Tragedia w dubajskiej stoczni
Policyjny helikopter nad miejscem tragedii (AFP)
Policja podaje oficjalnie, że w środowym wypadku w doku w Dubaju, do którego nagle wdarła się
woda, zginęło 13 osób. Kolejne 23 są uważane za zaginione.
27.03.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Pracownik jednego ze szpitali w Dubaju powiedział natomiast, że na miejscu zginęło ponad 20 osób. Inne źródła, cytowane przez agencję Reutera, mówią nawet o 50 ofiarach śmiertelnych. Byli to głównie robotnicy z Filipin i Indii. Do szpitali przewieziono ok. 150 rannych. Większość odniosła tylko lekkie obrażenia.
Do wieczora w środę z doku wydobyto 13 ciał. Poszukiwania dalszych ofiar mają być wznowione w czwartek.
Wypadek, który wydarzył się o godz. 9.00 miejscowego czasu (6.00 czasu warszawskiego), był jednym z najgorszych w historii Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Przez uszkodzone wrota do doku, jednego z największych na świecie, wdarła się woda. W środku znajdowali się robotnicy, pracujący przy czterech statkach. W sumie miało ich tam być ok. 500.
Uszkodzeniu uległy statki, które - jak relacjonuje Reuters - w kilka minut uniosły się na powierzchni gwałtownie napływającej wody i zaczęły uderzać się burtami. Zalany dok miał głębokość 11,5 metra, umożliwiającą dokonywanie na miejscu remontu nawet największych tankowców. Przyczyny katastrofy bada właściciel doku, państwowa firma "Dubai Drydocks" oraz miejscowa policja. (jask)