Trwa okupacja szpitala wojewódzkiego w Jastrzębiu-Zdroju
Pięć związków zawodowych kontynuuje okupację Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju. Od protestu odstąpił tego dnia szósty związek - pielęgniarek i położnych - którego zarząd podpisał z dyrekcją samodzielne porozumienie.
Związek pielęgniarek i położnych zgodził się na propozycje dyrekcji - 300 zł brutto podwyżki dla wykwalifikowanego personelu i połowę tej kwoty dla pozostałych pracowników szpitala. Propozycji 150 zł dla niewykwalifikowanych pracowników pozostałe związki nie przyjmują; ich przedstawiciele zapowiedzieli dalszą okupację głównego holu szpitala - powiedział dyrektor jastrzębskiego szpitala, Jerzy Kasprzyk.
Kierowniczka Biura Terenowego NSZZ "S" w Jastrzębiu Zdroju Danuta Jemioło powiedziała, że po zawarciu tego porozumienia ponad 80 pielęgniarek wypisało się ze swojego związku. To była reakcja na to, że jego zarząd odstąpił od strajku bez ustaleń z pracownikami. Te pielęgniarki zapisały się już do innych związków - dodała.
Zdaniem Jemioło, okupacja szpitala będzie trwała do skutku. "Żądamy wypłaty równych pieniędzy dla wszystkich - po 400 zł". Jak powiedziała, szpital okupuje ok. 200 osób; część z nich na święto wróci do rodzin. Protest przekształci się wtedy w rotacyjny; siedem osób zapowiedziało strajk głodowy - dodała.
Jemioło deklaruje gotowość związków do rozmów z dyrekcją. Według niej protestujący nie odchodzą od łóżek pacjentów. Szpitalne oddziały działają jak na ostrym dyżurze, nieczynne natomiast są przyszpitalne poradnie, bo - jak mówiła - chociaż "lekarze przyjmują normalnie, to nie pracują panie z rejestracji".
Protest w jastrzębskim szpitalu rozpoczęły we wtorek wszystkie grupy zawodowe poza lekarzami, których związek przed tygodniem wynegocjował z dyrektorem szpitala podwyżki płac. Związkowcy uznali, że dodatkowe pieniądze tylko dla jednej grupy zawodowej są przejawem dyskryminowania przez dyrekcję pozostałych.
Zdaniem lekarzy z jastrzębskiego szpitala, oburzenie protestujących teraz związków jest nieuzasadnione. Zanim bowiem lekarzom zostały przyznane podwyżki po 700 zł brutto, prowadzili oni swój protest - mimo próśb do innych o przyłączenie się - samodzielnie.