ŚwiatTomio Okamura: Japońsko-czeski imigrant, który nienawidzi imigrantów

Tomio Okamura: Japońsko-czeski imigrant, który nienawidzi imigrantów

Historia czesko-japońskiego polityka Tomio Okamury mogłaby służyć jako inspirująca opowieść o zwycięskiej walce z uprzedzeniami. Jest tylko jeden haczyk: dziś Okamura jest największym propagatorem uprzedzeń i ksenofobii. I dzięki temu jest o krok od swojego największego politycznego sukcesu.

Tomio Okamura: Japońsko-czeski imigrant, który nienawidzi imigrantów
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | MARTIN DIVISEK
Oskar Górzyński

20.10.2017 | aktual.: 20.10.2017 18:23

W piątek i sobotę w Czechach odbywają się wybory, które według sondaży wygra populista, milioner i ekscentryk Andrzej Babisz. Ale oprócz niego w stawce składającej się z 31 komitetów jest więcej barwnych postaci i "czarnych koni". W przypadku Tomio Okamury, częściej mówi się raczej o "brunatnym koniu".

- To jest oryginał... O ile Babisz to taka mieszanka Trumpa z Berlusconim, a prezydent Milos Zeman to Kwaśniewski z Błaszczakiem, to drugiego jak Okamura w Polsce nie ma - mówi WP bohemista Bartosz Bartosik.

Przeciw Romom i muzułmanom

Co go tak wyróżnia? Partia, którą kieruje, nazywa się Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD), ale najbardziej znany jest ze sprzeciwu wobec imigrantów, szczególnie muzułmańskich. Nie jest to zwykły sprzeciw: jego wypowiedzi i gesty wykraczają poza to, co mówią skrajnie prawicowi politycy w innych krajach regionu. Okamura wzywał do bojkotu spożywania kebabów, do wyprowadzania psów i świń wokół meczetów, do zakazu publicznego okazywania wszelkich symboli związanych z islamem. W skrócie: do stałego okazywania muzułmanom - których w Czechach jest garstka - że nie są w tym kraju mile widziani. W końcu, Okamura zaproponował, by całkowicie zakazać islamu.

Ale muzułmanie nie są jedynym celem jego niechęci. Równie dużą "sympatią" polityka cieszą się czescy Romowie. W 2013 roku jako senator zaproponował, by demokratycznie i za obupólną zgodą wysiedlić ich do Indii. Innym razem, twierdził, że Romowie byli zsyłani do hitlerowskiego obozu pracy w Letach nie ze względu na pochodzenie, tylko dlatego że unikali pracy. W jeszcze innym przypadku, odwiedził w więzieniu skinheada Vlastimila Pechanca, skazanego za morderstwo na Romie. Według Okamury, Pechanec był "ofiarą systemu".

Poglądy byłego biznesmena są tak skrajne, że przeciwko niemu wystąpił jego własny brat Hayato, praktykujący katolik, który startuje z listy chrześcijańskich demokratów KDU-CzSL.

Czy ofiara rasizmu może być rasistą?

Takie poglądy polityka mogą zadziwiać, biorąc pod uwagę jego pochodzenie i przeszłość. A brzmi ona jakby wyjęta z hollywoodzkiego filmu o imigranckiej ścieżce od pucybuta do milionera. Okamura urodził się w Tokio jako syn Japończyka o koreańskich korzeniach oraz matki Morawianki. Gdy miał pięć lat, trafił do Czech. Z powodów problemów rodzinnych, część dzieciństwa spędził w sierocińcu, gdzie spotykały go nieustanne szykany i prześladowany. Miały być tak dotkliwe, że do 14 roku życia moczył łóżko, a do 20. się jąkał. Kiedy będąc 21-latkiem rzucił studia i wrócił do Japonii, jego sytuacja tylko się pogorszyła. Ponieważ był "mieszańcem", ścieżki kariery były dla niego zamknięte. W Tokio był najpierw śmieciarzem, a potem sprzedawcą popcornu. Aż w końcu wpadł na pomysł na złoty interes: organizację wycieczek Azjatów do Czech. Na tym zarobił swój pierwszy milion. Na bazie tych doświadczeń napisał bestsellerową książkę ("Tomio Okamura - czeski sen"), która dała mu rozpoznawalność. W końcu w 2012 trafił do polityki, wygrywając w wyborach mandat senatora. Rok później, jego nowe ugrupowanie, Świt Demokracji Bezpośredniej, zdobył 14 miejsc w czeskim parlamencie.

