Korupcja w sopockiej Straży Miejskiej?
Sopoccy radni będą się chcieli przyjrzeć kulisom prowadzonego od kilkunastu dni śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w tamtejszej Straży Miejskiej. Sprawę coraz poważniej traktuje też policja, która zamierza powołać specjalny zespół, który sprawdzi, czy wśród sopockich strażników nie dochodziło do korupcji.
30.09.2009 | aktual.: 12.10.2009 15:00
Jak ujawniła "Polska Dziennik Bałtycki", sopoccy policjanci, wraz z funkcjonariuszami z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, pojawili się w Urzędzie Miasta Sopotu pod koniec sierpnia. Zabezpieczono wówczas wszystkie dokumenty dotyczące działalności strażników w 2008 roku. 15 września prokuratura oficjalnie wszczęła w tej sprawie śledztwo, przekazując je do prowadzenia policjantom z KWP w Gdańsku zajmującym się walką z korupcją.
- Na polecenie prokuratury przeprowadzamy w tej chwili oględziny i analizę zabezpieczonych dokumentów. Ustalamy także świadków z głębi kraju. Do kilku komend wysłane zostały już pisma z prośbą o przesłuchanie ich - mówi nadkom. Jan Kościuk, rzecznik KWP w Gdańsku. Dodaje również, iż 1 października zostanie powołana specjalna grupa, która zajmie się tylko i wyłącznie badaniem tej właśnie sprawy.
Przypomnijmy, wątpliwości, które sprawiły, że sopocka policja zwróciła się do prokuratury z wnioskiem o zabezpieczenie dokumentów straży, pojawiły się głównie w związku z odstępowaniem przez sopockich strażników od egzekwowania wpłat za wykroczenia. Wątpliwości te badać będzie chciała także Komisja Rewizyjna sopockiej Rady Miasta.
- Nie wykluczamy skierowania do rady wniosku o przeprowadzenie kontroli w naszej jednostce Straży Miejskiej - mówi radny Jarosław Kempa, jeden z członków komisji. Odnosi się on także do nieoficjalnych informacji, które pojawiły się w momencie nagłośnienia sprawy i dotyczą niezbyt dobrych relacji na linii policja - miasto.
- Z różnych stron dochodzą nas sygnały, że współpraca między komendantami policji i Straży Miejskiej w Sopocie nie wygląda najlepiej. Będziemy chcieli zaprosić obu panów na nasze spotkania i porozmawiać na ten temat, bo nie wyobrażamy sobie, aby dwie, tak kluczowe dla bezpieczeństwa w mieście instytucje, walczyły ze sobą - dodaje Kempa.
Czy komendanci ze sobą walczą? - O walce to może być mowa, jak się dwie osoby na ringu spotykają. Nie wyobrażam sobie, aby nie było między nami współpracy, ale faktem jest też to, że po zmianie na stanowisku komendanta sopockiej policji jakość tej współpracy pogorszyła się, nie chcę jednak wchodzić w szczegóły - mówi Mirosław Mudlaff, szef sopockiej Straży Miejskiej.
Co na to jego adwersarz? - Za mojej kadencji przeprowadziliśmy szkolenia dla strażników, są wspólne patrole, wspólnie zabezpieczamy imprezy. Nie wiem więc, skąd takie zarzuty. Jedno jest pewne, jeżeli miałbym się z kimś spotkać i miałoby to wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa w Sopocie, to spotkam się z każdym - twierdzi podinspektor Mirosław Pinkiewicz, komendant miejski policji w Sopocie.
Drogi zawodowe obu panów skrzyżowały się kilka lat temu. Gdy Mudlaff był szefem sopockiej policji, Pinkiewicz, przez krótki czas, był jego zastępcą. Nie trwało to długo, bo obecny szef Straży Miejskiej w Sopocie odszedł z policji w atmosferze skandalu. Zarzucono mu brak nadzoru nad jednostką - w komendzie brakowało dokumentów potwierdzających wydanie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Mudlaff tłumaczył się wówczas, iż to on sam odkrył brak dokumentów, które zginąć miały jeszcze przed jego rządami. Taką wersję wypadków potwierdziły późniejsze ustalenia, śledztwo umorzono, a Mudlaff został szefem Straży Miejskiej. Z kolei Pinkiewicz, zanim powrócił w kwietniu ubiegłego roku do Sopotu, był m.in. szefem policji w Pruszczu Gdańskim.