Proces ws. Grudnia 1970 r. przerwany do środy
Generał Wojciech Jaruzelski rozmawia ze swoimi obrońcami podczas procesu przed Sądem Okręgowym w Warszawie (PAP-Andrzej Rybczyński)
Do środy przerwano proces w sprawie Grudnia'70, ponieważ jeden z oskarżonych, Wojciech Jaruzelski, zgodnie z opinią lekarzy, może przebywać na sali rozpraw nie dłużej niż 4 godziny dziennie. W środę będzie kontynuowane odczytywanie aktu oskarżenia.
16.10.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Proces gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ówczesnego szefa MON i sześciu innych oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w 1970 r. rozpoczął się we wtorek. Wcześniej Warszawski Sąd Okręgowy próbował aż 9-krotnie rozpocząć proces.
Gen. Jaruzelski powiedział, że jest zadowolony z rozpoczęcia procesu.
We wtorek do oddzielnego postępowania Sąd Okręgowy w Warszawie wyłączył sprawę Władysława Łomota, jednego z oskarżonych. Łomot pięć razy z rzędu nie stawiał się przed sądem, co uniemożliwiało rozpoczęcie procesu.
Prokurator Bogdan Szegda odczytując akt oskarżenia powiedział, że zgodnie z prawem PRL tylko rząd mógł podjąć decyzję o użyciu broni w grudniu 1970 r., nie mógł tego ówczesny szef PZPR Władysław Gomułka. Prokurator podkreślił, że Gomułka podjął tę decyzję po przedstawieniu mu przez Mieczysława Moczara nieprawdziwej informacji o zabiciu przez demonstrujących robotników dwóch milicjantów.
Szegda podkreślił, że żadna z osób obecnych w tym czasie na posiedzeniu Komitetu Centralnego PZPR - w tym Jaruzelski - nie zgłosiła sprzeciwu wobec decyzji Gomułki.
Oskarżeni w sprawie o sprawstwo kierownicze to: 78-letni dziś gen. Jaruzelski, Stanisław Kociołek (ówczesny wicepremier), gen. Tadeusz Tuczapski (b. wiceszef MON) oraz dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzutów. Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy.
Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły co najmniej 44 osoby. Decyzję o użyciu broni wydał nieżyjący już szef PZPR Władysław Gomułka. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 r. Początkowo proces toczył się w Gdańsku, w 1999 r. został przeniesiony do Warszawy. (aka,mon,ck)