Tragedia na rozpoczęcie roku szkolnego
W tej masakrze zginęło ponad 330 osób
Pierwszy dzień w szkole był ich ostatnim dniem życia
Około trzy tysiące ludzi zebrało się rano w Biesłanie w Osetii Północnej, by uczcić pamięć ofiar ataku terrorystycznego z 2004 roku. W zamachu na szkołę zginęło ponad 330 osób, w tym wiele dzieci. Ci, którym udało się wówczas ujść z życiem, wspólnie z rodzinami ofiar wspominają tragedię. Do dziś nie rozumieją, dlaczego do niej doszło.
Pamięć o ofiarach nie przemija
O godz. 9.15 (7.15 czasu polskiego), czyli w porze, gdy uzbrojeni czeczeńscy rebelianci wtargnęli do szkoły podczas uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego, rozległy się dzwony. Wiele osób złożyło kwiaty w zniszczonej szkole obok fotografii ofiar. Według rosyjskiej agencji prasowej ITAR-TASS, w zaplanowanych na trzy dni uroczystościach weźmie udział kilkadziesiąt tysięcy osób.
336 baloników
2 września na terytorium szkoły zostanie umieszczony i poświęcony krzyż upamiętniający wydarzenia sprzed sześciu lat, a 3 września zwierzchnik kościoła prawosławnego w Osetii Północnej Wasilij poprowadzi uroczystą mszę w intencji ofiar. Tego dnia mali Osetyjczycy wypuszczą 336 baloników, by upamiętnić ofiary masakry.
Prawie 40 zakładników na 1 rebelianta
1 września 2004 r. 33 rebeliantów uzbrojonych m.in. w pasy z materiałami wybuchowymi wtargnęło do szkoły nr 1 w Biesłanie. Napastnicy wzięli ponad 1200 zakładników - głównie uczniów, ale również ich rodziców i nauczycieli. Dramat trwał przez dwa dni. Uwięzieni w szkole nie mieli dostępu do wody i jedzenia. Rebelianci nie pozwolili usunąć ciał zakładników, którzy zostali zabici w tym czasie.
Zakładnicy na linii ognia
Napastnicy domagali się wycofania wojsk rosyjskich z Czeczeni. Grozili, że za każdego zabitego bojownika zamordują 50 zakładników. Gdy 3 września zgodzili się na wydanie ciał dotychczasowych ofiar, siły specjalne wzięły budynek szkoły szturmem. Rozpętało się piekło - w strzelaninie zginęli prawie wszyscy napastnicy i wielu zakładników. W ciągu trzech dni śmierć poniosły łącznie 334 osoby, w tym 186 dzieci. Rannych zostało około 700 osób.
Szukanie winnego wciąż trwa
Do Biesłanu przyjechali również przedstawiciele Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Wspominają oni 10 komandosów, którzy zginęli podczas próby odbicia zakładników. W grudniu 2006 roku rosyjska komisja parlamentarna oczyściła siły bezpieczeństwa z odpowiedzialności za tragiczne skutki tej akcji. Organizacja "Głos Biesłanu", skupiająca matki zabitych wówczas dzieci, co roku domaga się wznowienia śledztwa w tej sprawie.