3 lata i 10 miesięcy więzienia za szefowanie grupą zarabiającą na prostytucji
• Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał Olgierda L. na karę 3 lat i 10 miesięcy więzienia za kierowanie grupą 9 osób czerpiących korzyści z nierządu w latach 2012-13
• Kolejny, najsurowszy wymiar kary - 2 lata więzienia, sąd wymierzył Bartoszowi L.
• 4 oskarżonych skazanych zostało na kary od jednego do dwóch lat więzienia
• Dwóm osobom: Łukaszowi Ł. i Magdalenie T. zasądzono grzywnę
• Wyrok nie jest prawomocny
11.10.2016 | aktual.: 11.10.2016 16:31
- Wobec tych oskarżonych sąd, na wniosek prokuratury, zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary. W trakcie postępowania podjęły one współpracę z organami ścigania i ujawniły szczegóły dotyczące działalności grupy, w tym Olgierda L. - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Lidia Jedynak.
Jeden z oskarżonych Zbigniew Ś. został uniewinniony, a w stosunku do Patryka W. sąd zdecydował o warunkowym umorzeniu postępowania.
- Konieczne jest pisemne uzasadnienie wyroku. Wtedy dopiero zdecydujemy o ewentualnym złożeniu apelacji. W mojej wstępnej ocenie kara łączna dla Olgierda L. jest zbyt niska - powiedział dziennikarzom prokurator Przemysław Strzelecki.
W mowie końcowej prokurator żądał dla oskarżonych kar od 2,5 roku do 8 lat więzienia.
- Dwa lata z tej kary dla Olgierda L. jest już odbyte w ramach tymczasowego aresztu. Dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem obrona jest w ogóle stanie podjąć jakąkolwiek decyzję, czy są podstawy do apelacji. Sprawa jest obszerna i wielowątkowa - mówił dziennikarzom obrońca głównego oskarżonego, Maciej Markowski.
Oskarżeni, w tym dwie kobiety, to mieszkańcy Gdańska w wieku od 22 do 69 lat.
Według prokuratury, grupa działała od marca 2012 roku do stycznia 2013 roku. Wynajmowała na terenie Gdańska, Gdyni i Malborka mieszkania, w których pracowało około 20 prostytutek. Prostytucję w tzw. "domówkach" uprawiano też na terenie Niemiec i Szwajcarii. Kobiety dostawały część zarobionych przez siebie pieniędzy, część trafiała do grupy. Pobierała ona też haracze od innych prostytutek.
Jak ustalili śledczy, szefem gangu był 39-letni Olgierd L. To on rozdzielał zadania, a także pieniądze zarobione na prostytutkach. Wysokość wypłat uzależniona była od wagi zadań, jakie wykonywali poszczególni członkowie grupy. Prokuratorzy obliczyli, że w sumie w czasie swojej działalności przestępcy zarobili co najmniej 155 tys. zł. Sąd jednak uznał, że ta kwota została przez śledczych zawyżona.
W grupie byli mężczyźni, którzy zbierali "utarg", nadzorowali, a czasem zastraszali prostytutki. Była też osoba odpowiedzialna za reklamę: robienie zdjęć kobietom i umieszczanie w internecie ogłoszeń.
Jedna z członkiń gangu pełniła rolę "telefonistki" i "rachmistrza" grupy. Do jej zadań należało odbieranie połączeń telefonicznych i umawianie na spotkania z prostytutkami mężczyzn, telefonujących na numery wskazane w treści ogłoszeń erotycznych. W praktyce dawało to możliwość kontroli liczby klientów, a w konsekwencji możliwość ścisłego analizowania przychodów prostytutek i egzekwowania od nich określonych sum pieniędzy.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Olgierd L. miał też korzystać z pieniędzy zarobionych na prostytucji także wtedy, gdy przebywał w areszcie, do którego trafił w listopadzie 2012 roku za udział w pobiciu. Podwładni L. przekazywali mu jego udziały wpłacając je na konto w Areszcie Śledczym w Gdańsku.
Za zmuszanie do prostytucji Kodeks karny przewiduje karę do 10 lat więzienia. Nielegalne jest także czerpanie korzyści z nierządu - kto nakłania inną osobę do uprawiania prostytucji lub jej to ułatwia, podlega karze do 3 lat więzienia. Samo uprawianie prostytucji nie jest nielegalne.