Tusk chce widzieć wrak Tu‑154 w Polsce; Rosja: teraz nie
Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej przekazała stronie polskiej 14 tomów dotyczących śledztwa w sprawie ubiegłorocznej katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem. Przekazanie nastąpiło w siedzibie prokuratury w Moskwie. Szef polskiego MSWiA Jerzy Miller powiedział, że przekazane przez Rosję materiały nadal nie zaspokajają głodu dostępu do informacji ze strony polskiej. Przyznał też, że raport ws. katastrofy opóźnia się, ponieważ występują trudności z eksperymentalnym lotem drugiego tupolewa. Przedstawiciel Prokuratury Generalnej Rosji oświadczył, że rosyjska prokuratura nie wyda wraku Tu-154M przed oficjalnym zakończeniem śledztwa w sprawie przyczyn smoleńskiej katastrofy.
06.04.2011 | aktual.: 06.04.2011 14:54
Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej przekazała w środę stronie polskiej kopie 14 tomów akt śledztwa w sprawie ubiegłorocznej katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem. Przekazanie akt miało miejsce w siedzibie Prokuratury Generalnej FR w Moskwie.
Szef głównego zarządu międzynarodowej współpracy prawnej Prokuratury Generalnej FR Saak Karapetjan, który wręczył materiały radcy ambasady RP w Moskwie Longinie Putce, oświadczył, że tym samym Rosja przekazała Polsce praktycznie wszystkie dokumenty, o które ta prosiła w swoich wnioskach o pomoc prawną.
Poinformował także, że czynności śledcze trwają i że m.in. przeprowadzana jest ekspertyza techniczna i pirotechniczna wraku samolotu. - Obejmuje ona zewnętrzne i wewnętrzne fragmenty maszyny, jak również elementy jej wyposażenia. Badają je biegli - powiedział Karapetjan.
Przedstawiciel Prokuratury Generalnej FR podkreślił, że "większość czynności śledczych w ramach tego postępowania prowadzono w obecności prokuratorów z Polski".
Karapetjan podał też, że kolejne tomy przekazywanych akt zawierają m.in. protokoły z przesłuchań świadków, w tym tych przeprowadzonych w lutym tego roku w Moskwie w obecności polskich prokuratorów wojskowych; protokoły z oględzin miejsca wypadku, w tym z udziałem biegłych z Polski w październiku 2010 roku; materiały dotyczące lotniska w Smoleńsku oraz płytę z nagraniem danych z rejestratorów pokładowych tupolewa.
- Podstawowa część materiałów, o które w swoich wnioskach o pomoc prawną występowała Polska, została przez stronę rosyjską przekazana. Wykonaliśmy praktycznie wszystkie wnioski strony polskiej - oznajmił.
Zapytany kiedy można oczekiwać przekazania Polsce kolejnej partii dokumentów, Karapetjan odparł, że "wtedy, gdy strona polska o takie materiały wystąpi". - Według stanu z dnia dzisiejszego praktycznie wszystkie wnioski polskich kolegów zostały wykonane - zaznaczył.
- Mam nadzieję że czynności niezbędne do tego, aby wrak sprowadzić zakończą się jak najszybciej. Dużo zależy tutaj od prokuratur obu krajów, bo wrak, tak czy inaczej, będzie również po powrocie do Polski na początku do dyspozycji prokuratury, co zrozumiałe - powiedział premier Donald Tusk. Dodał, że będzie rozmawiał zarówno z przedstawicielami prokuratury, jak i z prezydentem.
"Wrak samolotu na razie nie trafi do Polski"
Przedstawiciel Prokuratury Generalnej FR oświadczył również, że rosyjska prokuratura nie wyda wraku Tu-154M przed oficjalnym zakończeniem śledztwa w sprawie przyczyn smoleńskiej katastrofy. Prokurator stwierdził, że wrak polskiej maszyny jest ważnym dowodem w prowadzonym postępowaniu karnym. Jednocześnie dodał, iż nie potrafi powiedzieć, kiedy zakończone zostanie rosyjskie śledztwo. - Zakończenie tej szerokiej ekspertyzy, o której wspominałem, pozwoli nam określić przybliżony termin zakończenia całego śledztwa. Chcielibyśmy je zakończyć w tym roku, ale trudno powiedzieć, czy to się uda - powiedział.
Longina Putka, dziękując za przekazanie dokumentów, zauważyła, że "są one dla strony polskiej bardzo ważne, długo wyczekiwane". Zapewniła też, że "najszybciej, jak to możliwe, zostaną przekazane do Polski". W ramach śledztwa w sprawie Smoleńska polska prokuratura skierowała do Rosji osiem wniosków o pomoc prawną. Strona rosyjska przekazała Polsce dotąd 28 tomów akt.
Kiedy będzie polski raport?
