Wydać czy nie wydać Australijczyka?
Sąd Okręgowy w Gdańsku zakończył we wtorek postępowanie w sprawie możliwości ekstradycji australijskiego biznesmena Anthony'ego O., ściganego w swoim kraju za udział w malwersacjach finansowych sięgających kilkuset milionów dolarów. Sąd ma wydać orzeczenie w styczniu 2002 r.
Mieszkający od kilku lat w Sopocie Anthony O. jest podejrzany o udział w tzw. aferze finansowej Bonda w latach 1988-89. Według australijskiej prokuratury, biznesmen wraz z dwoma wspólnikami, dzięki nielegalnym transferom pieniędzy między firmami, miał ukraść ok. 1,2 miliarda dolarów australijskich (ok. 700 mln dolarów amerykańskich).
We wtorek sąd na wniosek pełnomocników Anthony'ego O. zdecydował, że posiedzenie będzie się odbywać za zamkniętymi drzwiami. Zanim jednak sprawa została utajniona, głos zabrał m.in. Anthony O.
Zarzucił on m.in. australijskim prokuratorom wywieranie politycznej presji na polski wymiar sprawiedliwości. Jako dowód podał korespondencję, w której jego ziomkowie mieli wyrażać rozczarowanie przedłużaniem się procesu ekstradycyjnego.
Australijski rząd złożył wniosek do polskiego ministerstwa sprawiedliwości o wydanie ściganego w 1996 roku. W tym samym roku australijski biznesmen został zatrzymany przez polską policję. W areszcie spędził osiem miesięcy. Anthony O. do 1996 r. reprezentował australijski kapitał w browarach w Elblągu, Gdańsku i Braniewie.
Według biznesmena, rząd jego kraju nie ma żadnych podstaw, aby żądać od niego opuszczenia Polski. Strona australijska nie wykazała, aby zarzuty, które mi postawiono znajdowały się na liście przestępstw, które obejmuje wzajemny traktat o ekstradycji - mówił przed sądem Anthony O.
Jedna z pełnomocników Australijczyka, Romana Orlikowska-Wrońska twierdzi, że sprawę Anthony'ego O., należy rozpatrywać w myśl traktatu z 1932 roku, a nie późniejszego zawartego w 1998 r. Według Orlikowskiej-Wrońskiej, ta pierwsza umowa ekstradycyjna między Polską a Australią wyklucza możliwość deportacji biznesmena.(ck)