Świat"To skandal, że tak traktują Polaków"

"To skandal, że tak traktują Polaków"

Generał Roman Polko, który walczył ramię w ramię z Amerykanami w Iraku, nie może ot tak pojechać do USA - jego wiza straciła ważność. Ale może to i lepiej, bo jak wielu innych polskich obywateli, mógłby paść "ofiarą" amerykańskich urzędników imigracyjnych, którzy czasami bez wyraźnej przyczyny potrafią delikwenta nie wpuścić na teren USA. Powód? A czy zawsze musi być jakiś konkretny powód?

"To skandal, że tak traktują Polaków"
Źródło zdjęć: © AP | Kathy Willens

27.05.2011 | aktual.: 27.05.2011 07:52

Były dowódca jednostki specjalnej GROM wystąpił na konferencji organizowanej przez Fundację Kościuszkowską, podczas, której jej szef Alex Storożyński wykazywał jakim absurdem jest utrzymywanie wiz amerykańskich dla Polaków.

Szok i niedowierzanie

Polko połączył się z organizatorami konferencji przez program Skype i mówił, że chciałby poprzeć walkę polonijnych organizacji o zniesienie wiz i przyjechać do Nowego Jorku, ale niestety nie może, bo jego wiza straciła ważność.

Ten zabieg zrobił spore wrażenie na zebranych w siedzibie Fundacji Kościuszkowskiej na Manhattanie, gdzie oprócz przedstawicieli organizacji polonijnych przyszło też kilkoro Amerykanów - dziennikarzy, duchownych i artystów, którzy zgodnie obiecywali, że poprą walkę o zniesienie wiz.

- Byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, że Roman Polko, który walczył po stronie Ameryki w Iraku, ryzykując swoje życie, nie może swobodnie przyjechać do Nowego Jorku i zobaczyć Statuy Wolności - tłumaczył Storożyński. - W USA ten człowiek powinien być uznany za bohatera, a tymczasem nie ma nawet wizy - dodał.

Rzeczywiście, wymóg wizowy w odniesieniu do generała Polko wygląda na absurd. Teoretycznie, jednak byłego dowódcę GROM mogło spotkać jeszcze coś gorszego. Mógłby, na przykład dostać wizę w ambasadzie amerykańskiej w Polsce i zostać zawróconym z granicy USA. Takiego losu doświadcza co roku pewna liczba Polaków, najczęściej tych, którzy w przeszłości przedłużyli nielegalnie pobyt w Stanach Zjednoczonych.

To nie wiza, to promesa

Trzeba, bowiem pamiętać o jednym: to, o co ubiegamy się w ambasadzie lub konsulacie USA, płacąc niemało za rozpatrzenie podania i denerwując się przed rozmową z amerykańskim urzędnikiem, tak na prawdę nie jest wizą, tylko tzw. promesą wizową. Ostateczna decyzja o tym, czy wpuścić kogoś na terytorium USA, czy nie, należy do urzędnika imigracyjnego, kontrolującego dokumenty na granicy. Jeśli coś mu się nie spodoba może wydać decyzję odmowną, od której nie ma odwołania. Pół biedy jeśli będzie on na tyle łaskawy, że pozwoli od razu wrócić takiej osobie do Polski. Zdarza się jednak również i tak - według informacji polskich placówek dyplomatycznych w USA coraz rzadziej - że trzeba zaczekać na powrót kilka dni w areszcie.

Do USA w przeszłości nie wpuszczono wielu znanych osób z Polski. W 2009 roku przytrafiło się to muzykom z zespołu Zakopower. Na lotnisku w Chicago urzędnicy imigracyjni byli bardzo agresywni, nie chcieli słuchać żadnych tłumaczeń i zapakowali czwórkę członków popularnej kapeli do powrotnego samolotu do Polski. Pretekstem były rzekome "błędy w wizach", których się dopatrzyli. Lider Zakopower Sebastian Karpiel-Bułecka, twierdził jednak, że to jakiś nonsens, bowiem wcześniej z takimi samymi wizami innych członków grupy do Stanów wpuszczono.

Urzędnicy imigracyjni najwyraźniej mają jakiś problem z polskimi muzykami. Członkom różnych zespołów odmawiano w przeszłości wiz stosunkowo często. Amerykanie nie chcieli widzieć u siebie np. zespołów Lombard, Sztywny Pal Azji oraz Sidney'a Polaka.

Z odmową spotkał się także lider zespołu Big Cyc, Krzysztof Skiba, który także w 2009 roku nie dostał wizy. Nawiasem mówiąc, z tego powodu trzeba było odwołać zaplanowaną w Chicago imprezę z jego udziałem. - Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe - mówił wówczas Skiba, zapewniając, że w Stanach był wiele razy i nigdy nie popadł tam w żadne kłopoty. Niestety, takie przypadki podnoszą statystyki odmów wizowych, od których uzależnione jest ich zniesienie. Odsetek odrzuconych podań nie może przekraczać 3%.

Według szacunków polskich dyplomatów w ciągu ostatnich lat spadł on znacznie. Jeszcze w 2006 roku Amerykanie nie dawali wiz 26% osobom, które się o nie ubiegały. W 2008 roku takich przypadków było już 13,8%. Obecnie ok. 9%. Znacznie mniej niż przed laty. Wciąż jednak za dużo, by spełnić formalne kryteria.

Wykorzystajmy Baracka Obamę

Kongresmani, wspomagający polskie postulaty, którzy zgłosili już odpowiednie projekty ustaw, chcą zmienić to kryterium i domagają się, by uwzględniano nie liczbę podań załatwianych odmownie, a liczbę osób, które nielegalnie zostają w USA. Ten odsetek nie przekracza już ponoć 3%, głównie dlatego, że Polakom coraz mniej opłaca się przyjeżdżać do USA do nielegalnej pracy.

Jakie są szanse powodzenia tych projektów trudno powiedzieć. Amerykańska polityka obraca się obecnie wokół zupełnie innych spraw i przychylnym Polsce ustawodawcom ciężko będzie zainteresować wizami wystarczająco dużą grupę kongresmanów. Pewną szansą na zwrócenia uwagi na problem jest wizyta w Polsce Baracka Obamy, zaplanowana na 27 maja.

- Ten moment musimy wykorzystać - przekonuje Alex Storożyński, który uzyskał przyrzeczenie włączenia się do akcji na rzecz zniesienia wiz dla Polaków amerykańskiej dziennikarki Rity Cosby, popularnego w Nowym Jorku duchownego Briana Jordana oraz filmowca Menachema Dauma, którego rodzice pochodzą z Polski.

Z Nowego Jorku dla polonia.wp.pl
Tomasz Bagnowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)