Tusk chce być jeszcze bardziej cool?

Nie wydaje mi się nadzwyczajnie ciekawe jak deklaracja premiera "brałem i wciągałem" wpłynie na jego notowania. Pewnie w ogóle nie wpłynie. Bardziej intrygujące wydaje mi się to dlaczego premier uznał, że taką deklarację należy złożyć. Chyba, że nie uznał, tylko samo mu się tak jakoś złożyło.

Tusk chce być jeszcze bardziej cool?
Źródło zdjęć: © AKPA

14.05.2008 | aktual.: 26.11.2010 14:23

Z grubsza biorąc, mamy więc dwie możliwości. Albo premierowi się tak powiedziało, a więc nie do końca panuje nad tym co mówi, albo powiedział to zupełnie świadomie, a więc chciał osiągnąć jakiś cel. Jakiż mógł to być cel? Przecież Clinton nie mówił zbyt chętnie o tym, że zażywał narkotyki, Bush nie opowiadał na prawo i lewo, że przez dłuższy czas nadużywał, Sarkozy nie chwalił się, że żadnej nie przepuścił.

Czasem, owszem, zdarza się w polityce coś na kształt preemptive strike, uderzenia wyprzedzającego. Wiadomo, że przeciwnik chce nam za coś przyłożyć, więc sami przyznajemy się do tego i balonik pęka zanim rywal zdoła go nadmuchać. Zwykle czyni się tak tuż przed kampanią wyborczą albo w czasie kampanii. Ale Tusk kilka razy już w kampaniach startował, trudno więc oczekiwać, że można mu jeszcze wyciągnąć coś, czego jeszcze nie wyciągnięto.

A może uznał, że trzeba życiorys podczyścić do końca, by żadnych haków już nigdy na niego nie było. Nie wiem. Być może. Coś mi jednak podpowiada, że motyw był inny. Premier deklarujący miłość zadeklarował, że w swoim czasie zażywał, by teraz postrzegano go za jeszcze bardziej cool, jeszcze bardziej trendy, za jeszcze jednego swojaka i luzaka. Wiecie, sex, drugs and rock and roll. Ponieważ Platforma jest ideologicznie niemal dokładnie tam gdzie PIS, minus oczywiście kontakty z wielebnym ojcem dyrektorem, to może uznano, że narkotyki są dobrym pomostem do porozumienia się z tymi, którzy uważają, że religia to opium dla ludu.

A potem, by nie zapominać jednak o elektoracie katolickim, narodowym, patriotycznym i konserwatywnym, pan premier podkreślił, że narkotyki są fuj, be, niefajne. Ciekawe w ilu polskich domach rodzice usłyszą od dzieci - mamusiu, tatusiu, nie chcę brać narkotyków, bo pan premier powiedział, że są fuj, a w ilu rodzice usłyszą - biorę bo lubię, Tusk też chciał i brał. Nie wiem. Wiem, że jeśli narkotykowa deklaracja była próbą kreowania wizerunku premiera, to jego PR-owcy zaczęli jeździć po bandzie.

Póki miłość kwitnie, wybaczyć można nawet grzechy przeszłości, ale jak miłość wywietrzeje, to wszystko może się stać elementem aktu oskarżenia. Dziś premier i ludzie mają najwyraźniej poczucie absolutnego luzu i totalnej bezkarności.

Teflon zmywa się przecież z łatwością, a właściwie nie trzeba go nawet zmywać, bo nic się do niego nie przylepi. Każdy wie jednak, że teflon często traci swoją magiczną moc, gdy pojawią się na nim rysy i zadrapania. Ciekawe czy premier i jego PR-owcy też to wiedzą.

Tomasz Lis specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)