Tomasz Lis: szukam pracy

(RadioZet)

Tomasz Lis: szukam pracy
Źródło zdjęć: © RadioZet

11.02.2004 | aktual.: 11.02.2004 13:31

Obraz

Gościem Radia Zet jest Tomasz Lis, były prezenter „Faktów”. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. No i co? No i nic. Tomasz Lis, który przez sześć lat prowadził „Fakty” nie będzie już ich prowadził, a to dlatego że „nie zdeklarował się politycznie”. A to był cytat. Tak. Dlaczego w wywiadzie z „Newsweek – iem” nie powiedziałeś wprost, że nie będziesz kandydował w wyborach prezydenckich? Mówiłem to kolegom z „Wprost”. Mówiłem to na różne sposoby. Zresztą już przy kilkudziesięciu okazjach, na każdym spotkaniu autorskim, których było kilkanaście. I albo od tego zaczynałem, albo gdy pojawiało się pytanie generalnie o plany polityczne – mówiłem, że takich nie mam. Kolegom z „Newsweek–a” też to mówiłem za którymś razem. Ale prawda jest taka, że na okładce „Newsweek–a” pojawił się tytuł – „To jest dla mnie szok”. Bo to jest dla mnie szok. Kiedy wygrywałeś w rankingu z Jolantą Kwaśniewska, prawie wygrywałeś, powiedziałeś – to jest dla mnie szok, zastanowię się. ...że muszę to przemyśleć. Oczywiście. Tak. To byłby dla
każdego szok i musiałem to przemyśleć jak każde wydarzenie, które ma miejsce. Ale jesteś dziennikarzem i wiesz, że kiedy polityk mówi - muszę to przemyśleć - to pojawia się następne pytanie - a kiedy pan przemyśli? Proszę powiedzieć: „tak” czy „nie”? Kiedy jest się dziennikarzem, to trzeba rozdzielić, czy chce się być dziennikarzem czy politykiem. Absolutnie. Próbujesz mnie teraz przekonać, że dwa plus dwa jest cztery, więc ja mężnie powiadam, że dwa plus dwa to jest cztery. Te role powinny być zawsze rozgraniczone i to mówiłem i mówię. Podkreślałem kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, razy, że chcę być dziennikarzem i jestem dziennikarzem. Na poprzednim etapie swojego życia mówiłem, że jestem związany kontraktem z TVN–em i chcę ten kontrakt wypełnić do końca. I to są mniej więcej te słowa, których chciałem użyć w oświadczeniu, które z kolei szesnaście dni temu chciałem złożyć w „Faktach”. Nikt specjalnie nie był tym zainteresowany. Może trzeba było złożyć jednoznaczną deklarację w „Newsweek–u”: nie będę
kandydować w wyborach prezydenckich? Może trzeba było, ale te deklaracje były szalenie jednoznaczne. Jeśli jest problem z taką deklaracją, to ja w tym momencie zgłaszam: OK., panowie, uważacie, że za mało? Zróbmy to. Dzisiaj. Składam taką propozycję i w tym momencie zostaję zwolniony z obowiązków świadczenia pracy i zaczyna się cały korowód. Pojawia się oświadczenie, które podważa w programie moją wiarygodność. Dokładnie w tym programie, w którym razem z grupą ludzi tę wiarygodność tworzyłem. Nie daje mi się głosu, nie wyjaśnia się widzom, o co, tak naprawdę, chodziło. Po tym pojawiają się następne oświadczenia w ciągu kolejnych dni, że toczą się rozmowy, chociaż żadnych, absolutnie żadnych, nie było. Zresztą jest to wszystko dość zabawne, bo piętnaście – szesnaście dni temu rzecznik TVN–u uparcie twierdził, że przedstawiono mi jakieś oświadczenie, które odrzuciłem. Powiedziałem, że to było kłamstwo, że nic takiego nie było, a teraz jest następna wersja, że tak naprawdę to chodziło o to, że w „Newsweek–u”
