To nie "13 posterunek", to akcja CBŚ
Uzbrojeni policjanci w kominiarkach, pisk hamulców, huk wystrzeliwanych pocisków, a potem okrzyk: K...! Pomyłka! Zmiana adresu!. Potem jeszcze raz to samo. To nie sceny z planu filmu "13 posterunek", lecz akcja policjantów z Centralnego Biura Śledczego, którzy robili obławę na gangstera we wsi pod Zduńską Wolą - opisuje "Dziennik Łódzki".
08.09.2007 | aktual.: 08.09.2007 16:14
Mieszkańcy Rębieskich Kolonii opowiadają, że o godz. 5.30 do wsi wjechało kilka policyjnych radiowozów. Wybiegło z nich trzydziestu zamaskowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy. Jeden pojazd staranował bramę posesji nr 16. Policjanci sforsowali okiennice i strzelili pociskiem z gazem do środka, potem przestrzelili zawiasy w drzwiach i wpadli do domu. Przeszukali pomieszczenia, ale nikogo nie zastali. Szybko zorientowali się, że popełnili błąd, bo wtargnęli do pustego domu letniskowego, należącego do mieszkańca Łodzi.
Z relacji rolników wynika, że funkcjonariusze wsiedli do radiowozów i popędzili na koniec wsi. Wtargnęli do domu Andrzeja Zientalaka.
Gdy policjanci z CBŚ robili raban w kolejnych domach, poszukiwany gangster spokojnie spał. W domu sąsiadującym z pierwszą posesją, którą przeszukali funkcjonariusze. Nie obudziły go wystrzały. Mieszkańcy wsi mówią, że Andrzej H., gangster z grupy mokotowskiej, wcale się nie ukrywał. Chodził po wsi, do lasu, do sklepu. Chętnie rozmawiał z rolnikami. Opowiadał, że był oficerem Biura Ochrony Rządu i ma brata bliźniaka.
Krzysztof Hajdas z biura prasowego Komendy Głównej Policji w Warszawie cieszy się, że akcja CBŚ zakończyła się sukcesem. Tłumaczy, że nie można było przeprowadzić rozpoznania, żeby nie spłoszyć poszukiwanego Andrzeja H. Mówi, że policja naprawi szkody, jakie ponieśli właściciele domu, do którego policjanci CBŚ weszli przez pomyłkę.