Trzęsienie ziemi w biurach podróży

Ubezpieczyciele twierdzą, że po serii
ubiegłorocznych bankructw biur podróży pękła granica
wytrzymałości, dlatego podnieśli ceny polis. Zapłacą głównie
mniejsze biura. A jeśli nie zapłacą - zapłacą głową. Część
operatorów już teraz myśli, jak obejść się bez drogich partnerów -
pisze "Puls Biznesu".

20.04.2004 06:00

Kryzys na rynku turystycznym minął, ale branża ma dziś nowy problem: wysokie stawki ubezpieczeniowe. Podmioty turystyczne muszą mieć jedno z trzech zabezpieczeń: gwarancję bankową, ubezpieczeniową lub ubezpieczenie na rzecz klienta (OC). Na razie najwięcej zarabiały firmy ubezpieczeniowe, u których OC ma 92,3 proc. biur podróży. Ale to się zmienia. Na wyraźne życzenie ubezpieczonych - podaje dziennik.

__"W tym roku zdecydowaliśmy się na gwarancję bankową, co wiąże się z zamrożeniem 100 tys. zł. Niestety, nie było wyboru: w grudniu zgłosiłem się jak zwykle do Warty, gdzie rok wcześniej ubezpieczenie wyniosło kilka tysięcy złotych. Tym razem zaproponowano mojej firmie 145 tys. zł, więc rozstaliśmy się z tym towarzystwem"/i> - powiedział gazecie Jerzy Bogusz, wiceprezes Discovery Travel, które obsługuje ponad 100 klientów korporacyjnych.

Fala upadłości organizatorów wojaży, która miała apogeum w ubiegłym roku, zmusiła ubezpieczycieli do zweryfikowania oferty. Dla Warty granicą wytrzymałości była upadłość Big Blue. Towarzystwo drastycznie podwyższyło składki. Teraz minimalna składka roczna wynosi 3,5 tys. zł - siedem razy więcej niż przed rokiem. Im więcej klientów, tym szybciej rośnie - pisze "Puls Biznesu". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)