Tragedia na Broad Peak - raport Polskiego Związku Alpinizmu
Dziś Polski Związek Alpinizmu opublikował raport specjalnej komisji powołanej do zbadania okoliczności wypadku na Broad Peak z 5 marca tego roku. W raporcie wymienia się między innymi błędy podczas ataku na szczyt, brak taktyki wejścia, utratę kontaktu i rozdzielenie członków wyprawy. Negatywnie oceniono też postawę Adama Bieleckiego. Zdaniem alpinistki Magdaleny Prask raport jest obiektywny, a Bielecki "nie został przedstawiony w roli kozła ofiarnego". - Tamta sytuacja była bardzo skomplikowana. Z każdej porażki należy wyciągnąć wnioski - stwierdziła Prask.
18.09.2013 | aktual.: 18.09.2013 12:39
- Myślę, że reakcja Adama Bieleckiego jest bardzo emocjonalna i nic innego. To jest tragedia, on postąpił źle, po prostu. Ja nie wiem czemu on się obraża, jest to dla mnie zupełnie niepojęte. Powinien się zastanowić dlaczego inni tak sądzą, a nie się obrażać - powiedział w TVN24 himalaista Piotr Pustelnik.
Spośród czterech zdobywców szczytu: Adama Bieleckiego, Artura Małka, Tomasza Kowalskiego i Macieja Berbeki, tych dwóch ostatnich zginęło podczas drogi powrotnej. Dokument jest bardzo krytyczny m.in. wobec Adama Bieleckiego i oskarża go o złamanie zasad obowiązujących w wysokogórskim wspinaniu się.
"Przebieg zdarzeń na grani szczytowej Broad Peak w nocy z 5 na 6 marca 2013 roku mógłby być inny, gdyby zespół ostatecznie i nieodwracalnie nie rozdzielił się przed wejściem na wierzchołek" - czytamy w raporcie.
"Przebieg akcji szczytowej był daleki od optymalnego, a nawet daleki od poprawnego. Zespół wyszedł, naszym zdaniem, za późno. Zespół nie przygotował taktyki wejścia. Nie dołożono odpowiedniej staranności do jakości i pewnego funkcjonowania łączności radiowej (nie używano w bazie skutecznej anteny masztowej). Zespół poruszał się zbyt wolno, jak na warunki i trudności drogi. Zespół nie reagował na te opóźnienia decyzją wycofania się z ataku szczytowego, milcząco je akceptował. Zespół rozdzielił się przed wejściem na wierzchołek i nie próbował połączyć, kiedy to jeszcze było możliwe" - napisano w raporcie.
Bardzo poważnie krytykuje się też Adama Bieleckiego, pierwszego zimowego zdobywcy dwóch ośmiotysięczników. Zarzuca mu się zerwanie integralności grupy i złamanie zasady kontaktu wzrokowego - Bielecki schodził ze szczytu sam, nie oglądając się na resztę. "Za zerwanie integralności grupy, której trwanie było jednym z najważniejszych argumentów przyjętej taktyki atakowania zespołem czteroosobowym, odpowiada w największym stopniu Adam Bielecki. Uczynił to w sposób świadomy i nie uzgodniony. Artur Małek także nie przejawił woli pozostania w grupie" - czytamy.
"Kierownik wyprawy i uczestnicy ustalili w bazie, że cała czwórka (Krzysztof Wielicki postanowił zostać w bazie) jednym zespołem pójdzie do wierzchołka. Kierownik wyprawy optował za rozwiązaniem ataku dwiema dwójkami (zespół pierwszy i zespół drugi z odstępem jednodniowym), ale uczestnicy uznali, że zespół czteroosobowy będzie silniejszy i da większe prawdopodobieństwo sukcesu. Po dyskusji, kierownik zgodził się na takie rozwiązanie. Uznaliśmy, że rozwiązanie przyjęte przez wyprawę było dopuszczalne, choć mniej bezpieczne od ataku dwiema dwójkami. Takie rozwiązanie zdarzało się w przeszłości podczas zimowych wypraw.
Stwierdziliśmy, że uczestnicy wyjścia szczytowego nie uzgodnili ze sobą podstawowych zasad taktycznych, tzn. zasad postępowania w przypadku słabego tempa wspinaczki (nieprzekraczalna godzina odwrotu), zasad postępowania w przypadku drastycznego osłabnięcia któregokolwiek z uczestników ataku wymagającego sprowadzenia oraz nie zostało wyraźnie powiedziane, kto jest liderem wyjścia, choć uznajemy, że był nim z racji doświadczenia Maciej Berbeka.
Zakres kompetencji, sposób podejmowania decyzji i egzekwowanie poleceń w trakcie ataku szczytowego powinno być, zdaniem Zespołu, precyzyjnie ustalone pomiędzy Krzysztofem Wielickim a Maciejem Berbeką przed wyjściem grupy atakującej szczyt z bazy. Brak takich ustaleń uważamy za niedociągnięcie kierownika wyprawy" - czytamy między innymi w raporcie.
