15 lat więzienia za zabójstwo narzeczonego matki. Kaliszanka zapowiada apelację
Sąd Okręgowy w Kaliszu skazał na 15 lat więzienia 23-letnią Magdalenę K., oskarżoną o zabójstwo konkubenta matki. - Nigdy nie byłam idealna, można mi wiele zarzucić, ale nie to, że zabiłam człowieka – broniła się oskarżona.
Do zdarzenia doszło 2 listopada ubiegłego roku. W jednym z mieszkań w bloku przy ul. Stawiszyńskiej w Kaliszu 42-letnia matka oskarżonej obchodziła wówczas urodziny. W świętowaniu towarzyszyli jej konkubent, szwagierka Daria Ż. oraz córka ze znajomym. Zdaniem prokuratury, podczas spotkania towarzyskiego pomiędzy 38-letnim pokrzywdzonym, a wówczas 22-latką doszło do konfliktu. Kobieta miała śmiertelnie dźgnąć mężczyznę nożem w klatkę piersiową.
Prokuratur: "Oskarżona dopuściła się ataku na najwyższe dobro, czyli życie"
- Zebrane dowody jednoznacznie wskazują, że tego czynu dopuściła się oskarżona. Jak wskazała biegła psycholog, świadek konsekwentnie wskazuje na pewne rzeczy i okoliczności z tego zdarzenia, czyli, że oskarżona zadała cios nożem – powiedział PAP prokurator Piotr Krysiak.
Uzasadniając wysokość żądanej kary, prokurator powiedział, że odpowiada ona stopniu zawinienia i szkodliwości społecznej czynu. Podkreślono, że oskarżona dopuściła się ataku na najwyższe dobro, czyli życie. Zdaniem sądu wszystkie wątpliwości w sprawie zostały rozwiane z udziałem biegłych.
Dożywocie za zbrodnię jak w Kamieniu Pomorskim? Stanowcza zapowiedź wiceministra Michała Wosia
"Nigdy nie byłam idealna, ale nie zabiłam człowieka"
Oskarżona, która wychowuje 3-letniego syna, zaprzecza, aby w jakikolwiek sposób targnęła się na życie pokrzywdzonego. Zdaniem Magdaleny K. w dniu zabójstwa została wyrzucona z domu przez matkę i stała się ofiarą spisku. Według jej wersji to któraś z kobiet dźgnęła pokrzywdzonego, a następnie zrzucono winę na nią. Ona uciekła z domu, była w szoku i sama zgłosiła się na policję.
Magdalena K. nie przyznała się do winy i prosiła o uniewinnienie. - Nigdy nie byłam idealna, można mi wiele zarzucić, ale nie to, że zabiłam człowieka – miała powiedzieć przed ogłoszeniem wyroku.
Ponieważ matka oskarżonej odmówiła składania zeznań, jedynym naocznym świadkiem w sprawie jest Daria Ż., która najpierw zeznała, że nic nie widziała, ponieważ spała.
Obrońca oskarżonej: "Musiałby mieć ręce o długości 2,5 metra"
Karolina Skrzypczyńska, obrońca Magdaleny K., nie wierzy w zeznania jedynego świadka. Podkreśla, że każde brzmi inaczej, a momentami wręcz niemożliwe do wykonania przez oskarżoną.
- Magda K. miała dźgnąć leżącego przy ścianie na tapczanie pokrzywdzonego zza ławy. Oskarżona ma 150 cm wzrostu, więc przy tej wysokości musiałby mieć ręce o długości 2,5 metra, by zabić. Kiedy świadek uświadomiła sobie, że byłoby to niemożliwe, zaczęła zasłaniać się niepamięcią – powiedziała Skrzypczyńska.
Sędzia Andrzej Miller skazał Magdalenę K. na 15 lat więzienia, stwierdzając, że oskarżona "działała z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia pokrzywdzonego". Jak podaje PAP, w uzasadnieniu wyroku podkreślono, że "wskazują na to liczne opinie biegłych opisujące mechanizm powstania ciosu, jego skutki, badania DNA osób biorących udział w zdarzeniu, a także ślady i usytuowanie krwi na odzieży".
Wyrok nie jest prawomocny. Obrona już zapowiedziała apelację, ponieważ jej zdaniem wątpliwości w tej sprawie jest zbyt dużo.
Źródło: PAP
Czytaj także: Groźny pożar w hotelu. Ewakuowano łącznie 25 osób