Trener oskarżony o molestowanie pozostanie na wolności
Sąd Okręgowy w Poznaniu nie uwzględnił zażalenia prokuratury i utrzymał w mocy postanowienie sądu rejonowego o warunkowym zwolnieniu z aresztu Krzysztofa L., trenera siatkówki oskarżonego o molestowanie zawodniczek - poinformował sędzia Jarema Sawiński.
15.07.2009 | aktual.: 15.07.2009 14:16
Oskarżony Krzysztof L., w czwartek opuścił poznański areszt śledczy, gdy do sądu wpłynęło 30 tys. zł poręczenia majątkowego. Prokuratura złożyła zażalenie na decyzję sądu o wypuszczeniu mężczyzny na wolność. - Sąd stwierdził, że tok rozumowania przedstawiony w uzasadnieniu sądu pierwszej instancji jest w pełni logiczny i w pełni odzwierciedla sytuację procesową - powiedział sędzia Jarema Sawiński.
Zdaniem sądu większość dowodów w sprawie została przeprowadzona i przesłuchano większość osób pokrzywdzonych. - Odpadła zatem podstawowa przesłanka, dla której zastosowano areszt, a więc wpływanie oskarżonego na tok postępowania karnego - wyjaśniał Sawiński. Sąd jednocześnie utrzymał inne środki zapobiegawcze wobec oskarżonego, w postaci kaucji pieniężnej, zakazu opuszczania kraju i dozoru policyjnego.
Niejawny proces trenera siatkówki Krzysztofa L. toczy się przed poznańskim sądem rejonowym. Mężczyzna miał się dopuścić molestowania, a także znęcać się psychicznie i fizycznie nad podopiecznymi. Zarzuty stawiane mężczyźnie dotyczą sześciu poszkodowanych.
Krzysztof L. został zatrzymany w kwietniu 2008 roku. Był m.in. trenerem kadry kadetek (dziewczęta w wieku 14-15 lat) Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej. Według aktu oskarżenia mężczyzna m.in. miał dotykać ud, pośladków i piersi zawodniczek pod pretekstem wykonywania masażu. Zmuszał także jedną z zawodniczek, by siadała mu na kolanach i dotykał ją po nagich plecach.
Sprawa została ujawniona po tym, jak matka jednej z zawodniczek znalazła jej pamiętnik z opisem wydarzeń z udziałem trenera. Miało do nich dochodzić w latach 2006-2008. Zarzucane mężczyźnie przestępstwa o charakterze seksualnym są zagrożone karą od dwóch do 12 lat więzienia.
Krzysztof L. jako trener pracował od 1973 r. W trakcie śledztwa prokuratura nie wykluczała, że podobnych przestępstw mógł się dopuścić wcześniej.