Turcja: zatrzymano 167 osób podczas operacji antyterrorystycznej
W wyniku operacji antyterrorystycznej turecka policja zatrzymała 167 osób podejrzewanych o związki z lewacką organizacją, która przyznała się do dokonania samobójczego zamachu przed ambasadą USA w Ankarze - podały tureckie media.
Według dziennika "Hurriyet Daily News" akcję przeprowadzono w 28 prowincjach, m.in. w Izmirze, Ankarze i Stambule. W tej ostatniej prowincji zatrzymano 50 osób, w Ankarze - ok. 30, a w zachodniej prowincji Bursa - 16. Wśród osób tych są urzędnicy, lekarze, nauczyciele, studenci i wykładowcy akademiccy.
Jak podała turecka telewizja NTV, większość zatrzymanych to członkowie jednego z największych związków zawodowych działających w sektorze publicznym, KESK. Antyterroryści przeszukują siedzibę związku w Ankarze.
Lewicowy KESK zażądał uwolnienia zatrzymanych osób i oskarżył rząd umiarkowanie islamistycznego premiera Recepa Tayyipa Erdogana o zastraszanie obywateli. "Sprzeciwiamy się faszystowskiej polityce Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, nie ugniemy się pod opresją i tyranią" - napisano w oświadczeniu.
Prokuratura podejrzewa zatrzymane osoby o przynależność do Rewolucyjnego Frontu-Partii Wyzwolenia Ludu (DHKP-C), uznawanego przez UE i USA za organizację terrorystyczną.
2 lutego DHKP-C przyznała się do dokonania dzień wcześniej samobójczego zamachu przed ambasadą USA w Ankarze. W ataku zginęły dwie osoby, w tym sprawca. Poważnie ranna została też turecka dziennikarka.
Antyamerykańska organizacja jest odpowiedzialna za wiele zamachów bombowych, w tym samobójczych, oraz podpaleń w Turcji. Działa w tym kraju od końca lat 70. XX wieku.
Dwa tygodnie przez zamachem w Ankarze policja zatrzymała 85 osób podejrzewanych o związki z DHKP-C, w tym prawników z organizacji, która broniła bojowników skrajnej lewicy. Tureckie media spekulują, że atak na ambasadę mógł być odwetem za zatrzymania.