To nie jest kraj dla gejów
Mateusz jest ze swoim chłopakiem od dwóch lat. Mieszkają razem, jeżdżą razem na wakacje, razem chodzą na imprezy. Gdy wracali z jednej z nich, zostali pobici. Gdyby byli Mateuszem i Anią, Katarzyną, Zosią, do takiej sytuacji by nie doszło. Teraz mężczyzna żąda policyjnej ochrony. Czy zostanie mu przydzielona?
Poczuł silne uderzenie pięści w klatkę piersiową. Przez chwilę nie mógł nabrać powietrza, miał wrażenie jakby się dusił. Dwudziestoczteroletni Mateusz Perczyński stracił równowagę i upadł na schody prowadzące do baru Roti, przy ulicy Mickiewicza w Poznaniu. Była noc z soboty na niedzielę, godzina 3 nad ranem.
- Wracaliśmy z imprezy – opowiada Perczyński. – Byliśmy głodni, więc zatrzymaliśmy Ubera pod czynnym przez całą dobę Bistro. Zapłaciliśmy za taksówkę, wysiedliśmy i kiedy wchodziliśmy po schodkach prowadzących do lokalu, usłyszeliśmy za sobą wyzwiska: „ Je..ne pedały, ku...y, dziwki”.
Gej w końcu przyzwyczai się do wyzwisk
Ani Mateusz Perczyński, ani jego partner, ani dwójka wracających z nimi przyjaciół nie zareagowali na obelgi wykrzykiwane przez podpitego i najprawdopodobniej, jak przypuszczali, będącego pod wpływem środków psychoaktywnych młodego mężczyznę. – Często je słyszymy – mówi Mateusz. – Przyzwyczailiśmy się. Gdy pytam, czy rzeczywiście można się do tego przyzwyczaić, odpowiada, że takie komentarze wpadają mu jednym uchem, a drugim wypadają. – Dawniej, kiedy jeszcze byłem w szkole i słyszałem podobne sformułowania, przeżywałem je i rozpamiętywałem – ciągnie opowieść. – Teraz już nie. Trafiają do mnie słowa, przez dwie minuty myślę o nich, o tym, jak mam dość takich sytuacji, że najchętniej wyjechałbym z tego kraju, gdzieś gdzie mogę przejść ulicą niezauważony, ale po tej krótkiej chwili wyrzucam to z głowy i zapominam.
Tym razem na wyzwiskach się nie skończyło. Mężczyzna obrażający wchodzącą do lokalu parę wbiegł za nią po schodkach, zrównał się z idącym jako ostatnim Mateuszem i wymierzył mu cios. Gdy upadł, napastnik zajął się pozostałą trójką, okładając ich pięściami na oślep. – Była w nim jakaś niepohamowana furia, obłęd. A partner i ja nawet nie trzymaliśmy się za ręce, nie obejmowaliśmy, nie całowaliśmy się – tłumaczy Mateusz. - Wszystko trwało krótką chwilę, zaledwie kilka minut. Dziewczyna napastnika przyglądała się atakowi w milczeniu i zareagowała dopiero w momencie, kiedy czwórka zaatakowanych zaczęła się bronić, próbując obezwładnić jej partnera.
- Uratowało nas chyba tylko to, że ulicą przejeżdżał patrol policji – kontynuuje Mateusz Perczyński. – Przypuszczam, że jako pierwszy zauważył go chłopak, który nas zaatakował, bo zaczął uciekać. Dobiegliśmy do radiowozu, zaczęliśmy stukać w szyby i krzyczeć, żeby policjanci gonili go. Chwilę później sprawca siedział już na tylnym siedzeniu radiowozu, a my na własną rękę jechaliśmy na komisariat.
