PolitykaTo koniec apogeum wpływów Platformy Obywatelskiej?

To koniec apogeum wpływów Platformy Obywatelskiej?

- Zaskoczeń na poziomie wielkich miast w zasadzie nie ma – mówi Wirtualnej Polsce dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Zdaniem eksperta warto się jednak zastanowić, czy wybieranie władzy wykonawczej na szczeblu lokalnym w wyborach powszechnych, jest tak naprawdę efektywne. - W wielu miastach będziemy mieli staropolski polityczny bigos, gdzie prezydent nie będzie miał poparcia większości rady miasta. Będzie więc wykazywał swoje polityczne zdolności nie bezpośrednio w rządzeniu miastem, a w rozgrywkach politycznych z udziałem radnych, oferując im stanowiska i neutralizując w ten sposób różne partie – mówi politolog.

To koniec apogeum wpływów Platformy Obywatelskiej?
Źródło zdjęć: © PAP

06.12.2010 | aktual.: 06.12.2010 14:08

Zaskoczeń na poziomie wielkich miast w zasadzie nie ma. To, co zapowiedział pierwsza tura, zostało dopełnione – mówi dr Rafał Chwedoruk. Zdaniem politologa najciekawsze jest to, co może być pewną zapowiedzią kolejnych lat, czyli drugie tury na poziomie średniej wielkości ośrodków miejskich, gdzie szczególnie częste były pojedynki PO-SLD. - To może zwiastować, że apogeum wpływów Platformy Obywatelskiej mamy za sobą– mówi Chwedoruk. Choć PO w tych wyborach zdobyła niebywałą wręcz władzę na poziomie lokalnym, to zarazem jest to pewien sygnał ostrzegawczy dla tej partii.

Ciekawym wydarzeniem według dr. Rafała Chwedoruka, była również „powtórka z rozrywki” w Krakowie. Prof. Majchrowski, człowiek o lewicowym rodowodzie, wygrał w znacznej mierze dzięki glosom wyborców Prawa i Sprawiedliwości. - To zaprzeczyło stereotypowym sposobom postrzegania konfliktów socjopolitycznych w Polsce – wykazuje politolog.

W kontekście PiS, dopełniła się tendencja z 2006 roku przesuwania się partii ku mniejszym ośrodkom. Im większe miasto, tym cięższy los PiS-u. Ostatnie zawirowania w PiS-ie miały większe znaczenie ilościowe niż jakościowe. - Bez nich PiS również byłby na straconych pozycjach – uważa Chwedoruk. Wynik uzyskany przez PiS wróży taką małą stabilizację. Jeśli w Polsce nie dojdzie do gigantycznych zawirowań społeczno-gospodarczych, to PiS będzie skazany na bycie numerem dwa.

Co zdaniem politologa powinno służyć refleksji moralnej, to historie z Sopotu i Wałbrzycha. Mianowice, wątpliwe etycznie postawy kandydatów dla wielu wyborców nie stanowiły większego znaczenia. - Może to świadczyć o tym, że Polacy wyzbyli się do reszty skrupułów wobec władzy i przede wszystkim oczekują od nich świętego spokoju, a nie mają wysublimowanych oczekiwań dotyczących postawy – mówi Chwedoruk. Politolog dodaje, że to jest odwrotne od trendu amerykanizacji polskiej polityki, gdzie cnota polityka jest często główną miarą jego politycznego przetrwania.

Wybory samorządowe odpolitycznione? Zdaniem politologa partie umocniły się pers saldo na poziomie samorządu lokalnego. W odniesieniu do bezpartyjnych komitetów, Chwedoruk zwraca uwagę, że np. Rafał Dutkiewicz (Wrocław) i Wojciech Lubawski (Kielce) w istocie są politykami międzypartyjnymi, a nie antypartyjnymi. Jak również prezydent Katowic i Gdyni są politykami z pogranicza PO i PiS-u, więc generalnych wniosków nie należy wyciągać. - Te wybory pokazują, że następuję stabilizacja systemu partyjnego. Nie widać zbyt dużej przestrzeni dla nowych bytów, w tym PJN-u – mówi politolog. Żeby liczyć się w polityce, nie wystarczy dostęp do mediów ogólnokrajowych, trzeba mieć realnie działające struktury w terenie. To, co zdumiewa politologa, to próba rozpętania antypartyjnej kampanii. Wybory pokazują, ze Polacy akceptują te cztery partie i żadna z nich nie ma powodu do frustracji. - Ci najwięksi, tzw. niezależni kandydaci, w istocie są starymi politycznymi rutyniarzami, którzy przeszli przez którąś z formacji
politycznych ostatniego dwudziestolecia. Ich talenty wyrażają się w tym, że często potrafią rozgrywać przeciwko sobie inne partie na szczeblu rady miasta – dodaje Chwedoruk. Dlatego tez politolog uważa, że do wyścigu parlamentarnego przystąpimy w tym samym składzie, z tymi samymi liderami, „nieznane są tylko hasła”.

To, co powinno nas nastrajać optymistycznie zdaniem dr. Chwedoruka, to frekwencja, zwłaszcza w pierwszej turze. - W drugiej turze nie dziwmy się niższej frekwencji, to jest jednak duży wysiłek dla obywateli - mówi. - Można się tylko zastanowić, czy oby na pewno wybieranie władzy wykonawczej na szczeblu lokalnym w wyborach powszechnych, co niewątpliwie jest popularne, jest tak naprawdę efektywne – kontynuuje politolog. Zdaniem Chwedoruka, w bardzo wielu miastach będziemy mieli „staropolski polityczny bigos”, gdzie prezydent nie będzie miał poparcia większości rady miasta. W takiej sytuacji, prezydent będzie wykazywał swoje polityczne zdolności nie bezpośrednio w rządzeniu miastem, a w rozgrywkach politycznych z udziałem radnych oferując im stanowiska aby zneutralizować partie. - Paradoksalnie, być może poprzednia sytuacja, gdy to rada miasta wybierała spośród siebie władzę wykonawczą, upraszczał polski system. Tym samym dwie tury wyborów nie były potrzebne – zastanawia się politolog.

Jakie znaczenie ma wygrana w dużych miastach? Zdaniem Chwedoruka ma to olbrzymie znaczenie, bo budżety wielkich miast są gigantyczne. - Możliwość dzielenia tych budżetów, tworzenia i likwidowania etatów, profilowania inwestycji miejskich, daje niebywałą władzę, przyciągania do siebie wyborców. Pamiętajmy, że są to możliwości docierania w prosty sposób do wielkich skupisk ludzkich – mówi politolog. Dodaje, że władza prezydenta, nawet średniego miasta, jest nieporównywalnie większa niż władza, jaką dysponuje wpływowy poseł w Sejmie.

- Kampania była standardowa. Można odnieść wrażenie, że było za mało różnic między partiami, tak jakby się wszyscy tego bali – uważa Chwedoruk. Politolog wskazuje na trend przewagi formy nad treścią, marketingu nad programami politycznymi. - Niekoniecznie optymistyczną puentą są migawki telewizyjne, gdzie podczas wieczoru wyborczego nowej prezydent Łodzi, widzieliśmy w tle zapomnianego nieco już pana Miro, byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego – mówi politolog.

Rozmawiała Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)