RegionalneTrójmiastoSiergiej Sienkiv, płatny zabójca z Trójmiasta: "Przyszedłem na ten świat nie wiadomo po co" [WYWIAD]

Siergiej Sienkiv, płatny zabójca z Trójmiasta: "Przyszedłem na ten świat nie wiadomo po co" [WYWIAD]

Media okrzyknęły go członkiem "klubu płatnych zabójców z Trójmiasta". Przypisywano mu niewyjaśnione do dziś morderstwa, m.in. gangsterów "Nikosia" i "Szwarcenegera". Dzisiaj Siergiej Sienkiv odsiaduje dożywocie - i mówi Wirtualnej Polsce, jak wygląda jego życie za kratami w polskim więzieniu.

Siergiej Sienkiv, płatny zabójca z Trójmiasta: "Przyszedłem na ten świat nie wiadomo po co" [WYWIAD]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

10.05.2020 19:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Do "klubu płatnych zabójców", który działał na polskim wybrzeżu pod koniec lat 90. XX wieku, zaliczać się mieli m.in.: Artur Zirajewski "Iwan" (nie żyje), Daniel Z. "Zachar" (nie żyje), Marek R. (siedzi w więzieniu), Czesław K. "Czester" (ostatecznie uniewinniony, otrzymał zadośćuczynienie w wysokości 3 mln )
. Jednak najsłynniejszym członkiem tego mitycznego klubu - choć, jak się później okazało, nie popełnił większości z przypisywanych mu przez media zbrodni - jest urodzony we Lwowie Ukrainiec z polskimi korzeniami, Siergiej Sienkiv.

Siergiej Sienkiv do Polski zaczął przyjeżdżać w połowie lat 90. Na stałe osiadł w Trójmieście na początku 1998 roku. Tam spotkał bossów lokalnego świata przestępczego i zaczął z nimi współpracować. A potem szybko wpadł.

Od ponad 20 lat odsiaduje dożywocie za jedno zabójstwo oraz próbę drugiego. Dziś ma 53 lata i wywołuje bardziej współczucie niż strach. Trudno uwierzyć, że był kreowany na płatnego zabójcę ze Wschodu. Jeden z członków mitycznego klubu mówi mi, że Siergiej został przyparty do muru finansowo, a w konsekwencji zawędrował tam, gdzie jest teraz.

Po raz pierwszy spotykam się z nim w zakładzie karnym w północnej Polsce na początku 2020 roku. Sprawia sympatyczne wrażenie, jest niewysoki, uśmiechnięty i otwarty. Wydaje się być spokojny, ale wcale nie zobojętniały. Mówi po polsku, choć z wyraźnym wschodnim akcentem. Po widzeniu rozmawiamy jeszcze kilkakrotnie przez telefon. W końcu daje się przekonać do wywiadu.

Gabriela Jatkowska: Został pan zatrzymany w 1998 roku. To był czas brutalnych egzekucji w trójmiejskim półświatku, a pan miał być tych egzekucji wykonawcą.

Siergiej Sienkiv: Pierwotnie oskarżono mnie niemal o ludobójstwo. Do dziś zresztą jestem traktowany jak zabójca na zlecenie. Kiedy zostałem przewieziony do zakładu karnego w Malborku, dyrektor zawołał mnie i spytał: "To na kogo dostał pan tu zlecenie?". Jak mnie tam wieźli, to zebrało się całe miasteczko, żeby popatrzeć jak na zwierzę w klatce. Zaraz po zatrzymaniu wrzucono mnie na "enkę" [oddział dla niebezpiecznych więźniów – przyp. red.] z możliwie najcięższymi ograniczeniami. Np. pierwsze lata chodziłem na spacery w "dybach" [zespolonych kajdankach zakładanych na ręce i nogi – przyp. red.]. Na "enkach" przesiedziałem siedem lat, z czego przez pięć byłem cały czas skuty kajdankami. Tam traktowano nas jak bydło. Puszczanie głośnej muzyki non-stop było codzienną praktyką, stosowano to w formie tortur.

