ŚwiatTrump wyda Rosji amerykańskich urzędników? Kolejny owoc szczytu w Helsinkach

Trump wyda Rosji amerykańskich urzędników? Kolejny owoc szczytu w Helsinkach

Od spotkania na szczycie w Helsinkach minęły już trzy dni, ale efekty rozmów Trumpa z Putinem wciąż wywołują zamieszanie i oburzenie w Stanach Zjednoczonych. Okazuje się bowiem, że prezydent USA nie wykluczył wydania Rosji byłego amerykańskiego dyplomaty, Michaela McFaula.

Trump wyda Rosji amerykańskich urzędników? Kolejny owoc szczytu w Helsinkach
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Oskar Górzyński

19.07.2018 | aktual.: 19.07.2018 13:39

Oglądając konferencję prasową w Helsinkach, wielu komentatorów dziwiło się temu, że Donald Trump milcząco przytakiwał Putinowi, gdy ten mówił o możliwości wydania do przesłuchania w ręce rosyjskich śledczych amerykańskich urzędników i oficerów służb w sprawie przeciwko Billowi Browderowi, brytyjskiemu miliarderowi, który kiedyś wspierał Putina - zarabiając na tym grube pieniądze - a dziś jest jednym z jego największych wrogów. W zamian za to, USA otrzymałyby szansę przesłuchania 12 oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, oskarżonych w ubiegłym tygodniu

Problem w tym, że sprawa Browdera powszechnie uważana jest za polityczną wydmuszkę, a ponadto żaden amerykański prezydent nie potraktowałby poważnie propozycji wydania swoich obywateli rosyjskim władzom.

No, prawie żaden. Jeszcze w poniedziałek Trump nawiązał do słów Putina mówiąc o nich jako o "niesamowitej ofercie". Jak przyznała w środę rzeczniczka Białego Domu Sarah Huckabee Sanders, sprawa była dyskutowana podczas rozmowy prezydentów w Helsinkach. I choć Trump nie dał on Putinowi jednoznacznej zgody, to nie powiedział też nie.

- Prezydent spotka się ze swoim zespołem i powiemy wam, kiedy będziemy coś ogłaszać na ten temat - powiedziała Sanders. Dodała, że Trump uznał inicjatywę Putina za "ciekawy pomysł". - Prezydent chce naradzić się z zespołem i sprawdzić, czy moglibyśmy być pomocni w tym procesie.

Niedowierzanie

W praktyce niemal na pewno do niczego takiego nie dojdzie - choćby dlatego, że USA nie ma podpisanej z Rosją umowy o ekstradycji. Jednak słowa rzeczniczki natychmiast wywołały falę krytyki i niedowierzania ze względu na okazaną przez prezydenta naiwność i uległość wobec Rosji.

- Jeśli Trump rzeczywiście by to zrobił, to absolutnie byłaby podstawa do usunięcia go z urzędu - powiedział telewizji CNN Eric Swalwell, demokratyczny kongresmen z Kalifornii.

Zaskoczona była nawet rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert, która określiła rosyjską propozycję jako "absolutnie absurdalną" i stwierdziła, że wywołuje ona "wielki niepokój".

Jak wyjaśniło we wtorek rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości, wśród osób, które Rosja chciałaby przesłuchać w związku ze sprawą Browdera, jest były amerykański ambasador w Moskwie Michael McFaul. McFaul, profesor uniwersytetu Stanforda został szefem amerykańskiej misji za czasów Obamy. Dyplomata przez długi czas narzekał na prześladowanie jego i innych pracowników ambasady przez rosyjskie służby.

Gdy usłyszał, że Trump rozważa wydanie go w ręce rosyjskich śledczych, nie mógł ukryć zdumienia.

