To ona zastąpiła Jacka Kurskiego
- Jestem dumna, że Jarosław Kaczyński mi zaufał - mówi Hanna Foltyn-Kubicka, nowa szefowa PiS na Pomorzu. - Ale to wszystko tak nagle się stało. Prawdę mówiąc, przestawiłam się już na czytanie literatury i spacery z psem. Nawet zaczęło mi się to podobać. A tu znowu wszystko stanęło na głowie - opowiada.
Była eurodeputowana została nowym prezesem Prawa i Sprawiedliwości na Pomorzu. Ten ster rządzenia lokalnymi strukturami przejęła od obecnego europarlamentarzysty Jacka Kurskiego.
Kandydatkę na prezesa "namaścił" szef partii Jarosław Kaczyński, a zarząd okręgowy przegłosował jej kandydaturę. Za było 15 działaczy, sześciu przeciw i jeden się wstrzymał.
To już było drugie głosowanie nad nowym prezesem w okręgu. Poprzedni kandydat - poseł Andrzej Jaworski, również typowany przez Jarosława Kaczyńskiego, nie uzyskał większości głosów działaczy i przepadł.
Nowa prezes Prawa i Sprawiedliwości na Pomorzu zapowiada, że chciałaby przede wszystkim odmłodzić partyjne szeregi i odkleić szyld moherowych beretów.
"Nie jestem celebrytką, ale osobą od mrówczej pracy"
Z Hanną Foltyn-Kubicką rozmawia Ryszarda Wojciechowska
Gratulować czy współczuć?
- Chyba w takiej sytuacji gratuluje się. Bo to jednak jest pewne osiągnięcie w życiu polityka. Ja ciągle powtarzam, że jestem człowiekiem drugiego szeregu. Nie potrafię walczyć ani stosować bon motów. Nie jestem celebrytką, tylko politykiem od szarej, mrówczej roboty.
* *Ale może Prawo i Sprawiedliwość potrzebuje teraz człowieka od takiej szarej, mrówczej roboty?
- Na pewno potrzebuje kogoś, kto mógłby zrewidować język polityczny. Dla mnie niedopuszczalny był i jest poziom debaty. Zwłaszcza kiedy go obserwowałam z perspektywy Strasburga i Brukseli. Tam, mówiąc kolokwialnie, też były różne jazdy. Ale nie takie jak w kraju. Tam nie było takich panów Palikotów, Niesiołowskich. Ja jestem inaczej wychowana. Jednak jestem wychowankiem Kaczyńskich, których znam od wielu lat.
* *Raczej wychowanicą...
** - Tak, oni są stanowczy. Ale języka tak wulgarnego i brukowego nie używają. Teraz liczą się tylko wystąpienia i to, kto kogo przebije na jakiś "event". Dla mnie to idiotyczne. Ja się do tego nie nadaję. I mam nadzieję, że Jarosław wiedział, co robi, proponując mi przywództwo na Pomorzu.
Co trzeba będzie najpierw w pomorskim PiS zaorać? Od czego Pani zacznie?
- Najpierw muszę objechać całe województwo i porozmawiać z ludźmi. Bo po wyborach do Europarlamentu i po tym, jak Jacek Kurski udał się do Brukseli, nastąpiła w szeregach pewna stagnacja i oczekiwanie. Więc rozmowy z ludźmi są konieczne. Zwłaszcza, że ja marzę o tym, aby wciągnąć do Prawa i Sprawiedliwości ludzi młodych.
- Można uwodzić tym, że teraz oni mają szansę wejść na wyborcze listy samorządowe. Że dosyć już na tych listach ludzi nawet w moim wieku. Żeby było jasne, ja się już nigdzie nie wybieram. Ale chcę postawić na młodych, wykształconych. I tacy są. Ja się takimi ludźmi już od czasów mojej działalności w sejmiku otaczałam. Ta nasza młodzież zna języki, zna cały świat. To już inne pokolenie. Oni podróżują, obserwują. A ja marzę, żeby ich wciągnąć w nasz krąg, abyśmy już nie mieli na czole znaczka moherowych beretów.
* Problem, jaki przed Panią na Pomorzu stoi, to wybory na prezydentów i burmistrzów miast. Ale przede wszystkim w Trójmieście PiS bardzo krucho wygląda. Jak Pani chce się z tym uporać?*
* - Zacznę od rozmów z ludźmi i od zbierania pomysłów naszego środowiska. Bo każdy z nas ma jakieś przemyślenia. Dziś nie mogę odpowiedzieć na pytanie o kandydatów. Bo to szybko wszystko poszło. Wiem jedno. Nie mam zamiaru walczyć z Platformą na noże ani na przezwiska. Chcę podjąć merytoryczną dyskusję.
* Przeczytaj więcej w wydaniu "Polski Dziennika Bałtyckiego"