Tomasz Nałęcz: Rywin nie opowiadając, udzielał odpowiedzi
Lew Rywin mógł przed komisją nie odpowiedzieć na żadne pytanie, ale oczywiście nie odpowiadając też udzielał określonych odpowiedzi. Jeśli ja na przykład spytałem Lwa Rywina dlaczego twierdził w oświadczeniu, które na początku złożył przed komisją, że taśma jest zmanipulowana, a on w odpowiedzi mi odpowiedział, że naraziłby się na przestępstwo, to oczywiście to jego zdanie jest nic nie warte - powiedział w Salonie Politycznym Trójki Tomasz Nałęcz, przewodniczący sejmowej komisji śledczej.
24.02.2003 | aktual.: 24.02.2003 12:04
Jolanta Pieńkowska: Panie marszałku w sobotę Lew Rywin nie odpowiedział na żadne pytanie komisji. Czy w takim razie bez zeznań głównego świadka komisja będzie w stanie wyjaśnić jak było naprawdę.
Tomasz Nałęcz: Będziemy na pewno intensywnie działać w tym kierunku, chociaż gdyby Lew Rywin nie skorzystał z praw, które przysługuje każdemu, byłoby nam znacznie łatwiej.
Jolanta Pieńkowska: A czy Lew Rywin tego prawa nie nadużył?
Tomasz Nałęcz: Myślę, że nie nadużył w sensie kodeksowym, ale to, że nie odpowiedział na żadne pytanie to nie znaczy, że się nie obciążył, dlatego że Lew Rywin przed komisją nie mógł skorzystać z prawa, z którego skorzystał w prokuraturze, która mu postawiła zarzuty, tam jest podejrzany, mógł nie odpowiadać na pytanie, u nas musiał odpowiadać na każde pytanie, a mógł nie odpowiedzieć tylko w sytuacji, że odpowiedź na to konkretne pytanie naraziłoby go na odpowiedzialność, czyli za tą odpowiedzią kryło się podejrzenie przestępstwa.
Jolanta Pieńkowska: No właśnie o to pytam, bo nie odpowiadając na żadne pytanie zdaniem niektórych prawników on tego prawa nadużył. Czy w związku z tym komisja zamierza na przykład wystąpić do sądu o wyciągnięcie konsekwencji wobec Lwa Rywina?
Tomasz Nałęcz: Myśmy to bardzo precyzyjnie sprawdzali i ekspertyzy prawników, ekspertów komisji były zgodne: Lew Rywin mógł przed komisją nie odpowiedzieć na żadne pytanie, ale oczywiście nie odpowiadając też udzielał określonych odpowiedzi. Jeśli ja na przykład spytałem Lwa Rywina dlaczego twierdził w oświadczeniu, które na początku złożył przed komisją, że taśma jest zmanipulowana, a on w odpowiedzi mi odpowiedział, że naraziłby się na przestępstwo, to oczywiście to jego zdanie jest nic nie warte.
Jolanta Pieńkowska: A czy wyklucza pan, że Lew Rywin zostanie ponownie wezwany przed komisję?
Tomasz Nałęcz: Nie, nie wykluczam.
Jolanta Pieńkowska: W piątek składanie zeznań skończył prezes Telewizji Polskiej Robert Kwiatkowski. Czy po tych zeznaniach uważa pan, że słuszna była uchwała komisji, wzywająca prezesa do tego, by zawiesił się w pełnieniu obowiązków?
Tomasz Nałęcz: Tak. Tak dużo niejasności, które zrodziły się w wyniku przesłuchania prezesa Kwiatkowskiego, utwierdziły mnie w przekonaniu, że ta decyzja była jak najbardziej zasadna.
Jolanta Pieńkowska: Ale ani Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ani Rada Nadzorcza do tej decyzji się nie zastosowały, a prezes tłumaczył przed komisją, dlaczego nie podjął decyzji o tym, żeby zawiesić się w obowiązkach.
Tomasz Nałęcz: Jeśli chodzi o KRRiT, to ona była tutaj - przepraszam członków KRRiT - w gruncie rzeczy tylko listonoszem. Myśmy mieli pełną świadomość, że nasz apel jest adresowany do Rady Nadzorczej TVP, ale ponieważ regulamin sejmu bardzo precyzyjnie wymienia listę instytucji, do których my się możemy zwracać, to niezbędny był pośrednik, bo na liście tych instytucji jest właśnie KRRiT. Tak że ja tutaj do Rady nie mam specjalnych pretensji, do nikogo nie mam pretensji, natomiast członkowie Rady Nadzorczej TVP wzięli na swoje sumienia bardzo brzemienną decyzję, ponieważ jeśli się okaże, że to była decyzja nieprzemyślana to można domniemywać, że w innych sprawach grożących telewizji Rada Nadzorcza zachowuje się podobnie. (Polskie Radio/aka)