"Mam nadzieję, że Biały Dom poprawi swoją wypowiedź i w kategorycznych słowach potępi tę śmieszną prośbę Putina. Jeśli tego nie zrobi, stworzy fałszywie zrówna legitymację amerykańskiego aktu oskarżenia rosyjskich oficerów wywiadu z szaloną, całkowicie sfabrykowaną historią wymyśloną przez Putina" - napisał na Twitterze McFaul. I dodał: "Nawet podczas ery Stalina, sowiecki rząd nigdy nie ośmielił się nawet spróbować aresztować amerykańskich urzędników. Zastanówmy się nad tym".

Kim jest Bill Browder

w
Bill Browder od dawna jest na celowniku Putina. Biznesmen kierujący funduszem Hermitage Capital początkowo popierał rosyjskiego prezydenta, inwestujac w Rosji wielkie pieniądze i zarabiając miliardy. Jak potem przyznawał, jego stosunek do reżimu zmienił się po tym, jak uświadomił sobie skalę korupcji rosyjskiego systemu. Od kiedy zaś w 2012 roku w rosyjskim więzieniu zginął jego prawnik Siergiej Magnitski, który starał się ujawnić potężną korupcję w rosyjskich organach skarbowych, Browder wszczął międzynarodową ofensywę przeciwko Putinowi. To za sprawą jego zabiegów amerykański Kongres uchwalił tzw. ustawę Magnitskiego, nakładającą sankcje na rosyjskich urzędników odpowiedzialnych za łamanie praw człowieka. Dlatego też Kreml od dawna stara się dokonać zemsty. Kilkakrotnie wystawiał za nim list gończy Interpolu (oficjalnie skazany jest za przestępstwa podatkowe), a podczas kampanii wyborczej w USA próbował przekonać ekipę Donalda Trumpa do poparcia odwołania ustawy Magnitskiego.

Poruszając temat Browdera w Helsinkach, Putin próbował trafić w czuły punkt Trumpa. Stwierdził bowiem, że brytyjski biznesmen i jego współpracownicy przeznaczyli 400 milionów dolarów na kampanię jego rywalki Hillary Clinton.

- To ich prywatna sprawa, być może było to nawet zgodne z prawem. Ale sposób, w jaki zarobili te pieniądze, był nielegalny - stwierdził Putin podczas konferencji.

Agent Trump?

Trump najwyraźniej połknął haczyk, bo nazwał sugestię Putina "niesamowitą ofertą". Ale tym samym naraził się na kolejne zarzuty zdrady amerykańskich interesów i tylko wzmocnił podejrzenia o tym, że jest pod wpływem lub kontrolą Kremla. Odkąd w Helsinkach zasugerował, że wierzy bardziej słowu Putina niż informacjom swoich służb, niektórzy komentatorzy wprost zaczęli oskarżać go o działania na rzecz Rosji.

- Wydaje się coraz bardziej jasne, że Trump zachowuje się, jakby był świadomym lub nieświadomym agentem Rosji - stwierdził były oficer CIA Glenn Carle, cytowany przez portal Business Insider.

We wtorek Trump co prawda odwołał część swoich słów, mówiąc że w pełni ufa swoim służbom, a podczas konferencji się przejęzyczył. Ale już w środowej rozmowie z mediami zaprzeczył ocenom amerykańskiego wywiadu, twierdząc, że Rosja już nie stanowi zagrożenia, jeśli chodzi o ingerencję w wybory. Tymczasem, jak doniósł w czwartek "New York Times", Trump jeszcze przed objęciem urzędu zapoznał się z pełnymi dowodami na działania rosyjskich służb podczas kampanii wyborczej. Wsród nich były emaile i sms-y rosyjskich agentów, a nawet informacje pochodzące bezpośrednio od ściśle tajnego źródła CIA w otoczeniu prezydenta. Prezydent musiał więc od dawna doskonale wiedzieć, że Rosjanie prowadzili skoordynowaną kampanię mającą pomóc mu w wyborczym zwycięstwie. Mimo to, wielokrotnie podważał ustalenia amerykańskich służb. A w Helsinkach mając wybór między nimi a wersją Putina, wybrał Putina.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)