Ocena przebiegu ataku szczytowego
"Uczestnicy ataku w ciągu dwóch pierwszych dni pokonali w dobrym czasie drogę najpierw z bazy do obozu drugiego, a potem do czwartego. W obozie czwartym znaleźli się po południu, co dawało wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się do ataku i wypoczynek. W trakcie dyskusji nad godziną wyjścia zwyciężył pogląd, że najlepszą porą będzie godzina 5 rano. Uznaliśmy to za błąd.
Naszym zdaniem godzina wyjścia była za późna, biorąc pod uwagę czas potrzebny na pokonanie trudności w dojściu do przełęczy (szczeliny) i przejście długiej grani szczytowej" - oceniają eksperci.
Ocena innych uczestników wyprawy
"Zespół ma poważne zastrzeżenia do postawy Artura Małka , który odmówił Maciejowi Berbece wspólnego schodzenia ze szczytu, chociaż w jego odczuciu Maciej zaproponował wspólne schodzenie w trosce o bezpieczeństwo Artura, a nie własne. Wspólne schodzenie ze szczytu sugerował także w łączności radiowej kierownik wyprawy. Z drugiej strony zauważamy i podkreślamy jego pozytywną postawę w obozie czwartym przejawiającą się aktywnością w formie wyjścia w stronę przełęczy oraz doceniamy odwagę w pozostaniu wraz z Karimem Hayatem w obozie czwartym, jako ewentualne wsparcie dla Macieja Berbeki.
Zespół pozytywnie ocenił postawę Macieja Berbeki w trakcie wyprawy. Swoim spokojem i kulturą osobistą oraz koncyliacyjnym charakterem przyczynił się do współtworzenia spokojnej atmosfery na wyprawie" - napisano.
W raporcie zawarto także zalecenia dla Polskiego Związku Alpinizmu i organizatorów wypraw. Zespół zwraca uwagę, że "dobierając uczestników wyprawy należy zwracać uwagę nie tylko na doświadczenie i dorobek sportowy potencjalnych kandydatów, na ich umiejętności techniczne, zdolność aklimatyzacji, aktualny stan zdrowia, wydolność fizyczną organizmu, wytrzymałość długoterminową i inne cechy fizyczne". "Trzeba też uwzględniać ich kwalifikacje etyczne i cechy psychiczne, w tym umiejętność działania zespołowego. Osoby, co do których nie ma pod tym względem całkowitej pewności, należy na wyprawie otoczyć specjalną opieką, pilnie obserwować i w razie potrzeby korygować ich zachowania. Natomiast osoby, które pod względem etycznym zdecydowanie zawiodły, nie powinny być brane pod uwagę nawet jeśli reprezentują odpowiedni poziom sportowy" - czytamy.
"Mieli ogromną szansę wyjścia z tego w znacznie lepszy sposób"
- Bielecki to był najsilniejszy członek tego zespołu, powinien być z nimi od początku do końca. Mieli ogromną szansę wyjścia z tego w znacznie lepszy sposób, gdyby trzymali się razem. To jest cała istota alpinizmu. To nie polega na zdobyciu szczytu, a potem tylko ratuj się kto może, tylko na tym, że jesteśmy ze sobą od początku do końca - powiedział w TVN24 Piotr Pustelnik, himalaista, współautor raportu PZA.
- Myślę, że reakcja Adama Bieleckiego jest bardzo emocjonalna i nic innego. To jest tragedia, on postąpił źle, po prostu. Ja nie wiem czemu on się obraża, jest to dla mnie zupełnie niepojęte. Powinien się zastanowić dlaczego inni tak sądzą, a nie się obrażać – dodał Piotr Pustelnik w TVN24.
- Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski się pomylili, ale oni zapłacili najwyższą cenę. Oni zapłacili życiem i dlatego trudno teraz powiedzieć, że zrobili wszystko źle. To jest po prostu nieludzkie. Ci, co przeżyli powinni spojrzeć w siebie i powiedzieć co zrobili dobrze, a co źle – powiedział Piotr Pustelnik.
"Ocena Adama Bieleckiego w raporcie jest zbyt drastyczna"
- Wydaje mi się, że tam na górze poziom empatii spada w momencie zagrożenia życia. Inaczej to wygląda, gdy ktoś pomaga komuś tutaj na dole, a zupełnie inaczej w tak ciężkich warunkach. W związku z tym, wydaje mi się, że ocena Adama Bieleckiego w raporcie jest zbyt drastyczna – powiedział w TVN24 Krzysztof Wielicki, himalaista, kierownik wyprawy na Broad Peak.
- W Himalajach nie ma procedur, tam wszystko dzieje się w „realu”, sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Podczas ataku szczytowego zdarzają się sytuacje kompletnie nieprzewidywalne i trudno jest wcześniej opracować jakąkolwiek taktykę. Taktyka ogólnie jest prosta – wejść na szczyt. W zasadzie raport nie mówi o złamaniu procedur – dodał Wielicki.
- Nie wiem kto wyraził tę opinię, ale moim zdaniem ten raport nie jest miażdżący. Jest to normalny raport, który opisuje przygotowania, przebieg, ale nie wyjaśnia przyczyn tragedii, ponieważ do dziś nie wiadomo co się dokładnie stało, natomiast można dyskutować z zaleceniami – ocenił w TVN24 Krzysztof Wielicki.
Źródło: TVN24,Tygodnik Powszechny,Polski Związek Alpinizmu