PolskaTrzej górnicy zginęli w kopalni "Pokój"

Trzej górnicy zginęli w kopalni "Pokój"

Trzej górnicy zginęli po silnym tąpnięciu w kopalni "Pokój" w Rudzie Śląskiej.
Los czwartego górnika, który zaginął ok. 790 metrów pod ziemią,
jest nieznany. Ekipy ratownicze usiłują dotrzeć do niego, ręcznie
przebierając ok. 160 metrów podziemnego rumowiska.

Trzej górnicy zginęli w kopalni "Pokój"
Źródło zdjęć: © PAP

Ratownicy, którym udało się spenetrować ok. 30 metrów zwałowiska, wciąż nie wiedzieli jeszcze, jaka odległość dzieli ich od zaginionego górnika. Akcja prowadzona jest w skrajnie trudnych warunkach. W zawalonym chodniku jest bardzo mało prześwitów; w niektórych miejscach spąg, czyli podłoga chodnika, niemal zetknęła się z jego stropem. Utrudniony jest dostęp powietrza.

Akcja ratownicza skoncentrowana jest na tym, aby jak najszybciej dotrzeć do zaginionego górnika. Wszyscy mamy nadzieję, że odnajdziemy go żywego - powiedział rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia, Zbigniew Madej.

Nagły, niesygnalizowany wcześniej przez urządzenia pomiarowe wstrząs w kopalni "Pokój" zanotowano o 2.08 w nocy. Jego centrum zlokalizowano ok. 220 metrów przed frontem ściany wydobywczej. W tym rejonie nie wydobywano wówczas węgla. 20 górników pracowało przy konserwacji urządzeń i przygotowaniu ich do wydobycia. Większości udało się uciec, czterej górnicy - trzej ślusarze i elektryk - zostali w rejonie zawału.

Według rzeczniczki Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Danuty Olejniczak-Milian, wstrząs w kopalni "Pokój" zalicza się do kategorii wstrząsów energetycznych (o energii 2 razy 10 do potęgi siódmej dżula), występujących stosunkowo rzadko. W ciągu minionych 10 lat takich wstrząsów, powodujących tąpnięcia, było 34. Zginęło 13 osób, nie licząc ofiar czwartkowego wypadku. Wstrząsy górotworu to naturalne zagrożenie górnicze.

Efektem tak silnego wstrząsu było tąpnięcie, czyli zjawisko gwałtownego wyładowania się ogromnej energii sprężystej, nagromadzonej w górotworze otaczającym podziemne wyrobiska. Tąpnięcia przypominają eksplozje; zawsze towarzyszy im huk i wstrząsy ruszającego się górotworu. Skutki tąpnięcia objęły ok. 160 metrów chodnika, służącego do transportu urobku.

W kopalni podjęto akcję ratowniczą. Około 5.30 rano ratownicy dotarli do trzech zasypanych górników. Leżeli w odległości ok. 80 metrów od ściany wydobywczej, na skraju strefy zawału. Nie dawali oznak życia. Zwłoki jednego z nich były już odkopane i przygotowywane do transportu na powierzchnię. Ratownicy odkopywali dwa pozostałe ciała, jednocześnie kontynuując poszukiwania czwartego górnika.

Akcja ratownicza prowadzona jest w trudnych warunkach. Ratownicy określają zawał jako "bardzo szczelny". W wyrobisku zakłócona została cyrkulacja powietrza. Zwałowisko przebierane jest ręcznie, jedynie z użyciem kilofów i łopat. Jak dotąd ratownicy nie odebrali sygnału z nadajnika, umieszczonego w lampce zaginionego.

Nieoficjalnie przedstawiciele kopalni mówią, że akcja ratownicza może potrwać nawet kilka dni. Podkreślają przy tym, że dopóki akcja trwa, zawsze jest nadzieja na odnalezienie górnika żywego. Przywołują przykład Zbigniewa Nowaka z kopalni "Halemba", do którego w lutym ratownicy dotarli po 111 godzinach nieprzerwanej akcji.

Pracownicy kopalni "Pokój" mówili zgromadzonym przez zakładem reporterom, że nocny wstrząs rzeczywiście musiał mieć olbrzymią siłę, ponieważ odczuli go także niektórzy górnicy pracujący w innych rejonach kopalni. Jeden z górników pracujących na zmianie, podczas której doszło do tąpnięcia, Jarosław Grabczyk, o tragedii dowiedział się jednak dopiero wyjeżdżając po pracy na powierzchnię.

Pracuję na innym oddziale. Tego tąpnięcia nie czułem, dowiedziałem się o nim jak wyjeżdżaliśmy już na górę. W takim momencie, gdy górnicy dowiadują się o śmierci kolegów, ludzi, których się zna choćby z widzenia, nastaje cisza. Nikt nic nie mówi - powiedział Grabczyk, który znał jednego ze zmarłych górników.

Pracownicy, którzy wychodzili z kopalni, potwierdzali, że w takich sytuacjach u wielu z nich pojawia się myśl, czy - jak mówili - nie rzucić tego wszystkiego w pierony, czy dalej zjeżdżać na dół. Podkreślali jednak, że ryzyko zawsze było i będzie elementem górniczej pracy. Z czegoś jednak trzeba żyć, trzeba dalej pracować. To jest chyba w takich chwilach najważniejsze - powiedział jeden z górników. Powiewające przed kopalnią flagi związków zawodowych przepasano kirem.

W akcji ratowniczej bierze stale udział kilka zastępów ratowniczych, nie tylko z kopalni "Pokój", ale także z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Zabrzu i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Akcję nadzoruje Wyższy Urząd Górniczy i Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach.

Prezes Wyższego Urzędu Górniczego Wojciech Bradecki powołał specjalną komisję do zbadania przyczyn i okoliczności wypadku. Na jej czele stanął wiceprezes WUG, Piotr Litwa. Na miejsce wypadku przyjechał wojewoda śląski, Tomasz Pietrzykowski.

W Polsce 43% węgla wydobywa się z pokładów zagrożonych tąpaniami, a tym 14% z pokładów o najwyższym, trzecim stopniu zagrożenia. Właśnie taki stopień zagrożenia obowiązuje w rudzkiej kopalni "Pokój", gdzie doszło do tragedii. Kopalnia wydobywa 2 mln ton węgla rocznie. Wypadek wyłączył z ruchu jedną z trzech ścian wydobywczych zakładu.

Łącznie z trzema górnikami, którzy zginęli w czwartek w kopalni "Pokój", w tym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło już 12 górników, a w całym polskim górnictwie - 15. Ze wstępnych informacji wynika, że żaden ze zmarłych w czwartek górników nie skończył 40 lat.

W tym roku górnicy ginęli również w kopalniach "Sośnica-Makoszowy", "Borynia", "Ziemowit", "Bielszowice", "Wujek" i "Siltech". Do końca czerwca w kopalniach węgla doszło ogółem do 1173 wypadków. Dziewięciu górników odniosło ciężkie obrażenia. W 2005 r. w górnictwie węgla kamiennego zginęło przy pracy 15 osób, tyle samo odniosło ciężkie obrażenia. Doszło do ponad 2,1 tys. wypadków.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)