Tomasz Lis: nie chcę być prezydentem

Mam wielką ochotę pracować w tym zawodzie: jestem dziennikarzem, chcę być dziennikarzem - powiedział Tomasz Lis w radiowych "Sygnałach Dnia. Z sondażu "Newsweeka" opublikowanego w ubiegłym tygodniu wynika, iż mógłby on zagrozić Jolancie Kwaśniewskiej w wyborach prezydenckich.

05.02.2004 | aktual.: 06.02.2004 06:53

Sygnały Dnia: Zacznijmy od tego czy i kiedy zobaczymy pana w TVN, a dokładnie w Faktach?

Tomasz Lis: Nie wiem "czy" więc tym bardziej nie wiem kiedy.

Sygnały Dnia: Aż tak? Nie prowadzone są z panem żadne rozmowy?

Tomasz Lis: Żadne.

Sygnały Dnia: A czy pan próbuje je nawiązać?

Tomasz Lis: Nie próbuję, ponieważ nie próbowano ze mną rozmów nawiązać wtedy, kiedy ja proponowałem. Ogłoszono w całej Polsce, że jestem odsunięty, bo do tego to się sprowadzało i że ciała odpowiednie muszą podjąć decyzję. Żeby było śmieszniej widzowie dowiedzieli się o tym przede mną tak naprawdę. Więc ja rozumiem, że ciała coś robią.

Sygnały Dnia: Podobno 10 lutego mają zostać podjęte jakieś decyzje. Czy to prawda?

Tomasz Lis: Nie wiem. Jest to o tyle zabawna formuła dla mnie, że to wygląda tak, że ja tu biedny czekam na zmiłowanie a tam ciała debatują zastanawiają się i podejmą decyzję. A tu nic w sensie wydarzenia nie miało miejsce w ostatnich dziesięciu dniach. Następuje pewien proces zastanawiania się, debatowania, proces decyzyjny i myślę, że ten proces ma miejsce po obu stronach a nie tylko po jednej.

Sygnały Dnia: Rozgląda się pan za pracą?

Tomasz Lis: Nie za bardzo się muszę rozglądać. Było wystarczająco wiele telefonów, żebym mógł powiedzieć, że praca rozgląda się za mną.

Sygnały Dnia: To na co pan czeka? Dlaczego nie podejmuje pan ostatecznej decyzji?

Tomasz Lis: Bo sytuacja jest dość ciekawa.

Sygnały Dnia: Bawi to pana?

Tomasz Lis: Wie pani kiedyś w osiemdziesiątym pierwszym roku była piosenka i były tam słowa: być może ktoś zareaguje i popełni błąd". Czekam.

Sygnały Dnia: Czy po tym wszystkim co się stało ma pan ochotę jeszcze pracować w TVN?

Tomasz Lis: Mam wielką ochotę opracować w tym zawodzie: tak jak miałem, tak jak mam. Jestem dziennikarzem, chcę być dziennikarzem. Niech to zabrzmi tak jednoznacznie jak tylko może być jednoznaczne. Natomiast na pierwsze pani pytanie odpowiedziałem: nie wiem "czy", więc ...

Sygnały Dnia: Potraktowano pana tak nieelegancko, ma pan tak wiele propozycji, więc zupełnie zrozumiałe wydaje się, że po co ma pan tam wracać.

Tomasz Lis: W TVP pracowałem 6 lat i parę miesięcy i właśnie ostatnio się zorientowałem, że w TVN pracuję 6 lat i parę miesięcy. Może taki rytm.

Sygnały Dnia: I wystarczy.

Tomasz Lis: Nie wiem.

Sygnały Dnia: Może teraz czas powrotu do telewizji publicznej?

Tomasz Lis: Nie wiem. Ja nie chcę teraz mówić o konkretach. Tak naprawdę ja nie jestem jeszcze w punkcie, w którym sam rozpatrywałbym bardzo konkretnie bardzo konkretne propozycje. Cieszę się, że one są, bo dzięki nim wiem że będę mógł robić to, co chcę robić, to znaczy być dziennikarzem.

Sygnały Dnia: Dlaczego pan się zgodził na umieszczenie swojego nazwiska w rankingu?

Tomasz Lis: Nie zgodziłem się. Bardzo się cieszę, że padło to pytanie. Dowiedziałem się post factum o wynikach tego sondażu. Zresztą według mnie było zrozumiałe, że ktoś wpadł na taki pomysł. Gdybym był naczelnym redaktorem tygodnika to też wpadłbym pewnie na pomysł, zwłaszcza, że w pierwszych trzech sondażach pierwsza dama ma ponad 30% a pierwszy z polityków ma ok. 10 % to naturalne jest to, że człowiek się zastanawia czy ktoś tej "superkandydatce", jak wynika z sondaży, może zagrozić. I pojawiają się poszukiwania. Warto to powiedzieć, bo mało kto zwrócił na to uwagę, "Newsweek" o tym napisał, choć były to tylko 2 zdania. Tam jest też m.in. sondaż przeprowadzony przez "Newsweeka", w którym znalazło się kilka osób funkcjonujących w mediach i to nie byłem tylko ja. Tak akurat padło na mnie, mogło też paść na kogoś innego. I nagle by się okazało, że jest politykiem.

Z Tomaszem Lisem rozmawiała Anna Napiórkowska.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)