Świat"To miejsce stało się kolejnym miejscem polskiej chwały"

"To miejsce stało się kolejnym miejscem polskiej chwały"

8 kwietnia 2005 roku byłem na placu św. Piotra na pogrzebie Jana Pawła II. Coś przywiodło nas, setki tysięcy ludzi, królów, prezydentów, premierów, biskupów na to miejsce, by pożegnać Człowieka, którego Biała Postać pozostanie jednym ze znaków naszych czasów. Choć chwila była smutna, pomyślałem, że możemy się czuć narodem szczęśliwym. Stałem na placu, który jest jednym z serc Europy i wszystko mi mówiło, że jestem tutaj u siebie. Niezwykłym zrządzeniem losu, dzięki Papieżowi Wojtyle, to miejsce stało się kolejnym miejscem polskiej chwały - uważa Donald Tusk.

29.04.2011 | aktual.: 29.04.2011 14:17

"Dla osób z mojego pokolenia lata pontyfikatu Jana Pawła II to połowa ich życia - co więcej - połowa bardzo ważna, obejmująca młodość, w której kształtują się życiowe postawy, i czas najbardziej aktywnej dorosłości, kiedy tworzymy swoje najlepsze dokonania. Żyjąc w Polsce ostatnich dziesięcioleci XX wieku i pierwszych lat XXI wieku, wiedzieliśmy, że On po prostu jest. Mogliśmy sobie tego nie uświadamiać na co dzień, ale jego obecność była tak oczywista i prosta, że budziła naturalne, niewymagające uzasadnień poczucie bezpieczeństwa.

Między Nim i nami zawiązała się szczególna więź, którą nazwałbym obopólną pewnością. My byliśmy pewni, że jego obecność jest trwała, choć nienarzucająca się, On - tak sądzę - był pewien, że nie zmarnujemy szansy, która niespodziewanie została dana naszemu pokoleniu. A przy tym nie wzbraniał się okazywać zwyczajnych ludzkich uczuć - radości, że coś się udało, a nawet zdumienia, że coś udało się ponad oczekiwania. Nie da się zapomnieć jego słów: 'Ale nam się wydarzyło', które wypowiedział, można powiedzieć - poza protokołem, kiedy w czerwcu 1999 roku przemawiał w Sejmie na Uroczystym Zgromadzeniu Posłów i Senatorów. Zrozumiałem wtedy, że stoi przed nami Człowiek, który nie waha się przyznać, że jest zaskoczony skutkami działania tych dobrych mocy, jakie sam wyzwolił.

8 kwietnia 2005 roku byłem na placu św. Piotra na pogrzebie Jana Pawła II. Coś przywiodło nas, setki tysięcy ludzi, królów, prezydentów, premierów, biskupów na to miejsce, by pożegnać Człowieka, którego Biała Postać pozostanie jednym ze znaków naszych czasów. Choć chwila była smutna, pomyślałem, że możemy się czuć narodem szczęśliwym. Stałem na placu, który jest jednym z serc Europy i wszystko mi mówiło, że jestem tutaj u siebie. Niezwykłym zrządzeniem losu, dzięki Papieżowi Wojtyle, to miejsce stało się kolejnym miejscem polskiej chwały.

Symboliczna wydała mi się chwila, kiedy gwałtowny podmuch wiatru zamknął księgę położoną na papieskiej trumnie. Pomyślałem, jak długą przebyliśmy drogę od chrztu Mieszka - który dokonał się przecież na obrzeżach ówczesnej Europy - do tej żałobnej uroczystości, na której skupiła się uwaga całego niemal świata. Na tej drodze liczył się wysiłek każdego pokolenia Polaków.

Tamtego dnia na placu św. Piotra było wiele symboli, każdy z nas odczytywał je na swój sposób, choć my Polacy ze szczególną wspólną emocją. Mogliśmy sobie powiedzieć, że wielki jest naród, któremu trafiają się takie symbole, i który umie je czytać. Możemy być dumni, że w naszej współczesności obecna była postać Karola Wojtyły".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)