Trzy miliony zł łapówki za wiatraki
Przedstawiciele polsko-niemieckiej firmy,
która chciała za kilkaset milionów złotych wybudować pod Słupskiem
farmę elektrowni wiatrowych, twierdzą, że prominentny działacz SLD
domagał się od nich trzech mln zł łapówki - pisze "Rzeczpospolita".
Inwestorzy pieniędzy nie zapłacili, a współrządzone przez Sojusz Starostwo w Słupsku nie wydało pozwolenia na budowę.
Prezes spółki DEA, która miała budować elektrownie, Krystyna Paszylka powiedziała gazecie, że łapówki w wysokości 1 proc. wartości inwestycji, czyli 3 mln zł, zażądał od niej Ireneusz Bijata, wiceszef słupskiego SLD, a jednocześnie prezes słupskiego aeroklubu. Bijata stanowczo temu zaprzecza - pisze dziennik.
Według prezes Paszylki, wiosną tego roku miały ruszyć pierwsze wiatraki. Firma miała wszystkie dokumenty, pozwolenia, promesy z banków niemieckich, nawet zgodę na przyłączenie elektrowni do sieci w Polsce. Farma elektrowni miała stanąć w gminie Dębnica Kaszubska.
Były wójt gminy, Tadeusz Kraus, uważa, że inwestycja była dla gminy jedyną szansą wyjścia na prostą. Same podatki dałyby jakieś pięć milionów złotych, czyli prawie połowę budżetu - powiedział rozmówca "Rzeczpospolitej".(iza)