Tragedie nad wodą. Jak ich uniknąć?
Fala upałów nie ustępuje. Gorący piasek i zimna woda w jeziorze czy nad morzem, są więc najchętniej wybieranym sposobem na schłodzenie w ciepłe dni. Pamiętajmy jednak o tym, że wakacyjny odpoczynek powinien być nie tylko przyjemny, ale przede wszystkim bezpieczny. Bezpieczne kąpielisko, to kąpielisko strzeżone, będące pod kontrolą ratownika i z oddzielonym przez boje obszarem pływackim.
07.08.2013 | aktual.: 07.08.2013 19:10
Tragiczny bilans ostatnich dni, pokazuje, że woda potrafi być niebezpiecznym żywiołem, a korzystanie w niewłaściwy sposób, z nieodpowiednich akwenów może być źródłem wodnych dramatów. Od początku maja życie w wodzie straciło już ponad 300 osób.
Zdaniem Jerzego Telaka, prezesa WOPR, liczba utonięć może być niższa, jeśli postawimy na naukę pływania. – Oswajać z wodą należy już 4-miesięczne dzieci - zaznacza. W Polsce, na basen z niemowlakiem chodzi tylko 2 na 10 rodziców. Na Zachodzie odsetek ten wynosi ponad 50 proc. Każde dziecko w wieku szkolnym, w ramach zajęć z wychowania fizycznego, powinno nauczyć się pływać. – Infrastruktura w Polsce jest wystarczająca, gminy mogą sobie pozwolić na takie lekcje – mówi prezes WOPR. Wystarczy 7-godzinny kurs, by dziecko oswoić z wodą i w przyszłości odmienić tragiczne statystyki.
W Niemczech, USA i krajach, w których kładzie się nacisk na rozwijanie pływackich umiejętności dzieci, liczba utonięć jest relatywnie niska. – U zachodnich sąsiadów, w zeszłym roku wyniosła 600 ofiar, w 2,5 razy mniejszej Polsce 400, w ogromnych i bogatych w akweny Stanach – 4 tysiące. Najgorzej sytuacja wygląda na Ukrainie, tu każdego roku, w wodzie ginie około 2,5 tys. osób.
Jak wynika z policyjnych statystyk, wrogami bezpiecznej kąpieli są także alkohol i brawura. Niestety tu również przodujemy w niechlubnych słupkach. - W ubiegłym roku, aż 78% topielców było pod wpływam alkoholu. W Europie Zachodniej ten wskaźnik jest o 20-30% niższy – podaje Telak prezes WOPR.
Według ratowników za tragicznymi seriami utonięć stoją też: przecenianie własnych możliwości, popisywanie się przed znajomymi i nie zakładanie kamizelek ratunkowych, podczas korzystania ze sprzętów wodnych.
Jak reagować, gdy widzimy tonącą osobę? Jerzy Telak zaznacza, że - należy bezwzględnie zawiadomić ratowników. Pracownicy WOPR są bowiem przeszkoleni i dysponują odpowiednim sprzętem: łodziami, pasami i bojami. Tylko oni są w stanie udzielić profesjonalnej pomocy. Większość osób nie ma takich umiejętności.
Gdy nie ma ratownika, sami możemy nieść pomoc tonącemu, ale bez wchodzenia z nim w bezpośredni kontakt. – Rzućmy koło, podajmy gałąź czy pasek od spodni – sugeruje prezes. Spanikowany topielec, może się rzucać, krępować nasze ruchy, po prostu będzie ciągnął nas na dno. Nie bez powodu mówi się, że tonący brzytwy się chwyta – dodaje. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej prowadzić akcję ratowniczą w stosownej odległości, w przeciwnym razie - możemy mieć dwa zgony.
Tragiczny bilans dopełnia brak umiejętności udzielenia pierwszej pomocy, a często to właśnie od szybko i prawidłowo przeprowadzonej resuscytacji, zależy ludzkie życie.
Dramat nad Wartą, w wyniku którego zginęło troje dzieci, pokazuje jak niebezpieczne są rzeki. Zdaniem Jerzego Telaka - rodzice, którzy pozwalają kąpać się w rzece, wykazują się wyjątkową niefrasobliwością, bo nurt jest zagrożeniem samym w sobie.
Co robić gdy porwie nas nurt? - Należy płynąć z prądem, twarzą do przodu. Jeśli wpadniemy w wir, należy zejść na dno, a siła z wnętrza leja nas wypchnie - tłumaczy szef WOPR.
Z kolei wiatr północny, powoduje cofanie się wody do morza. Wracające fale ciągną nas ze sobą. Wtedy - lepiej poddać się działaniu prądu wstecznego, a później odpłynąć w bok i wrócić do brzegu. Walka z prądem jest bezsensowna i tylko nas zmęczy - mówi Telak.
Do wielu utonięć dochodzi bo topielcy wpadają w panikę. Najważniejsze to zachować spokój, a to wcale nie jest łatwe. Reakcje w sytuacjach kryzysowych można przećwiczyć pod silnymi strumieniami w parkach wodnych.
Zanim pozwolimy dzieciom "wypłynąć na szerokie wody", nauczmy je pływać i udzielać pomocy. Z edukacją w tym obszarze, na razie w Polsce nie jest najlepiej i pewnie jeszcze "dużo wody musi upłynąć", zanim ten stan się zmieni.
Katarzyna Galant