Prace komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej nie zostaną zakończone dopóty, dopóki nie zostanie przeprowadzony eksperyment na Tu-154M - powiedział szef komisji minister SWiA Jerzy Miller.
Dopytywany przez dziennikarzy dodał, że eksperyment nie jest jedynym warunkiem zakończenia prac nad raportem komisji. - Proszę nie upraszczać procesu kończenia raportu tylko i wyłącznie do jednego lotu. Jeżeli np. hipotetycznie Rosjanie prześlą nam w następnym tygodniu porcję dokumentów, to na pewno nie zakończymy badania i będziemy je analizować - zaznaczył Miller.
Poinformował również, że w środę podpisał trzy pisma do osób - jak dodał - posiadających polskie dokumenty potrzebne do wyjaśnienia okoliczności katastrofy. - W czasie dyskusji w ostatni poniedziałek napotkaliśmy na luki w udokumentowaniu fazy przygotowań do lotu. Chcemy odpowiedzieć na to w sposób jednoznaczny, a nie domyślać się, jaka jest prawda - zaznaczył minister.
Miller nie określił terminu, w którym mógłby zostać przeprowadzony eksperyment na Tu-154M. - Przygotujemy przelot, który jest istotny dla tych, którzy dobrze znają zawód pilota, a dla których niektóre elementy ostatniego fragmentu lotu polskiego samolotu stanowią jeszcze znak zapytania. (...) Każdy samolot trochę inaczej zachowuje się w ekstremalnych warunkach. Dla rozstrzygnięcia tych wątpliwości naprawdę musimy ten lot symulować na samolocie o numerze bocznym 102, bliźniaczo podobnym (do Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem). Dopóki tego nie zrobimy, nie jesteśmy gotowi zakończyć procesu badawczego - powiedział minister.
Pytany, czy są jakieś trudności w przeprowadzeniu eksperymentu, Miller przyznał, że tak. Dodał, że proces przygotowań jest złożony. - Inaczej zachowujemy się w sytuacji normalnej, inaczej w sytuacji stresu, który przeżywa się po raz pierwszy w życiu. Nie można być sędzią, który bez emocji zaczyna analizować czyjeś zachowania, tylko trzeba wejść w zachowania danej osoby z całą złożonością tej sytuacji. Tego nie można zrobić w sposób pochopny, uproszczony - dodał.
Dopytywany o to, dlaczego eksperyment się opóźnia, powiedział, że pytanie to należy kierować do 36. specpułku, a być może do kierownictwa Sił Zbrojnych. - Nie ja przeprowadzam ten eksperyment, tylko 36. pułk - dodał.
- Ten raport jest oczekiwany nie tylko przez dziennikarzy, ale - śmiem twierdzić - przez duży odsetek polskiego społeczeństwa. Nie chciałbym, żeby ktoś powiedział, że ten raport jest cząstkowy tylko, bo można było sobie jeszcze zadać trud i popracować dwa czy trzy tygodnie dłużej i odpowiedzieć na ważne pytanie. Dlatego my się nie ociągamy i uważamy, że jakość jest ważniejsza niż jak najwcześniejsze opublikowanie raportu. Staramy się, by termin ten był możliwie krótki, ale jeszcze to nie są najbliższe dni - dodał minister.
Poniedziałkowy "Newsweek" powołując się nieoficjalnie na członków komisji, napisał, że choć w raporcie nie będzie nazwisk, znajdą się stanowiska osób ponoszących odpowiedzialność za zaniedbania, które przyczyniły się do katastrofy. Nieprawidłowości opisane w dokumencie mają dotyczyć m.in. działania 36. lotniczego specpułku, wożącego najważniejsze osoby w państwie.
Według gazety - komisja ustaliła np., że tupolew mógł przewozić jedynie 90 osób, łącznie z załogą. Tymczasem bez żadnego porozumienie z konstruktorami zamontowano w nim dodatkowe fotele. Z prac komisji ma również wynikać - podaje "Newsweek" - że według psychologów kapitan Arkadiusz Protasiuk czuł presję związaną z okolicznościami lotu, ale nie będzie zarzutu bezpośredniego wywierania na niego nacisków ani przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ani przez dowódcę wojsk lotniczych gen. Andrzeja Błasika.
W dokumencie - jak napisał "Newsweek" - ma też się znaleźć ostra krytyka decyzji pilota jaka-40, który mimo warunków atmosferycznych wylądował na lotnisku. Skrytykowany ma zostać też dobór załogi i zbyt małe doświadczenie pilotów pułku do wykonywania lotów z najważniejszymi osobami w państwie.
Tygodnik napisał też, że według jego rozmówców z komisji, armia przeczuwając treść raportu, utrudnia ich pracę i m.in. opóźnia eksperyment na bliźniaczym tupolowie