To on latami budował i bronił narodowej godności
Adam Małysz był dla Polaków prawie jak papież. Przez lata budował polską godność oraz zaspokajał głód sukcesów i "naszości". Był uosobieniem narodowej dumy - pisze prof. Magdalena Środa w Wirtualnej Polsce.
07.03.2011 | aktual.: 07.03.2011 09:50
Najważniejszą sprawą, którą przemyśleć dziś musi każdy Polak i każda Polka, jest sprawa Małysza. Nasz bohater narodowy postanowił pójść na zasłużoną emeryturę, co wywołało konsternację, żale i po prostu morze komentarzy. O Małyszu wypowiadali się najwięksi politycy. Pan prezydent odwiedził go w Wiśle, inni podejmowali się trudu wyrażania opinii w mediach, pan premier w Krakowie. Rozumiem ich kłopot. Małysz był przecież taką namiastką papieża.
Pamiętam jak miesięcznik "Polityka" kilka lat temu przedstawił wyniki badań dotyczących rankingu polskich autorytetów. Miejsce niekwestionowane zajął Jan Paweł II i to nie dlatego, że był papieżem, ale że był naszym papieżem (dzisiejszy papież nie wchodzi w żadne rankingi). Drugi był Małysz (potem Jolanta Kwaśniewska). Bo tak jak dawniej poczucie narodowej dumy budowało się na powstaniach i Mickiewiczu, tak potem na naszym papieżu i - właściwie równolegle - na Małyszu.
Małysz latami, niczym mały rycerz, budował i bronił narodowej godności. Zaspokajał aspiracje nie tylko sportowe ale i narodowo-egzystencjalne ludu i jego elit. Zwłaszcza głód sukcesów oraz "naszości". Do tego wyglądał jak mały rycerz. W jego nartach (większych niż cała sylwetka) pokładano tyle nadziei, a na jego drobnych barkach spoczywało całe potencjalne bogactwo naszego kraju - jego narodowa duma. I dumę tę Małysz uosabiał. Jak ona musiała mu przez te lata ciążyć! Tak trudno być przecież uosobieniem narodowej dumy i stanowić zbiornik nadziei wśród sfrustrowanych Polaków! Małysz dzielnie się do tych wymogów dostosował. Ale też i w stosownym momencie powiedział: basta!
I na to chciałam właśnie zwrócić uwagę. To wielka sztuka być pracowitym i konsekwentnym w działaniach. Wielka sztuka znosić i realizować nie tylko własne, ale i cudze aspiracje. Ale wiedzieć kiedy skończyć, to jest sztuka. Że też tak bardzo jest ona nieznana naszym politykom!
Polityka wydaje się być niczym szczególny zawód: ma się go, nie mając żadnych kompetencji i zwycięstw. Trudno go utracić na skutek przekroczenia jakiś wyraźnych reguł gry. Bo reguły są bardzo rozmyte i niejasne, o ile w ogóle jeszcze są. Polityki nikt dobrowolnie nie opuszcza, nikt z niej nie rezygnuje. Czasem udaje rezygnację, by tym oryginalniej powrócić.
Panowie politycy, nie chwalcie Małysza, tylko bierzcie z niego przykład.
Prof. Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski