Polska"To skandal" - pełnomocnik oburzony raportem MAK

"To skandal" - pełnomocnik oburzony raportem MAK

- Zaprezentowany raport MAK jest skandaliczny, zarówno dla moich mocodawców jak i dla mnie – mówi Wirtualnej Polsce mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym Jarosława Kaczyńskiego. Jego zdaniem zaprezentowany raport wskazuje na to, że strona rosyjska nie przeanalizowała materiałów postępowania w sposób należyty i rzetelny. – Odpowiedzialność za katastrofę została całkowicie przerzucona na stronę polską – zaznacza.

"To skandal" - pełnomocnik oburzony raportem MAK
Źródło zdjęć: © PAP
Anna Kalocińska

Zdaniem Rogalskiego nie uwzględniono licznych i właściwych uwag polskiej komisji, przekazanych 16 grudnia. – Nawet nie wiemy, jakie były pozytywnie rozpatrzone z tych 20-25% polskich uwag do raportu, które uwzględnili Rosjanie. Przypuszczam, że były to akurat zupełnie błahe argumenty, a nie te rzeczywiste i decydujące – mówi Rogalski. Wśród najważniejszych są m.in. wątpliwości dotyczące działań strony rosyjskiej, jak zaniechania ze strony kontrolerów, stan techniczny lotniska i znajdujących się tam urządzeń.

Pełnomocnik wyjaśnia, że chodzi m.in. o to, że kontrolerzy prawdopodobnie nie korygowali tego, że samolot jest na niewłaściwej ścieżce. Zbyt późno pada też komenda kontrolera „horyzont, 101”. - Te sekundy mogły zadecydować o tym, że samolot mógł zostać uratowany – mówi Rogalski. Zauważa, że MAK nie wspomniał również o niewłaściwym działaniu radiolatarni. Została przedstawiona wyłącznie prawda formalna, która w istocie stanowi półprawdę jeśli nie powiedzieć, że kłamstwo.

"Próba zdyskredytowania polskiej strony"

We krwi Dowódcy Sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika stwierdzono obecność alkoholu – ujawniła na konferencji prasowej MAK przewodnicząca Tatiana Anodina. Błasik był w kokpicie samolotu, co według MAK stanowiło pośrednią presję na załogę.

Rogalski jest zdziwiony eksponowaniem roli gen. Błasika. – Z pewnością to nie on był pierwszym czy drugim pilotem. Nie on siedział za sterami – mówi i zaznacza, że była wyraźna próba zdyskredytowania polskiej strony: - Niedoświadczeni piloci, popełniający kardynalne błędy. Podczas gdy właściwe zachowanie rosyjskich kontrolerów mogło skutkować tym, że do katastrofy by nie doszło.

Zdaniem Rogalskiego przedstawiony raport sugerował jeden wniosek: zachowanie rosyjskich kontrolerów było prawidłowe, a urządzenia na lotnisku sprawne. – To oczywiście jest niezgodne z prawdą – ocenia pełnomocnik, wymieniając m.in. nieprawidłowe działanie bliższej radiolatarni czy zły stan techniczny oświetlenia lotniska. Zwraca uwagę, że Polska nie otrzymała zapisów radarów, co, jego zdaniem, prawdopodobnie nie jest przypadkowe: - Być może ujawniały one właśnie nieprawidłowości związane z działaniem urządzeń.

„To jest kłamstwo”

Anodnia zaznaczyła, że współpraca polsko-rosyjska w trakcie śledztwa przebiegała bardzo sprawnie i nie było nieporozumień. Przypomniała, że otwarcie i odczyt czarnych skrzynek odbył się w obecności przedstawiciela strony polskiej. – Jest to oczywiście kłamstwo. Płk Edmund Klich wielokrotnie wskazywał, że ta współpraca nie wygląda prawidłowo, a strona rosyjska nie przekazuje odpowiednich materiałów – zauważa Rogalski.

Nie wyklucza, że konferencja była przygotowana znacznie wcześniej, "pod dokładnie te tezy". - Zwłaszcza, że mamy dzisiaj 12 stycznia, a polskie zastrzeżenia zostały przekazane 16 grudnia. Tymczasem przygotowanie prezentacji multimedialnej zajmuje przynajmniej dwa tygodnie – mówi pełnomocnik. Ocenia też, że polskie uwagi z 16 grudnia były potraktowane pobieżnie.

Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (768)