Został pan skazany na dożywotnie więzienie za zabójstwo Piotra Suleja i próbę zabójstwa gdyńskiego biznesmena Macieja Nawrockiego.

Tak. Sulej to kolega z dzieciństwa Artura Zirajewskiego. Ja z Markiem R. [także skazanym na dożywocie za to zabójstwo – przyp. red.] myśleliśmy, że mamy Suleja tylko porwać. Najpierw trzymaliśmy go w agencji towarzyskiej, potem Zirajewski zażądał, byśmy go zabrali na "przejażdżkę", Artur chciał wziąć na Suleja pieniądze. Ale dziś wiem, że od początku miał plan zabójstwa w głowie. Kazał nam skręcić w las. Zadzwonił do Marka z tekstem: "Trzeba go wykończyć". Więc Marek wyjął reklamówkę, żeby założyć mu na głowę... Ja się wkurzyłem, nie chciałem, żeby chłop się męczył… No i go zabiłem… Zirajewski stał nieopodal i pilnował. Gdybym tego nie zrobił, to pewnie i my poszlibyśmy do piachu.

Od redakcji: Do zabójstwa Piotra Suleja doszło 27 kwietnia 1998 roku w Borach Tucholskich. Zabójcy udusili Suleja, wrzucili ciało do samochodu i podpalili. Artur Zirajewski ps. "Iwan" później dostarczał gdańskiej prokuraturze rewelacji w postaci zeznań dotyczących zabójstwa generała policji Marka Papały. Te informacje okazały się wyssane z palca, a sam Zirajewski zmarł w 2010 roku w przywięziennym szpitalu na zator płucny.

Artur Zirajewski - zdjęcie z policyjnych akt.

Jak to było z zamachem na Macieja Nawrockiego?

W ogóle nie chciałem i nie planowałem go zabić. Mijałem się z nim na klatce schodowej. Myśli pani, że nie trafiłbym w takiego wielkiego chłopa z odległości 2 metrów? Umiem strzelać, byłem wcześniej w wojsku. On doskonale wie, że zabić go nie chciałem. Nigdy jednak nie zeznał w sądzie, że nie było z mojej strony zamiaru zabójstwa.

Czy jest pan złym człowiekiem?

Na pewno nie jestem dobrym. We mnie spotyka się dobro i zło. Wszyscy dźwigają jakiś bagaż przeszłości, tyle że niektórzy cięższy. Pewnych rzeczy bym nie zrobił. Nie umiem np. kłamać. Tak sobie czasami myślę, że przyszedłem na ten świat nie wiadomo po co. Jak odejdę, nikt nawet nie zauważy mojej w nim nieobecności. Co ja po sobie zostawię, chyba tylko łzy tych ludzi, których skrzywdziłem. Radość pamięta jedynie mama.

Odwiedza pana w polskim więzieniu?

Mamy już nie mam, zmarła w 2014 roku z poczuciem, że ma syna mordercę. Jestem dziś sierotą. Po jej śmierci chciałem sprzedać majątek rodziców, ale do tego muszę mieć paszport. Wszystkie poprzednie dokumenty są nieaktualne. Wysłałem wniosek do konsulatu, aby otrzymać paszport, wraz z opłatą. Wzięli ode mnie pieniądze, ale paszportu do dziś nie uzyskałem.

Od redakcji: Jak ustaliliśmy, konsulat Ukrainy w Gdańsku interesuje się sprawą Sienkiva. Areszt Śledczy, w którym Siergiej siedział w 2018 roku, nie wyraził zgody na przewiezienie go do ukraińskiej placówki celem wyrobienia paszportu. Witalij Maksymenko, konsul generalny Ukrainy w Gdańsku, będzie ponownie zwracał się do władz zakładu o kolejną zgodę.

