Tragiczna śmierć przyjaciół w piwnicy
Trzej przyjaciele z podwórka: Marek N. (+17 l.), Michał C. (+16 l.) i Mirek Dobek (17 l.) razem bawili się w małej piwnicy, w której urządzili sobie klub. W sobotę w nocy wybuchł tam pożar. Dwóch chłopców zmarło, trzeci - Mirek Dobek - w stanie ciężkim został przetransportowany do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznie (woj. lubelskie).
07.02.2011 | aktual.: 07.02.2011 09:28
Takich wieczorów, jak ten, chłopcy spędzili ze sobą setki. W niewielkiej piwnicznej komórce, w kamienicy w Głogowie (woj. dolnośląskie), w której mieszkał Marek N. ( 17.), przyjaciele urządzili sobie mały klub. Był tam tapczan, stary telewizor i trochę przyrządów do ćwiczeń.
Nastolatkowie zaglądali tam najczęściej w weekendy. Przyjaźnili się od najmłodszych lat. Razem chodzili do zerówki, do podstawówki, razem grali w koszykówkę w klubie MKS Basket Chrobry Głogów. W okolicy byli bardzo lubiani.
- To były porządne dzieciaki. Uprawiali sport, dobrze się uczyli. Wszyscy wiedzieli, że spotykali się w tej siłowni. Nie mogę uwierzyć w to co się stało - mówi ze łzami w oczach Zbigniew Szyca (47 l.), który mieszka w bloku sąsiadującym ze spalonym klubem.
Tragedia wydarzyła się z piątku na sobotę. Gęste kłęby dymu, które pojawiły się na klatce schodowej budynku, pierwsza zauważyła pani Halina, mama Marka.
Gdy zorientowała się, że pali się coś w piwnicy, zadzwoniła na straż pożarną. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że syn jest w środku. - Zobaczyłam Marka, gdy go wynosili. Nie wiem co się stało, nie wiem jak do tego doszło... - płacze zrozpaczona kobieta. Jej syna oraz Michała C. nie udało się uratować. Chłopcy zmarli od poparzeń i zaczadzenia.
Uratował się tylko Mirek Dobek. Jakimś cudem przecisnął się przez mały lufcik na zewnątrz. Tam stracił przytomność. Strażacy znaleźli go na ziemi. Ma poparzoną twarz, ręce oraz drogi oddechowe. Śmigłowiec zabrał go do szpitala.
Jak wybuchł pożar? Tego jeszcze nie wiadomo. - Badamy okoliczności. Jest za wcześnie, by jednoznacznie stwierdzić, jak doszło do tragedii - mówi nadkomisarz Bogdan Kaleta (34 l.) z głogowskiej policji.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Mongolska rodzina może zostać w Polsce