To polscy wojskowi zrezygnowali z "lidera"
Kto jest odpowiedzialny za to, że na pokładzie tupolewa nie było rosyjskiego nawigatora, tzw. lidera? Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie ustaliła w śledztwie, że powodem nieobecności "lidera" nie był brak reakcji Rosjan na polskie prośby, ale polska rezygnacja - podaje TVN24.
"Według ustaleń poczynionych w toku śledztwa, powodem rezygnacji nie był fakt, że strona rosyjska nie zareagowała na polskie zapotrzebowanie o lidera" - tak pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej odpowiedział na pytanie TVN24 o przyczyny.
TVN24 przypomina, że w grudniu minister obrony Bogdan Klich na antenie Radia ZET twierdził, że 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego występował o rosyjskiego nawigatora, ale "nie otrzymał propozycji ze strony rosyjskiej, w związku z tym żeby zabezpieczyć przelot zarówno 7, jak 10 kwietnia do Smoleńska postanowił wyłonić załogę znającą język rosyjski i wtedy zrezygnował z lidera".
Obecność rosyjskiego nawigatora na pokładzie samolotu mogła uchronić polską załogę przed katastrofą. Rosyjski nawigator mógł lepiej porozumieć się z kontrolerami, znałby parametry niebezpiecznego i nieczynnego wojskowego lotniska Siewiernyj.
Przed tragicznym lotem, 18 marca 2010 roku 36 pułk wysłał do rosyjskich władz "claris" czyli dyplomatyczną depeszę. Prosił w niej o zgody na przeloty samolotów do Smoleńska 7 kwietnia (z premierem) i 10 kwietnia z delegacją Lecha Kaczyńskiego. Zdaniem ministra Klicha na ten Rosjanie nie odpowiedzieli. 31 marca Szefostwo Służby Ruchu Lotniczego RP wysłało kolejne pismo (znajduje się ono w aktach wojskowego śledztwa): "W związku z zapewnieniem przez dowódcę eskadry o zaplanowaniu załóg posługujących się językiem rosyjskim na w/w przeloty, proszę o anulowanie zamówienia liderów".
TVN24 zwraca również uwagę na wywiad z Jerzym Bahrem, ambasadorem RP w Moskwie , który ukazał się tydzień temu w "Dużym Formacie", dodatku do "Gazety Wyborczej". Ambasador, który brał udział w przygotowaniach wizyt w Katyniu premiera i prezydenta i przez którego przechodziła korespondencja m.in. od 36. pułku, powiedział: "Rosjanie, nie pamiętam dokładnie kiedy, ale pytali nas, czy chcemy skorzystać z pomocy ich nawigatorów, którzy pomogą naszym pilotom w lądowaniu. To pytanie przesłaliśmy do Warszawy. Odpowiedziano, że nie".