Siergiej Sienkiv - zdjęcie z policyjnych akt.

Został pan ostatecznie uniewinniony m.in. od zarzutu zabójstwa "Szwarcenegera".

Po wielu latach procesu. Podobnie jak oskarżony wraz ze mną o to zabójstwo Andrzej H. wnioskowałem o odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie. "Hulio" odszkodowanie dostał, a mnie sąd odpisał, że musiałbym udowodnić, że wieloletni areszt nastąpił... z winy sądu.

Nie rozumiem pańskiego przyznania się do zabójstwa "Nikosia", chociaż pan go nie popełnił. Chciał pan uciec podczas wizji lokalnej?

Tak, chciałem dać dyla. Wiedziałem, że prokuratura zrobi wszystko, bym został skazany za wszystkie trójmiejskie zabójstwa. Myślałem, że ucieknę, ale tam było czterdziestu policjantów, a samych antyterrorystów ponad dziesięciu.

Czy teraz myśli pan o wyjściu na wolność, o warunkowym zwolnieniu z odbywanej kary?

Siedzę w zakładach karnych dokładnie 21 lat. Przez swoją głupotę. O warunkowe będę mógł się starać za 3,5 roku. W tej chwili to jak dzwonienie do drzwi dzwonkiem niepodłączonym do prądu. Mam chęć do życia, jestem zdrowy, sprawny, komunikatywny. Lecz bardzo wątpię, aby mnie kiedykolwiek wypuszczono - bo ktoś po prostu będzie się bał. Nie ufam żadnym polskim instytucjom państwowym ani pozarządowym. Nigdy na terenie żadnego zakładu karnego nie widziałem sędziego, który by wizytował jednostkę, sprawdzał warunki odsiadki, a przecież bywają tu na tzw. wokandach. Siedzę tyle lat i żaden z nich nie sprawdzał, co się ze mną dzieje. Mają to wszystko w nosie.

Nigdy nie miał pan załamania?

Raz prowadziłem jedenastodniową głodówkę ze względu na odmowę udzielenia mi opieki medycznej. Zaczęło się od gorączki w piątek, ale pielęgniarka stwierdziła, że idzie do domu i nie ma czasu. Nie podano mi żadnych leków, w poniedziałek było już źle. Na skutek tej sytuacji podjąłem głodówkę, grożono, że na siłę będą mnie karmić. Przez dwa dni odmawiałem też przyjmowania wody, zapowiedziałem, że się wykończę. Każdy z nas jest traktowany jak potencjalny symulant, proszeni o lekarstwa medycy odsyłają nas po nie do więziennej kantyny.

Gdyby pan wyszedł na wolność – co by pan robił?

Podróżował. Lubię podróże, zwiedzanie nieznanych mi miejsc. Teraz dbam o zdrowie, kondycję, ćwiczę – nie jakieś siłowe ćwiczenia, ale refleks, szybkość reakcji. Przede mną jeszcze wiele lat życia.

Czy ma pan do kogoś żal o to, jak potoczyło się pańskie życie?

Czy ja mogę mieć do kogoś żal czy pretensję, że dałem się tak zbałamucić? Chyba tylko do siebie, że byłem taki głupi. Tak się zdarzyło, że poznałem ludzi z półświatka. Najbardziej żałuję, że na swojej drodze spotkałem Artura Zirajewskiego "Iwana". Wyjątkową gnidę, przez którą zaczęły się te wszystkie problemy, przez którą zostałem postawiony pod ścianą. W ten układ wmanewrowałem się sam.

Nie żałuje pan zabójstwa, którego pan dokonał?

Ja zabiłem, to ja za to płacę. Najbardziej żałuję, że Marek R. także za to siedzi. Także dostał dożywocie, a co chłop był winien, to przecież ja zabiłem. Serce krwawi, że siedzi przez moją głupotę, za mój czyn!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

policjaprzestępczośćtrójmiasto
Komentarze (50)