Tragiczne Juwenalia: policja pomyliła naboje
Jedna osoba zmarła, a trzy zostały ranne w
zamieszkach w nocy z soboty na niedzielę na osiedlu studenckim w
Łodzi podczas Juwenaliów. Prezydent Jerzy Kropiwnicki ogłosił w
mieście trzydniową żałobę. W miejscu, gdzie doszło do zamieszek,
studenci położyli kwiaty i zapalili znicze.
10.05.2004 | aktual.: 10.05.2004 12:31
Prokuratura okręgowa bada okoliczności zajść. Zastępca komendanta głównego policji insp. Henryk Tokarski powiedział, że przy doładowywaniu broni załadowano naboje penetracyjne, czyli ostre. Zanim to zauważono, policja oddała 6 strzałów, z których trzy trafiły ludzi.
Dymisje w policji
Komendant miejski policji Jan Feja i jego zastępca Sylwester Stępień podali się do dymisji - poinformował dziennikarzy komendant wojewódzki Jacek Staniecki. Dodał, że on sam oddał się do dyspozycji ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Zamieszki wywołała grupa chuliganów. Organizatorzy Juwenaliów poprosili policję o interwencję. Pierwsi funkcjonariusze dojechali na miejsce tuż przed godz. 2.00.
"Dowódca kompanii oddziału prewencji podjął decyzję o oddaniu strzałów ostrzegawczych w powietrze. Nie przyniosło to uspokojenia chuliganów, więc kolejne strzały padły w kierunku napastników. W międzyczasie policjanci musieli doładować broń" - powiedział Henryk Tokarski.
To była pomyłka
Tokarski dodał, że przez pomyłkę policjanci załadowali naboje ostre. Policja ustaliła już, że wydano dwadzieścia pięć takich pocisków. Zapytany, jaka jest różnica w wyglądzie pocisków gumowych i ostrych, Tokarski odpowiedział, że policjanci uczestniczący w akcji mieli warunki, by spostrzec pomyłkę. "Jeśli chodzi o kolor i rozmiar, to różnic nie ma. Jest za to różnica w ciężarze, a dodatkowo naboje penetracyjne oznaczone są napisami i wycięciami, by w warunkach nocnych można je było odróżnić od innych" - wyjaśnił.
Śmiertelną ofiarą zamieszek jest 19-letni mężczyzna, który trafił do szpitala z raną postrzałową brzucha. "Chłopak został przywieziony do szpitala w fazie wstrząsu. Gdyby trafił do nas wcześniej, to miałby szansę przeżycia. Od lekarki pogotowia słyszałem, że nie mogli go do nas wcześniej przywieźć, ponieważ w czasie, gdy zabierali go z osiedla, cały czas trwały bójki, a nad głowami lekarzy fruwały butelki i kamienie" - powiedział dyrektor szpitala im. Barlickiego prof. Piotr Kuna.
Zdaniem Tokarskiego "jest bardzo prawdopodobne i graniczące z pewnością", iż mężczyzna zginął od kuli policyjnej. "Wszystko na to wskazuje, choć pocisk nie został jeszcze zbadany. Nie ma żadnych informacji, by chuligani używali broni" - powiedział.
Ranni w szpitalach
W szpitalach leżą jeszcze trzy osoby z ranami postrzałowymi. 23-letnia kobieta jest w bardzo ciężkim stanie. Przeszła operację i - zdaniem lekarzy - ma prawdopodobnie nieodwracalne uszkodzenie środkowego układu nerwowego. Operowani byli też 19-letni mężczyzna, który być może już za tydzień opuści szpital i 22-letnia kobieta, która miała ranę postrzałową nogi. Jej stan lekarze określają jako dobry. "Na razie zidentyfikowano kulę, która utkwiła w nodze tej kobiety. To była kula policyjna" - powiedział Tokarski.
Zdaniem pogotowia ratunkowego, poszkodowanych w zajściach może być nawet siedemdziesiąt osób. "W czasie zajść wiele osób zgłaszało się do karetek, a ratownicy udzielali im pomocy na miejscu. Wielu ludzi zgłosiło się też do naszego ambulatorium" - powiedział koordynator medyczny pogotowia Krzysztof Piątkowski.
Jeden ze świadków zamieszek opowiedział, że bójka wyglądała bardzo dramatycznie. "Wszystko zaczęło się przed jednym z akademików. Na początku wyglądało to bardzo niewinnie, ale z czasem biło się coraz więcej osób. Po przyjeździe policjantów, agresja została skierowana przeciwko nim" - powiedział obecny na miejscu fotoreporter jednej z łódzkich gazet. Dodał, że w czasie zamieszek wielu ich uczestników uciekło w tłum studentów bawiących się na koncercie.
Napastnicy w dresach
Inny świadek, student Uniwersytetu Łódzkiego, opowiada, że ubrani w dresy napastnicy rzucali w policjantów butelkami i kamieniami. Policja odpowiadała strzałami z broni gładkolufowej. Kilku uczestników Juwenaliów, do których udało się dotrzeć dziennikarzom PAP, nic nie wiedziało o zamieszkach. Kilka tysięcy osób bawiło się przed sceną oddaloną od miejsca zdarzenia o kilkaset metrów.
Wstrząśnięte wydarzeniami na osiedlu studenckim są władze Uniwersytetu Łódzkiego. Na znak żałoby odwołane zostały niedzielne imprezy Juwenaliów. Zdaniem rzecznika UŁ Jadwigi Janik studenci zrobili wszystko, co było możliwe, żeby Juwenalia przebiegały spokojnie.
"Bardzo ubolewamy nad tym, co się stało. Nasi studenci już w grudniu przekazali policji program Juwenaliów. Nie wiedzieliśmy, że w tym czasie odbywa się w Łodzi mecz piłkarski. Kiedy kilka dni temu dowiedzieliśmy się o tym, rektor do spraw studenckich napisał list do policji, że jest tym faktem zaniepokojony" - powiedziała Janik.
Żałoba w Łodzi
Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki ogłosił od niedzieli trzydniową żałobę "na znak solidarności z ofiarami zajść na osiedlu studenckim w Łodzi". Wezwał też łodzian, a w szczególności studentów łódzkich uczelni, do udziału w poniedziałek w marszu solidarności z ofiarami i ich rodzinami.
W związku z zamieszkami zatrzymano 19 osób, podejrzewanych o czynną napaść na funkcjonariuszy policji. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania poinformował, że prokuratura badać będzie: w jakich okolicznościach wydano ostrą amunicję, kto z policjantów oddał śmiertelny strzał oraz zbada kwestię organizacji akcji przeprowadzonej przez policję.