Tomasz Siemoniak: rozważamy różne warianty ewakuacji polskich misjonarzy z RŚA
MON rozważa różne warianty ewakuacji polskich misjonarzy z ogarniętej konfliktem Republiki Środkowoafrykańskiej; Polska jest w stałym kontakcie ze stroną francuską - poinformował minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Tymczasem bracia i siostry zakonne zapowiadają, że nie zamierzają opuścić misji.
05.02.2014 | aktual.: 05.02.2014 11:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rozważane są różne warianty ewakuacji m.in. na bezpieczny teren w samej Republice Środkowoafrykańskiej, np. do stolicy tego kraju albo do pobliskiego Czadu, gdzie już wcześniej ewakuowała się część misjonarzy z innych państw - poinformował szef MON w TOK FM.
- Jesteśmy gotowi do tego, jako Wojsko Polskie, żeby tę ewakuację zapewnić - zaznaczył.
Zobacz zdjęcia: Walki religijne w Republice Środkowoafrykańskiej.
Współpraca z Francuzami
Siemoniak pokreślił, że jego resort ściśle współpracuje w tej sprawie z MSZ oraz ze stroną francuską. - Wczoraj wieczorem, na moje polecenie, szef sztabu generalnego rozmawiał z szefem sztabu armii francuskiej, który kieruje tą operacją i zwrócił mu uwagę na kwestie naszych misjonarzy - powiedział Siemoniak.
Dodał, że trwają rozmowy z przełożonymi misjonarzy, aby przekonać ich do ewakuacji. - Z tego co wiem, niektórzy to rozważają, a niektórzy - co zasługuje na szacunek - chcą pozostać wśród podopiecznych. Prowadzimy rozmowy, staramy się im zapewnić bezpieczeństwo, choć jest to sprawa trudna - powiedział Siemoniak.
- Prowadzimy rozmowy, staramy się zrobić wszystko, aby zapewnić im bezpieczeństwo, choć jest to sprawa bardzo trudna - dodał.
Jak poinformował, polski samolot wojskowy wykorzystywany w ramach operacji w Republiki Środkowoafrykańskiej jest obecnie we Francji. - Pierwszy lot w ramach tej operacji ma wykonać za kilka dni, więc nie wiążemy tego samolotu akurat z ewakuacją. Jesteśmy gotowi użyć innych sił. Tutaj podstawą jest porozumienie z Francuzami, którzy na tym terenie operują - powiedział szef MON. Zastrzegł, że ze względu na bezpieczeństwo misjonarzy szczegóły działań muszą pozostać niejawne.
Chcą zostać i proszą o ochronę
Jednak jak dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa, ani kapucyni, ani siostry zakonne, ani towarzyszący im misjonarze świeccy nie opuszcza misji.
Czytaj więcej: Polscy misjonarze nie opuszczą Rep. Środkowoafrykańskiej.
Ojciec Bogusław Pączka zapewnił, że poinformował siostry zakonne i misjonarzy świeckich o możliwości ewakuacji i wszyscy odmówili. Taką wiadomość zakonnik przekaże polskiemu MSZ. W środę po południu o scenariuszach dla misji będą rozmawiać pracownicy resortu i przedstawiciele zakonu. Noc na misji minęła spokojnie. Rano kapucyni znowu musieli uciekać z placówki, gdyż w mieście prawdopodobnie pojawili się islamscy rebelianci. Duchowni apelują o wysłanie w ich rejon międzynarodowego wojska, które zapewniłoby bezpieczeństwo misji.
Misja polskich misjonarzy została zaatakowana przez rebeliantów muzułmańskich, którzy zaatakowali m.in. misję w miejscowości Ngaoundaye. Przebywają tam m.in. polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza. Zaatakowani nie chcą zostawić swoich podopiecznych - m. in. sierot i niewidomych.
"Kompletny chaos i destabilizacja"
Tymczasem minister Siemoniak ocenił, że sytuacja w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata jest trudna z różnych powodów. - Sytuacja w Republice jest bardzo niestabilna. Nastąpił tam rozpad państwa i rządzący do tej pory muzułmanie uciekają albo wyprowadzają się z tego państwa. Granice między krajami są dość umowne i mamy kompletny chaos i destabilizację - powiedział Siemoniak.
- Na pewno Francuzi, którzy znają inicjatywę, znają teren, mają 1600 żołnierzy tam i wojska w okolicznych krajach, powinni nadać ton i szukać takich rozwiązań, które ustabilizują sytuację. To jest bardzo trudne i bardzo skomplikowane - powiedział Siemoniak.
Jak dodał, 100 tys. ludzi uciekło ze swoich wiosek i koczuje wokół stolicy tego kraju - Bangi. - To jest jasne, że społeczność międzynarodowa musi reagować, bo to też jest aspekt humanitarny - podkreślił.
Przemoc zalewa kraj
W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Walki w RŚA wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu ze stolicy kraju Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka.
Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w styczniu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy. Chrześcijańskie milicje mordują muzułmanów, ofiarą muzułmańskich partyzantów padają chrześcijanie.