To mogło zabić 231 pasażerów i kapitana Wronę
Wstępny raport dotyczący awaryjnego lądowania boeinga 767 na warszawskim Okęciu nie zostawia wątpliwości. Według Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przyczyną awarii systemu wypuszczania podwozia był pęknięty przewód hydrauliczny. Nadal nie wiadomo jednak, dlaczego koła nie wysunęły się awaryjnie i samolot musiał lądować na brzuchu.
Wstępny raport PKBWL przedstawia krok po kroku wszystko to, co wydarzyło się podczas feralnego lotu z Newark do Warszawy. W dokumencie zwięźle opisane są działania kapitana i załogi od momentu startu do chwili awaryjnego lądowania. Wskazuje również usterki odkryte w samolocie.
Specjaliści odkryli, że urządzenia pokładowe już kilka minut po starcie samolotu w USA wskazywały wyciek płynu z centralnego systemu hydraulicznego.
– Przyczyną wycieku był przerwany przewód hydrauliczny prawego podwozia głównego. Jednak na razie nie możemy powiedzieć dlaczego on pękł. Wymontowany przewód został przesłany do laboratorium, gdzie zostanie sprawdzone dlaczego uległ awarii – mówi Waldemar Targalski z PKBWL, szef zespołu badającego tę sprawę.
Nie wiadomo również kiedy pękł ten przewód. Jak czytamy w raporcie „przed rozpoczęciem lotu samolot został poddany przeglądowi technicznemu dokonanemu przez amerykańską organizację obsługową, działającą na podstawie umowy z PLL LOT S.A.”. Wtedy mechanicy nie stwierdzili żadnych niesprawności, w tym niedopuszczających do lotu.
Pilot wiedząc, że ma uszkodzony system hydrauliczny kontynuował lot do Warszawy. Liczył wtedy, że przed lądowaniem na Okęciu użyje do wypuszczenia podwozia zapasowego systemu elektrycznego.
Gdy kapitan Tadeusz Wrona (53 l.) doleciał do Polski i schodził do lądowania okazało się, że system awaryjny nie działa. Po lądowaniu eksperci znaleźli w kokpicie „wyciśnięty” jeden z bezpieczników. Odpowiada on za kilka systemów w tym awaryjnego otwierania podwozia. Natomiast włączony był bezpiecznik odpowiedzialny bezpośrednio za silnik tego systemu.
– Wyłączony bezpiecznik odpowiada za cały ten system oraz kilka innych. Jednak jego „wybicie” nie jest sygnalizowane przez żaden system awaryjny, ani nie jest zapisywane przez rejestrator lotu. Na razie nie wiemy, kiedy został on wyłączony. Czy jeszcze podczas lotu, czy też podczas samego przyziemienia. To również będziemy wyjaśniać – wyjaśnia Waldemar Targalski.
Po opublikowaniu raportu nadal jest wiele pytań dotyczących przyczyn wydarzenia z 1 listopada. Jednak odpowiedzi na nie poznamy dopiero za kilkanaście miesięcy, gdy zostanie opublikowany szczegółowy raport końcowy.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Mamy 100 km autostrady!