miała paść taka deklaracja. Pytam się więc czy kłamstwo pada teraz czy TVN kłamał piętnaście dni temu? No dobrze, ale żałujesz, że nie złożyłeś tej deklaracji w „Newsweek–u”? Ja bardzo wyraźnie mówiłem dziennikarzom „Newsweek–a” – nie mam żadnych planów politycznych i bardzo wyraźnie mówię to teraz – nie mam planów politycznych. Chcę być dziennikarzem. Tyle, że dzisiaj nie mówię, że chcę być dziennikarzem TVN–u, tylko że muszę sobie znaleźć pracę. Piotr Walter, mówi, że „w rażący sposób naruszył warunki umowy”. Szef TVN-u ma do ciebie pretensje, że występowałeś w TOK FM, że występowałeś w Polsacie. Szkoda, że to jest radio, a nie telewizja. Żałuję, że słuchacze nie widzą tego uśmiechu w twoich oczach, który jest komentarzem do tego co mówisz. To są rzeczy kuriozalne. Zarzuca mi się, że rażąco naruszyłem umowę występując w TOK FM, gdzie występowałem, bodajże od maja. Raz mi zwrócono na to uwagę, po czym napisałem pismo – panowie, o co chodzi? To jest kompletna paranoja. Zakaz pojawiania się w TOK FM - nie
prowadzenie tych audycji, a występowanie w nich - mógłby wynikać tylko z jakiejś absurdalnej, rozszerzającej wykładni tej umowy. Napisałem to i jest na kartce, którą mogę pokazać. Na to żadnej odpowiedzi już nie było. Usłyszałem tylko – mam nadzieję, że ojciec już nie będzie do tego wracał. Tak powiedział Piotr Walter? Tak. To jest jedna historia, a druga: jeśli słyszę gdzieś... ...słuchają Państwo Radia Zet. ...tak. Jak słyszę na korytarzach, w gabinetach, że złamałem umowę występując w programie Kuby Wojewódzkiego, to jest to już absolutny kabaret. Tym razem będę adwokatem diabła – załóżmy, że rażąco łamałem tę umowę. To gdzie są te upomnienia, te nagany? Podobno jest to państwo prawa, w którym obowiązują pewne procedury. Było to tak strasznie rażące, że nie upomniano mnie na piśmie, nie dano nagany – standardowe procedury, nic więcej. Przez sześć lat Tomasz Lis budował „Fakty”. Czy ktoś ingerował w twoje programy czy mogłeś robić - ty i twój zespół, bo „Fakty” to nie tylko ty - to co chciałeś? Generalnie
robiliśmy to, co wynikało z naszego sumienia dziennikarskiego. Nie jest, jak sądzę, istotne co się dzieje między dyrektorem teatru, reżyserem przedstawienia i aktorami przed przedstawieniem. Istotne jest to, co się dzieje kiedy kurtyna idzie w górę. I za to wszystko co się działo, gdy kurtyna szła w górę biorę odpowiedzialność – za wszystko dobre i za wszystko złe. Czy materiały były cenzurowane, były zdejmowane? Jak to bywa w telewizji polskiej? Był, zdaje się, jeden materiał zdjęty. ...czyli bardzo komfortowa sytuacja. Tak. Nie narzekałem. Gdyby była niewygodna i niekomfortowa, to bym tam nie pracował aż sześć lat. Czy widzisz siebie w telewizji publicznej? Nie wiem. Nie jestem na tym etapie rozważań. Mam parę miesięcy na zastanawianie się. Jakieś propozycje już są – i nie mówię tu o telewizji polskiej. Nie muszę tej decyzji podejmować dzisiaj. Chcę się z tym przespać, na co będę miał trochę czasu. Kurz opadnie – zobaczymy. Zastanawiam się jakbyś widział siebie w telewizji publicznej, kiedy „Fakty” bardzo
często demonstrowały niechęć do „Wiadomości” - widoczną na antenie. Nie. Tu kategorycznie protestuję. To nie byłą niechęć do programu pod tytułem „Wiadomości” czy „Panorama” czy do telewizji polskiej. To była niechęć do instytucji zarządzanej przez osiem lat przez zielono – czerwonych komisarzy. Nie było żadnej niechęci do telewizji polskiej, lecz do sposobu sprawowania władzy i do tego co serwowano publiczności. Tak naprawdę była to obrona telewizji polskiej, która to misja, mam nadzieję szczęśliwie, nie tylko ze strony „Faktów”, ale i innych mediów, dobiega końca, bo jest to szansa, ze będzie to prawdziwa telewizja polska. Ale było widać niechęć do prezenterów „Wiadomości”. O nie! Bzdura. Jak już powołujemy się na Kubę Wojewódzkiego, to dodam, że ostatnio byłem zapytany o prezenterów, gdzie jasno mówiłem, że ich lubię - tak po prostu. Czyli wyobrażasz sobie pracę z Kamilem Durczokiem, z Jolantą Pieńkowską? To jest zawoalowana sugestia, że pewnie będę pracować w „Wiadomościach”, a ja w ogóle nie jestem na
