Tragedia 4‑letniego Daniela. Wpłynie na obraz Polonii na Wyspach?
O tragedii Daniela P., czterolatka pobitego, zagłodzonego i zamordowanego przez matkę i ojczyma w Coventry, donosiły media całej Europy. Wstrząsnęła ona Wielką Brytanią. Czy wpłynie na obraz coraz liczniejszej Polonii na Wyspach? - docieka tygodnik "Polityka".
Brytyjskie gazety – i tabloidy, i te opiniotwórcze – nie cofnęły się przed szokującymi nagłówkami: "Chłopiec zagłodzony przez rodziców wyglądał jak ofiara z obozu koncentracyjnego" ("The Mirror"), "Niewinne dziecko podbiega do matki, która go zamorduje", "Matka z ojcem nie okazali skruchy, gdy ogłoszono wyrok 30 lat więzienia" ("The Independent").
Tak właśnie brzmiał wyrok: co najmniej 30 lat więzienia za zabójstwo i niepojęte okrucieństwo, które doprowadziło do śmierci chłopca w marcu 2012 r. Daniel ważył niewiele ponad 10 kg, kiedy zmarł w angielskim mieście Coventry.
Nigdy dokładnie się nie dowiemy, jak wyglądało znęcanie się nad tym dzieckiem, "akcja okrucieństwa" – jak nazwał to sąd. Chłopiec musiał być przerażony, mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Justice Cox, dodając, że system kar był specjalnie skonstruowany tak, aby Daniela poniżyć, że był on "ofiarą chronicznego głodzenia”.
Brytyjskie media skupiły się na niepokojącym braku reakcji i niekompetencji służb socjalnych. Wyliczono, że nauczyciele, opieka społeczna, lekarze, którzy badali chłopca, mieli 26 okazji, by zauważyć, że dzieje się coś złego i zareagować.
Redaktor polskiego miesięcznika w Londynie "Nowy Czas", którego cytuje "Polityka", nie przypomina sobie, żeby w związku z ujawnieniem śmierci chłopca odbyła się jakakolwiek medialna lub choćby "uliczna" dyskusja w kwestii ogromnej polskiej emigracji na Wyspach. - Wielu Brytyjczyków w ogóle nie zdawało sobie sprawy z tego, że cała ta wstrząsająca historia dotyczy polskiej rodziny - dodaje Maciej Woroch, korespondent TVN, który obserwował proces.
"Daily Mail" zauważył, że na forach internetowych brytyjskich mediów poza nielicznymi przypadkami nikt nie łączył śmierci chłopca z Polską, Polakami, którzy jako emigranci z "gorszego świata" mieliby szczególne skłonności do nieludzkich zachowań.
Jak zauważa tygodnik, to, że nieomal nikt publicznie nie eksponuje narodowości Daniela, wynika w jakiejś mierze z poprawności politycznej, opanowanej do perfekcji przez brytyjskie media. Ale również z mentalności społeczeństwa, które przyzwyczajone jest do obcokrajowców.