenia o połowę liczby posłów, wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i ograniczenia immunitetu prlamentarnego.
Choć minęło niewiele czasu, widać już jak bardzo archaiczny to program. Bezużyteczny w obecnej kampanii. Jednak wówczas demagogia PO odniosła sukces - partia umacniała się jako zdecydowany lider sondaży, zaś Jan Rokita był wyraźnie zadowolony, gdy dziennikarze zwracali się do niego per "panie premierze".
"Oto prawdopodobnie przyszły premier RP" - przedstawił w styczniu br. Rokitę Aleksander Smolar z Fundacji Batorego, w której polityk PO wygłosił wykład traktowany jako expose. Rokita nie opowiadał o kontrowersyjnym 15% podatku liniowym, lecz skupił się na wątkach dla "ludu" - lustracji majątkowej polityków, pełnym ujawnieniu teczek IPN, powołaniu specjalnych prokuratorów, przekształceniu komisji śledczych w stały element polskiej polityki. Jednak już wówczas PO wyraźnie wytracała impet. Partii brakuje nie tylko pomysłów, ale także strategii. W efekcie oddała inicjatywę Prawu i Sprawiedliwości. Ta partia jawi się jako zdecydowany faworyt najbliższych wyborów.
Zdaniem Pilawskiego, od kilku miesięcy PO wyraźnie się miota: a to licytuje się z PiS w radykalizmie, a to podkreśla swój liberalny charakter. Pierwszy nurt reprezentuje Rokita, drugi - Tusk. Do tej pory wspierała go Gilowska. Obecnie został na placu boju sam na sam z Rokitą.
Przedwczoraj lider demokratów.pl Władysław Frasyniuk powiedział w Radiu Zet, że Tusk "ma strach w oczach" i idzie do wyborów prezydenckich ze świadomością, że przegra. Ten strach słychać było u samego Tuska, gdy odpowiadał wczoraj na pytania w radiowej Jedynce. Apelował do słuchaczy, by głosowali na PO sugerując, że w przeciwnym razie całą pulę zbierze PiS.
Platforma będzie miotała się między porachunkami z historią a podatkiem liniowym. Część jej zawiedzionych zwolenników przejdzie do PiS, część zasili partię Frasyniuka, a wielu zrezygnuje z udziału w wyborach. Nie czuję z tego powodu zbyt wielkiej satysfakcji - podkreśla Pilawski - bo w sytuacji, gdy nadzieje na lewicę gasną, słabnięcie PO zwiększa szansę najgorszego dla Polski scenariusza: Lech Kaczyński - prezydentem, Jarosław Kaczyński - premierem.(PAP)
Więcej: Trybuna - Platforma bez ludu