Przesłuchanie Na posterunku wylądowała czwórka poszkodowanych, napastnik, jego rodzina i znajomi. Przyjechała karetka, żeby zbadać stan zdrowia partnera Mateusza Perczyńskiego, któremu lała się krew z nosa, a jako osoba chorująca na epilepsję, obawiał się najbardziej o stan swojego zdrowia. – Jeden z mężczyzn, podający się za wujka napastnika zaoferował nam pieniądze w zamian za milczenie – kontynuuje Perczyński. – Propozycji nie przyjęliśmy. Poprosiliśmy za to policję o ochronę. Poinformowano nas, że możemy spróbować, ale takie wnioski rzadko rozpatrywane są na korzyść wnioskodawcy. A ten mężczyzna i jego znajomi mieszkają na tym samym osiedlu co my, więc jest dużo prawdopodobieństwo, że jeszcze na siebie wpadniemy.
O udzieleniu ochrony pokrzywdzonym, zgodnie z ustawą z dnia z dnia 28 listopada 2014 r. o ochronie i pomocy dla pokrzywdzonego i świadka, decyduje komendant wojewódzki policji. Ochrona powinna być udzielona, jeżeli zagrożone jest życie lub zdrowie pokrzywdzonych, a przy ocenie stopnia zagrożenia należy wziąć pod uwagę m.in. właściwości i warunki osobiste pokrzywdzonych, związek ze sprawcą, rodzaj, sposób i okoliczności popełnienia czynu oraz motywację sprawcy. - Zgodnie z dyrektywą unijną, której wdrożenie stanowi ustawa o ochronie i pomocy dla pokrzywdzonego i świadka, w ramach indywidualnej oceny szczególną uwagę zwraca się na ofiary przestępstw popełnionych z powodu uprzedzeń lub dyskryminacji – mówi mecenas Anna Mazurczak z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. - Wydaje się, że komendant wojewódzki powinien zatem wziąć pod uwagę szczególne okoliczności popełnienia tego przestępstwa i jego ewentualne homofobiczne podłoże.
Homofobia Polski nie dotyczy
W niedzielę w "Głosie Wielkopolskim" został opublikowany tekst, w którym Iwona Liszczyńska z biura prasowego wielkopolskiej policji nie potwierdza, aby motywem napaści były uprzedzenia wobec mniejszości seksualnej. - Faktycznie otrzymaliśmy zgłoszenie, że na ulicy przypadkowy mężczyzna zaczepił słownie trzech mężczyzn i kobietę. (…) Poszkodowani poinformowali policjantów, że do zdarzenia mogło dojść na tle homofobicznym. Sprawca nie został jednak jeszcze przesłuchany. Wiemy natomiast, że nie znał pokrzywdzonych – mówi gazecie. Jak poinformowała mnie w rozmowie telefonicznej podinsp. Liszczyńska, po zatrzymaniu przesłuchanie sprawcy było niemożliwe, ponieważ wykryto w jego krwi prawie dwa promile alkoholu. Zatrzymany, który trafił do policyjnego aresztu, miał także przy sobie pięć gramów metamfetaminy.
- To pobicie bardzo na mnie wpłynęło, coś we mnie pękło – podsumowuje poszkodowany. – Kiedyś wydawało mi się, że tylko młodzi ludzie zachowują się agresywnie, szturchają, popychają, są nawet w stanie pobić geja, ale że w pewnym wieku to się nie może zdarzyć. Napastnik miał na oko dwadzieścia pięć lat i wydawało mi się, że dorośli jednak mają hamulce. Ja nie mogę tak żyć, obawiając się o swoje i mojego partnera zdrowie i życie. Nie mogę do niego za każdym razem dzwonić z pytaniem, czy dotarł do miejsca, do którego akurat szedł. To chore.
Statystyki policyjne umożliwiają gromadzenie danych na temat przestępstw motywowanych homofobią, jednak w 2015 roku nie odnotowano ani jednego takiego przestępstwa. Tymczasem, jak wynika z danych gromadzonych przez organizacje pozarządowe, w 2015 roku w Polsce tego typu przestępstw popełniono co najmniej kilkadziesiąt.