Toksyczny wyciek na Mazurach - trzy osoby w szpitalu
Trzy osoby trafiły do szpitala, a ośmiu udzielono pierwszej pomocy po wycieku, do którego doszło przed południem w sortowni odpadów w Rudnie (Warmińsko-Mazurskie) - poinformowała policja. Toksyczne opary najprawdopodobniej wywołał pojemnik z substancją z grupy cyjanowodorów, który wraz z innymi trafił do sortowni.
- Substancja z grupy cyjanowodorów była powodem skażenia w sortowni odpadów w Rudnie (Warmińsko-Mazurskie). Źródłem skażenia był prawdopodobnie pojemnik z nieznaną substancja chemiczną, który trafił do sortowni wraz z innymi odpadami. Stężenie trujących oparów było niewielkie. Po sześciu godzinach zakończono akcję unieszkodliwiania wycieku - poinformowała straż pożarna.
Według Anny Fic z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie, ewakuowano 36 pracowników sortowni, a miejsce wypadku zabezpieczyła straż pożarna i służby ratownicze.
W wyniku skażenia, trzy osoby trafiły do szpitala, a ośmiu udzielono pierwszej pomocy. Poszkodowani skarżyli się na nudności i podrażnienia oczu. Z hali, którą wypełniły toksyczne opary, ewakuowano 36 osób.
- Na obserwację do szpitala trafiły te osoby, które poczuły nudności. Pozostali pracownicy skarżyli się jedynie na pieczenie oczu - powiedział kierownik Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Rudnie, Antoni Borowski.
- Na szczęście były to tylko chwilowe zasłabnięcia i wszyscy czują się już dobrze - powiedział kierownik Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Rudnie, Antoni Borowski.
Pluton ratownictwa chemicznego straży pożarnej zakończył po godz. 14 akcję neutralizowania wycieku. Jak poinformował, uczestniczący w niej, kpt. Piotr Wlazłowski, strażakom nie udało się odnaleźć pojemnika z trucizną, leżącego w hałdzie odpadów, zajmującej kilkadziesiąt metrów sześc.
- Najprawdopodobniej była to jakaś substancja z grupy cyjanowodorów, być może pochodząca ze środków deratyzacyjnych lub ochrony roślin. Na szczęście stężenie oparów w powietrzu było minimalne - powiedział Wlazłowski.
Akcja trwała blisko sześć godzin, bo strażacy musieli dokonać w sumie kilkudziesięciu pomiarów, wchodząc w strefę zagrożenia w specjalnych kombinezonach gazoszczelnych.
Dochodzenie w sprawie niebezpiecznych odpadów będzie prowadziła policja w Ostródzie. Zgodnie z prawem powinny one zostać przekazane do utylizacji. - Za narażenie życia i zdrowia ludzi grozi do trzech lat pozbawienia wolności - przypomniała Anna Fic z warmińsko-mazurskiej policji.
Zdaniem kierownika sortowni Antoniego Borowskiego, ustalenie źródła pochodzenia pojemnika z trującą substancją jest mało prawdopodobne. - Był wśród odpadów pochodzących z selektywnej zbiórki, które gromadzimy przez miesiąc. Po takim czasie raczej nie sposób ustalić skąd przywieziono ten pojemnik - powiedział Borowski.