Okamura wcale nie kryje się z tym, że był ofiarą rasizmu i ksenofobii. Wręcz przeciwnie, wspomina o tym niemal w każdym wywiadzie, przedstawiając to jako dowód, że on sam nie może być rasistą. W jednej z ostatnich rozmów przed wyborami, na zarzuty o tym, że propaguje rasowe uprzedzenia odpowiedział:

- Wy nie wiecie o czym mówicie, bo nie wiecie co to jest rasizm. Ja te skośne oczy muszę nosić całe życie.

Znany i lubiany

Na wielu czeskich wyborców, jego retoryka i jego osobowość po prostu działa. Według sondaży, w piątkowo-sobotnich wyborach, jego SPD ma szanse na wynik powyżej 10 procent, a nawet na zajęcie drugiego miejsca po innej populistycznej, antyimigranckiej i antyeuropejskiej partii, czyli ANO Andreja Babisza.

W rankingu osobistej popularności, cieszy się jeszcze większym powodzeniem. Ufa mu 39 procent Czechów (nie ufa 49 proc.), co czyni go drugim najbardziej zaufanym politykiem w Czechach.

- To jest często powtarzane, ale jednak jakaś prawda jest w tym, że Czesi często robią komuś na złość - mówi WP Bartosz Bartosik, bohemista. - Okamura nie ma wykształcenia, sprzedaje proste odpowiedzi na trudne pytania, można mu współczyć za trudne dzieciństwo, a teraz jest jeszcze tak antyeuropejski i antyimigrancki jak się da. No to Czesi na niego zagłosuja na złość intelektualistom, których generalnie nie lubią - wyjaśnia.

Ale jest też i inne wytłumaczenie. Czesi po prostu nie lubią muzułmanów - znacznie bardziej niż Polacy, Węgrzy, czy ktokolwiek inny w Europie. Według badania Eurobarometru z 2015 roku dotyczącego dyskryminacji w UE, jedynie 12 proc. Czechów odpowiedziało pozytywnie na pytanie, jak zareagowaliby, gdyby ich dziecko było w związku z muzułmanem. W Polsce odsetek ten wyniósł 32 proc., w całej Unii - 50 proc. Te wyniki mają swoje odzwierciedlenie w wyborach politycznych. Chodzi nie tylko o poparcie dla Babisza i Okamury, ale też dla niemal równie zapiekłego w poglądach socjaldemokratycznego prezydenta Zemana czy polityków Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS).

Obraz
© reddit | bezzleford

Małe szanse na władzę

Czy "brunatny koń" czeskich wyborów ma szansę na zdobycie władzy? Pod pewnymi względami, partia Okamury byłaby naturalnym sojusznikiem ugrupowania Babisa. Łączy je krytyczny stosunek nie tylko do imigrantów, ale też do Unii Europejskiej. Obaj deklarują, że chcą zwalczać panoszącą się w Czechach korupcję. Problem w tym, że poglądy japońsko-czeskiego polityka mogą okazać się zbyt skrajne nawet dla nie stroniącego przecież od kontrowersji Babisza. Ten już zadeklarował, że nie wejdzie w rozmowy koalicyjne z SDP. Ale problem w tym, że inne ugrupowania też niechętnie zapatrują się do negocjacji z Babiszem. Czy w razie konieczności zmieni więc zdanie? Zdarzały się już mniej prawdopodobne rzeczy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
czechyandrej babiszmilosz zeman
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)