etapie rozważania gdzie będę pracował. Wyobrażam sobie pracę z każdym, ale to jest kompletna abstrakcja na tym etapie. Czy nie zrobiłeś jakichś nadziei ludziom, z którymi się spotykasz, że ty – człowiek nieuwikłany w politykę - będziesz teraz kreował politykę? Promujesz swoją książkę „Co z tą Polską”, spotykasz się ze studentami... Ludzie pytają czy to rozważam, ale ja kategorycznie - od października, bo wtedy miało miejsce pierwsze spotkanie, mówię, że jestem dziennikarzem i chcę nim być. Nie mam wrażenia, że ludzie są zawiedzeni, gdy takie stwierdzenie pada na początku każdego ze spotkań. Zapraszam. W piątek jestem w Piotrkowie Trybunalskim. To są poważne rozmowy o Polsce. Przychodzą poważni ludzie. Nie pytają o puder w telewizji, o make–up – pytają o to, co się dzieje w tym kraju. Żeby zostać politykiem to, twoim zdaniem, trzeba przejść drogę przez Sejm, Senat czy można z fotela prezentera stać się nim? Jeśli ktoś chce się nim stać, to musi odpowiedzieć sobie na to pytanie. To jest pytanie do Tomasza
Lisa. Tak, ale skoro ja nie mam takich planów, to nie muszę na takie pytanie odpowiadać. To jest pytanie ogólne czy, według ciebie, politykiem można zostać wtedy, gdy zdobędzie się jakąś praktykę? Ostatnio czytałem, że, zdaje się, Pat Cox wszedł do polityki z fotela prezentera telewizyjnego i jest szefem Parlamentu Europejskiego. Różne są drogi i nie ma na to reguły. Natomiast, tu masz absolutnie rację, że role są rozdzielne – albo – albo. Bronisław Wildstein napisał duży esej na temat Tomasza Lisa w „Rzeczpospolitej”... Artykuł. Napisał, że zostałeś zdjęty z prowadzenia „Faktów”, bo zagroziłeś Jolancie Kwaśniewskiej. Słyszałem tę opinię w ostatnich dniach wielokrotnie. Od kogo? Od różnych osób. Od obserwatorów, sąsiadów, znajomych... : Bierzesz pod uwagę, że mogło się to stać właśnie z tego powodu? Powiem zupełnie szczerze. TVN nie sprawiał wrażenia, że chciał rozwiązać sprawę. Nie podjęto żadnych rozmów. Nie dano mi prawa głosu. Zastanawiam się więc – to nie jest stwierdzenie – snuję domysły, czy nie
zdarzyło się gdzieś w tle coś co jest istotniejsze niż „Fakty”, media, zasady, itd. Może tak jest, że gdy się pracuje w telewizji publicznej, to właściciel jest polityczny, a kiedy się pracuje w telewizji komercyjnej, to właściciel jest prywatny i on ma prawo do dziennikarza? Tak. Ma prawo i ja tego prawa nie kwestionuję. W telewizji prywatnej można zrobić wszystko. Jak ktoś ma kaprys – to można zamknąć ten kram na kłódkę, z czego nie wynika, jak sądzę, że w tej telewizji prywatnej nie powinny obowiązywać rozmaite zasady. Zdaniem moich prawników, już zwalniając mnie z obowiązku świadczenia pracy – złamano prawo. Być może istotniejsze są dla mnie zasady zwykłej przyzwoitości. Uważam, że po sześciu latach i sześciu miesiącach pracy – dziękuję - to byłby wyraz takiej przyzwoitości. A może trzeba było napisać zobowiązanie - nie będę kandydował? Nikt nie chciał tego zobowiązania. Nikt nie podjął ze mną na ten temat dyskusji. Musimy tu postawić kropkę nad „i”. Jedno zdanie tylko. Chciałem się pożegnać z widzami.
Bardzo Państwu dziękuję za ponad sześć lat i za wszystkie słowa sympatii i otuchy. Robię to tutaj, bo gdzie indziej nie mogę. To były „fakty”. Tomasz Lis, TVN.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)